Piątkowe spotkanie z Litwą - mimo słabszej klasy rywala ze 142. miejsca w rankingu FIFA i cen biletów, które pozostały na poziomie meczów z Portugalią czy Chorwacją - przyciągnęło na PGE Narodowy tłumy. Inaugurację eliminacji mistrzostw świata obejrzało niemal 56 tysięcy widzów. Zapewne pomógł w tym dobry termin tuż przed weekendem, lepsza aura, ale też zapotrzebowanie społeczeństwa. Wyraźnie było widać, że na kadrę chcą chodzić rodziny i młodzi, niezależnie od tego z kim grają i w jakiej formie są podopieczni Michała Probierza.
Już spotkanie z Litwą przyciągnęło na trybuny sporo rodzin, nastolatków, ale też dzieci. Przed wejściem na stadion regularnie pojawiały się też autokary ze zorganizowanymi grupami młodych piłkarzy, u których widać było podniecenie z czekającego ich meczu. Co ciekawe sporo dzieciaków i rodzin było też na sektorze, gdzie mieli spotkać się kibice prowadzący doping ze stowarzyszenia "To my Polacy".
W poniedziałek przed starciem z Maltą sytuacja się powtórzyła, a takich autokarów, busów i zorganizowanych grup z młodymi wydawało się być zdecydowanie więcej.
- Skąd przyjechaliście? - pytałem. - Radom, Konin, Warszawa - odpowiadały kolejne wycieczki, zwykle kilkunastu dzieciaków z kilkoma osobami dorosłymi. - Sami kupiliście bilety? - Nie. Dostaliśmy z klubu - odpowiedział pan prowadzący grupkę w zielonych bluzach i biało-czerwonych szalikach. - A ja to nawet nie wiem. Jestem tylko do opieki - odpowiedział ktoś inny z innej grupy.
Kiedy w czwartek sprawdzaliśmy, jak sprzedają się bilety na Maltę, licznik wskazywał 34 tysiące. Do poniedziałku, czyli dnia spotkania, ta liczba dobiła do 46 tysięcy. Nie wszystkie wejściówki były jednak sprzedane.
Sporo biletów otrzymały za darmo piłkarskie kluby z różnych województw. Mazowiecki Związek Piłki Nożnej przekazał dla zainteresowanych po pół tysiąca wejściówek zarówno na mecz z Litwą, jak i Maltą. Podobne akcje były w innych województwach. Takie informacje znaleźliśmy właściwie przy niemal wszystkich ośmiu pierwszych przypadkowo sprawdzonych związkach wojewódzkich. Łącznie w ten sposób mogło być rozdystrybuowanych przez PZPN od 5 do 8 tysięcy wejściówek.
Temu, że bilety wędrują do dzieciaków trenujących piłkę, warto przyklasnąć, a że przy okazji widzów na stadionie jest więcej, to tylko lepiej dla reprezentacji.
Zresztą w telewizji na meczu z Maltą pustych sektorów zobaczyć się nie da. Co innego na trybunach, gdzie niestety było widać puste krzesełka. I to całkiem dobrze, bo to były miejsca, które znajdowały się m.in. tuż nad trybuną prasową. Podobnie było pod koniec 2023 roku, gdy Polska - po nieudanych eliminacjach do Euro 2024 - kończyła rok towarzyskim spotkaniem z Łotwą. Teraz wspomnienia wróciły.
Zwykle jest tak, że organizator danego wydarzenia sprzedaje bilety otwierając odpowiednie sektory i grupując widzów w jednym miejscu, tam, gdzie patrzą kamery. Tak było też w poniedziałek na Narodowym. Wyłączone sektory znajdowały się na najwyższych piętrach obiektu, na trybunie, gdzie stały kamery - sektory G3, G4, G35 i G36 łącznie mogą pomieścić kilka tysięcy kibiców. Pustawo było też na sektorze dla gości. Litwinów do Polski przyjechało niemal tysiąc, Maltańczyków prawie nie było widać.
Komentarze (19)
Tak wyglądała jedna z trybun na meczu Polska - Malta. Nie do wiary