Sonny Kittel latem tego roku trafił z niemieckiego HSV Hamburg do Rakowa Częstochowa. Były gracz niemieckich reprezentacji młodzieżowych miał być transferowym hitem w skali całej ekstraklasy. Tymczasem początek sezonu mógł być dla niego raczej rozczarowujący. Choć wystąpił w 12 meczach, to zazwyczaj wchodził z ławki na ostatnie minuty. W niemieckim "Bildzie" pojawiły się więc plotki, że Kittel nie gra tyle, ile by chciał. Padły nawet słowa o "mega frustracji".
Wieści te szybko trafiły do Polski. Pojawiły się nawet spekulacje, że Kittel może odejść z Rakowa już po pół roku. W końcu do artykułów na swój temat odniósł się sam zawodnik. - Zauważyłem te informacje. Z pewnych powodów nie udzielałem w przeszłości wywiadów tak często. Nie jestem facetem, który musi się prezentować przed kamerami, ale chce dawać odpowiedź na boisku. Jestem piłkarzem. Mój wizerunek jest szybko kreowany, więc muszę się usprawiedliwiać i przeciwdziałać. To bardzo frustrujące, gdy są powiedziane kłamstwa. Mówili o mnie, choć wcześniej o nic mnie nie zapytali. Jeśli mają jakieś inne źródła, powinni je ujawnić. Ale to część ich biznesu, to dla mnie nic nowego - powiedział w rozmowie z portalem Transfermarkt.de.
Studził też emocje związane z małą liczbą rozegranych minut. - Uwielbiam być na murawie. Ale trzeba również spojrzeć na sprawę z innej perspektywy, w końcu gramy co trzy dni. Z kilkoma wyjątkami, nikt nie może grać po 90 minut co kolejkę. Rotacja jest bardzo duża. Nasz rytm zmieni się dopiero w grudniu, to dla mnie nowe doświadczenie - tłumaczył.
"Bild" informował również, że Kittel z powodu przebytych kontuzji mógł liczyć w HSV na specjalne traktowanie. Trenerzy narzucali mu mniejsze obciążenia treningowe. Teraz natomiast musi pracować tak jak pozostali koledzy z drużyny. - Czytałem to, ale to nieprawda. W ciągu ostatnich dwóch lat w Hamburgu brałem udział w prawie każdej jednostce treningowej. Fakt, że czasami się na coś skarżysz, ale to dotyczy każdej drużyny i każdego gracza. Teraz oprócz treningu ciężko pracuję również na siłowni, każdy może to potwierdzić - dementował.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Niemiecki tabloid sugerował także, że Kittel narzekał klubową organizację i infrastrukturę. - To nie jest całkowite przeciwieństwo HSV, ale coś innego. Gdy wyjeżdżasz z Niemiec do innego kraju, wiele rzeczy jest nowych. Klub jest bardzo profesjonalnie prowadzony, każda rzecz jest przemyślana. Infrastruktura nie jest taka, jak w Hamburgu, ale nie jest to najwyższy priorytet. Decydującym czynnikiem jest to, jak pracujemy - wyjaśnił.
Komentarze (1)
Piłkarz Rakowa miał dość. Przerwał milczenie. "To bardzo frustrujące"