Piłkarze Jagiellonii padli na ziemię po meczu. Tego mogą żałować najbardziej

Jakub Seweryn
- Będzie prędzej 5:5 niż 0:0 - zapowiadał na konferencji prasowej trener Bodo/Glimt Kjetil Knutsen przed meczem z Jagiellonią Białystok. Jednak pierwszy mecz III rundy eliminacji Ligi Mistrzów w Białymstoku nie był tak ofensywny jak się spodziewano. Mistrzów Polski może najbardziej boleć to, że o wyniku 0:1, który choć jest zdecydowanie zasłużony, zadecydował tylko gol samobójczy Adriana Diegueza.

Nie było niespodzianki w Białymstoku w pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Jagiellonia Białystok przy 19,5 tysiącach kibiców na trybunach przegrała z norweskim Bodo/Glimt 0:1. I choć wynik tego meczu jest jak najbardziej zasłużony, to z pewnością gospodarzy może boleć to, że jedyna bramka padła po strzale samobójczym Adriana Diegueza. Przed rewanżem, który już za sześć dni, Bodo/Glimt ma komfortową sytuację do awansu do kolejnej rundy.

Zobacz wideo Nowa rzeczywistość Probierza. Garnitury, zegarki, ranking najprzystojniejszych selekcjonerów

Trener Bodo blefował na konferencji prasowej. Mistrzowie Norwegii nie zagrali otwartej piłki

- Jutro nie będzie 0:0, prędzej 5:5. Spotkają się bardzo podobne, ofensywne zespoły, bardzo podoba mi się gra Jagiellonii. Postaramy się zabrać piłkę rywalowi - mówił wyluzowany trener Bodo/Glimt Kjetil Knutsen na konferencji prasowej dzień przed meczem. 

W pierwszym zdaniu Norweg ewidentnie blefował, bo jego drużyna wcale nie próbowała iść z mistrzami Polski na wymianę ciosów. Zawsze zostawiała odpowiednią liczbę zawodników z tyłu, nie rzucała się na hurra, a raczej spokojnie wyczekiwała swojej szansy na zaskoczenie Sławomira Abramowicza. W pierwszej połowie takowych nie było i choć faktycznie, zgodnie z zapowiedziami Knutsena, Bodo skutecznie próbowało zabrać piłkę gospodarzom, to w swoich zrywach groźniejsza była Jagiellonia. Białostoczanie nie potrafili jednak pokonać Nikity Haikina ani sytuacją Kristoffera Hansena, ani strzałami Nene czy Jesusa Imaza. 

Szybko można było zauważyć, że wielobramkowego wyniku przy Słonecznej na pewno nie będzie, a koniec końców, choć Norwegowie w drugiej połowie byli wyraźnie lepsi, o wszystkim zadecydowała bramka samobójcza Adriana Diegueza w 58. minucie. W Jagiellonii zawiedli liderzy z Jesusem Imazem, Afimico Pululu czy nawet Nene na czele, którzy byli błyskawicznie kasowani przez piłkarzy z Norwegii. 

Piłkarze Jagi padli na murawę, Bodo/Glimt ma idealny wynik. U siebie wygrywa 3/4 meczów. Jest jednak haczyk

Bodo/Glimt zasłużenie pokonało Jagiellonię w Białymstoku 1:0. Norwegowie wypunktowali mistrza Polski, pokazując boiskową jakość, jak i doświadczenie z ostatnich trzech sezonów regularnej gry w europejskich pucharach. Tego Jagiellonii brakowało, mimo wielkich starań mistrzowie Polski po końcowym gwizdku padli na murawę. Nie wykorzystali faktu, że ich odpowiednik z Norwegii wygrywa tylko 22 proc. meczów wyjazdowych w europejskich pucharach.

Co innego jest w Bodo, gdzie procent zwycięstw Norwegów to aż 75 proc. Teoretycznie można by było powiedzieć, że Jagiellonia nie ma po co na północ Norwegii się wybierać. Jest tu jednak pewien haczyk na korzyść białostoczan, bo na stadionie Bodo/Glimt, gdzie jest szybka sztuczna murawa, potrafiła wygrać Legia Warszawa w 2021 roku, a półtora roku później Lech Poznań tam bezbramkowo zremisował. Może i drużyna Adriana Siemieńca, która po raz pierwszy gra z przeciwnikiem na takim poziomie, będzie umiała lepiej przeciwstawić się w rewanżu i jeszcze sprawi niespodziankę? W to wierzą kibice Jagi, którzy pożegnali po meczu drużynę, motywując ją na kolejne spotkania. "Ch.. z wynikami, dla nas jesteście mistrzami" - usłyszeli piłkarze mistrza Polski. 

Jagiellonia traci gola i lidera. Co z Nene?

Porażka 0:1 to niejedyna zła wiadomość dla Jagiellonii przed rewanżem w Norwegii, który odbędzie się już we wtorek za sześć dni. Wszystko za sprawą kłopotów zdrowotnych jednego z liderów drużyny Nene. Portugalski środkowy pomocnik musiał zejść z boiska w 72. minucie, ewidentnie kulejąc. Nr "8" w zespole Adriana Siemieńca od początku rozgrywek zmaga się z drobnymi urazami stawu skokowego. W inauguracyjnym meczu z Puszczą Niepołomice wchodził tylko z ławki rezerwowych, opuścił też ligowy mecz z Radomiakiem w drugiej kolejce. 

I choć Jarosław Kubicki, zmiennik Portugalczyka, strzelił w Radomiu dublet, to jednak nie ulega wątpliwości, że bez zdrowego Nene Jagiellonia traci bardzo wiele. 

Dodatkowy handicap dla Jagi od Ekstraklasy. Bodo nie może się koncentrować na rewanżu

Dzięki możliwości od Ekstraklasy w postaci przełożenia meczu ligowego z Motorem Lublin, Jagiellonia Białystok nie będzie grała w lidze w trakcie dwumeczu z mistrzem Norwegii. Na taki komfort nie może liczyć Bodo/Glimt - w sobotę Norwegowie grają w Eliteserien kluczowy mecz wyjazdowy z Vikingiem Stavanger na drugim końcu kraju.

I na potknięcie sobie za bardzo pozwolić nie mogą, bo choć obecnie nad Vikingiem, najpoważniejszym chyba rywalem do mistrzostwa, mają aż osiem punktów przewagi, to przeciwnik ma jedno spotkanie rozegrane mniej (Bodo jeden mecz zagrało awansem i będzie miało przerwę w trakcie meczów IV rundy eliminacji europejskich pucharów) i przy ewentualnej porażce w weekend sytuacja drużyny Kjetila Knutsena w walce o mistrzostwo Norwegii przestanie być tak komfortowa jak dotychczas. 

Rewanżowy mecz III rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy Bodo/Glimt - Jagiellonia Białystok odbędzie się we wtorek 13 sierpnia o godzinie 19:00. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.