Jeszcze przed meczem z Chorwacją było wiadomo, że stawką tego meczu jest zachowanie szans na awans do ćwierćfinałów Ligi Narodów. Jednak to tak naprawdę była jedynie część czegoś większego. Tym "czymś większym" były polskie nadzieje na znalezienie się w pierwszym koszyku podczas losowania eliminacji mistrzostw świata 2026. Tylko w ten sposób mogliśmy uniknąć znalezienia się w grupie, z którąś ze światowych potęg.
Liga Narodów jest pod tym kątem bardzo istotna, bo jej ćwierćfinaliści (po dwie najlepsze drużyny z każdej grupy Dywizji A) mają zapewnione miejsce w pierwszym koszyku. Pozostałe cztery miejsca należą się czterem najwyżej sklasyfikowanym europejskim zespołom w rankingu FIFA (oczywiście z tych, które do 1/4 finału LN się nie dostały). Polska zajmuje w nim aktualnie 17. miejsce spośród krajów ze Starego Kontynentu (30. ogółem), czyli tą drogą się do pierwszego koszyka nie dostanie.
Jedyna droga prowadzi przez ćwierćfinał Ligi Narodów, a starcie z Chorwatami było kluczowe. Porażka sprawiłaby, że tracilibyśmy do nich sześć punktów, a przez dwie porażki nawet przy zrównaniu się dorobkami w listopadzie oni i tak byliby wyżej. To spowodowałoby, że szanse, i to bardzo teoretyczne na ćwierćfinał, zachowalibyśmy tylko przy porażce Portugalii ze Szkocją. Wtedy musielibyśmy:
Czyli realnie bez większych szans, głównie z uwagi na ten ostatni punkt. Krótko mówiąc, z Chorwacją nie wolno było przegrać. Co oznaczałby brak pierwszego koszyka? Cóż, gdyby faza grupowa Ligi Narodów skończyła się dziś, do ów koszyka trafiłyby zespoły takie jak: Francja, Hiszpania, Anglia, Belgia, Portugalia, Holandia, Włochy, Chorwacja, Niemcy, Szwajcaria, Dania i Austria. Z którymś z tych zespołów na 100% gralibyśmy w jednej grupie, a na mundial bezpośrednio jedzie tylko jej zwycięzca (druga lokata daje baraże).
Mecz był piekielnie emocjonujący. Mieliśmy naprawdę fatalne 10 minut w pierwszej połowie, wypełnione błędami przede wszystkim Pawła Dawidowicza, przez co przegrywaliśmy już 1:3. Na szczęście ofensywnie zagraliśmy prawdopodobnie najlepszy mecz za kadencji Michała Probierza. Wróciliśmy jednak z bardzo dalekiej podróży (też przy sporej pomocy Marcina Bułki) i wyrwaliśmy Chorwatom remis 3:3 po golach Zalewskiego oraz Szymańskiego (wcześniej na 1:0 trafił Piotr Zieliński).
Co nam ten remis daje? Nadzieję. Dalej tracimy bowiem 3 pkt do Chorwacji, a jako że w drugim meczu Portugalia zremisowała 0:0 ze Szkocją, do nich strata to 6 pkt. Czego nam zatem trzeba do drugiego miejsca i awansu do ćwierćfinału? Opcje są dwie:
Teoretycznie Portugalię też możemy wyprzedzić, ale to już wyżej analizowaliśmy. Lepiej się skupić na drugim miejscu. Każdy inny scenariusz to brak awansu do ćwierćfinału, brak pierwszego koszyka w eliminacjach i walka o awans na mundial z kimś bardzo nieprzyjemnie mocnym. W listopadzie z Portugalią na wyjeździe zagramy w piątek 15 listopada o 20:45, a u siebie ze Szkocją w poniedziałek 18 listopada także o 20:45.
Komentarze (4)
Tak wygląda sytuacja Polski. Oto konsekwencje remisu z Chorwacją