Fernando Santos, nowy selekcjoner reprezentacji Polski, przez ostatnie osiem lat pracował z kadrą Portugalii, z którą świętował zdobycie mistrzostwa Europy w 2016 roku czy wygranie pierwszej edycji Ligi Narodów. O sposobie gry oraz ewolucji drużyny Santosa w tym okresie opowiedział Sport.pl Marek Marciniak, trener analityk, który studiował grę Portugalii przed Euro 2020.
- Przyglądając się temu, jak funkcjonowała Portugalia Fernando Santosa, wszyscy mówimy o 2016 roku [zwycięskie dla Portugalczyków Euro - red.] i defensywnym stylu gry, co niekoniecznie jest zgodne z prawdą. Rozpracowywałem tę ekipę przed Euro 2020 i bacznie śledziłem na mundialu, bo w moim prywatnym rankingu to byli najwięksi faworyci do zwycięstwa w całej imprezie, zaraz za Argentyną - wskazuje Marciniak. Przypomnijmy, że Portugalia po zwycięstwie 6:1 ze Szwajcarią w 1/8 finału, odpadła w ćwierćfinale przegrywając 0:1 z Maroko. - Na mundialu grali bardzo bezpośredni futbol, momentami wręcz porywający. Odnieśli piękne zwycięstwo ze Szwajcarią, ale nie tylko, bo rozegrali również fantastyczny mecz z bardzo trudnym Urugwajem. Natomiast podczas Euro 2020 regularnie wjeżdżali do pustej bramki rywala. Patrząc na chłodno, myślę, że to jest optymalny wybór dla drużyny o naszym profilu - ocenia.
Marciniak podkreśla, że Portugalczyk ma bardzo bogate doświadczenie selekcjonerskie. Przed pracą ze swoją narodową kadrą, pełnił tę funkcję w Grecji. W dodatku zna polski futbol, gdyż w ostatniej dekadzie kilkukrotnie miał okazję się mierzyć z Biało-Czerwonymi i to w różnych etapach funkcjonowania naszej drużyny. Żadnego z tych starć nie przegrał.
- Santos ma szeroką perspektywę i punkty odniesienia do pracy z kadrą - poparte nie jednym meczem, a dziesięcioma latami. Poza tym w przeszłości miał styczność z polskimi piłkarzami, bo wypowiadał się już o Grzegorzu Mielcarskim, którego trenował w Porto czy Józefie Młynarczyku. Widać, że polska kultura piłkarska jest mu dość dobrze znana i wydaje mi się, że stąd wynika jego optymizm. A jak przyjrzymy się naszej drużynie, to nie uważam, żeby Piotr Zieliński był gorszym piłkarzem niż Bruno Fernandes. Wręcz przeciwnie, uważam, że jest nawet lepszy - ocenia Marciniak.
- Mam wrażenie, że jego słowa, iż jesteśmy ciekawą reprezentacją, nie są kurtuazją, tylko rzeczywiście to są nasze możliwości. Patrząc na nasz potencjał ofensywny, jest on naprawdę duży, a w ostatnim czasie bardziej dopasowywaliśmy drużynę do zawodników tylnych formacji i wiemy, jak ta gra wyglądała - kontynuuje nasz rozmówca, który uważa, że polską reprezentację naprawdę stać na inny styl i sposób gry. - Fernando Santos powiedział, że my jesteśmy ścisłą światową czołówką. Zastanawiam się, dlaczego kolejny trener przychodzi i tak wysoko ocenia nasze możliwości. Jednak gdy przyjrzymy się naszej drużynie, to my naprawdę nie mamy się czego wstydzić. Jakbyśmy odnieśli teorię i to, jak polscy piłkarze mogliby zostać ustawieni, sformatowani jako zespół, do tego, jak w praktyce grała Portugalia pod wodzą Santosa, to z tego naprawdę może wyjść ciekawa ekipa - uważa analityk, który wnikliwie obserwował zespół doświadczonego selekcjonera.
Jak ta drużyna w ogóle grała i jaki pomysł na nią miał Santos? Ze względu na długi okres jego pracy z zespołem i jedno, i drugie ewoluowało, ale czy faktycznie możemy mówić o szkoleniowcu pragmatycznym? - We wtorek na konferencji Santos podkreślał słowo "balans" i wydaje mi się, że to jest najbardziej trafne określenie tego, jaki chce grać futbol. Zbalansowany, zrównoważony. Dużo jest słów krytycznych, że nie wykorzystał do końca możliwości i potencjału Portugalii, ale on odniósł największe sukcesy w historii tej kadry. Wygrał mistrzostwo Europy, pierwszą edycję Ligi Narodów, jego piłkarze potrafili strzelać dużo bramek - wylicza Marciniak.
- To wszystko wynika z tego, że jest on przedstawicielem szkoły periodyzacji taktycznej, podobnie jak jego rodak Jose Mourinho. Kluczowy w niej jest pragmatyzm - zlokalizowanie swoich mocnych stron i próba ukrycia słabości. Prawidłowe zbalansowanie. We wtorek słyszeliśmy powtarzane wciąż słowo "wygrywamy, wygrywamy, wygrywamy". Sport jest po to, żeby wygrywać. Można to robić w różny sposób - zaznacza.
- Jak Santos wygrywał Euro, to jego drużyna była bardzo konwencjonalna. Grała głównie 1-4-2-3-1 z zagęszczonym środkiem pola przez graczy o profilu defensywnym, klasycznymi skrzydłowymi itd. Później ta drużyna się zmieniała. Dlatego praca Santosa jest oceniania w pewien sposób negatywnie, bo wszyscy oczekiwali atrakcyjnej gry z uwagi na jakość z przodu, a to jest zgubne, bo stawiając na ultraofensywę możesz bardzo dużo też przegrać - tłumaczy Marciniak.
Dla niego wizytówką i esencją sposobu patrzenia na futbol przez Santosa jest niedawny mundialowy mecz Portugalii ze Szwajcarią (6:1). Objęcie prowadzenia, podwyższenie go i wciąganie rywala do środka boiska, aby wyprowadzić bezpośredni kontratak.
Marciniak tłumaczy: - W dzisiejszym futbolu struktura drużyny się zaciera. To jest wszystko bardzo płynne, a najważniejsze są zadania i funkcje poszczególnych zawodników. Weźmy przykład Bernardo Silvy. Zawodnik Manchesteru City na Euro 2020 był fałszywym prawoskrzydłowym, który w fazie obrony schodził do środka i tworzył przewagę w środku pola. Bardzo ściśle określone zadania defensywne – to jest Fernando Santos. Natomiast w ataku jest pewna koncepcja, która przewiduje dozę improwizacji zawodników. Zoptymalizowanie pozycji i zachowanie balansu.
Marciniak widzi nawet w naszej kadrze zawodnika, który może odgrywać podobną rolę, co wspomniany Silva - to Sebastian Szymański, który podobnie gra w Feyenoordzie. Ale na nominacji Santosa niespodziewanie zyskać może również Kamil Glik. - Portugalczyk nie zamyka się na żadne rozwiązania, a dopasowuje pozycje zawodników do bieżących potrzeb drużyny. Kiedy jego drużyna potrzebowała, żeby defensywny pomocnik Danilo Pereira tworzył parę środkowych obrońców z Rubenem Diasem, to tak się stało. Natomiast kiedy trzeba było wprowadzić więcej spokoju to wrócił do Pepe. Dlatego z tego wyboru może ucieszyć się Glik, bo wszystkie osoby, które skreślały go, mogą się po raz kolejny mylić, bo doświadczony stoper, to nie jest zawodnik zmuszony do ratowania nas w ostateczności. Miał on w swojej karierze momenty, kiedy grał w drużynie usposobionej ofensywnie - zaznacza nasz rozmówca.
Marciniak twierdzi również, że pod wodzą Santosa nie powinniśmy martwić się o Roberta Lewandowskiego, który wyraźnie cierpiał, gdy drużyną zarządzał Czesław Michniewicz. Było to widoczne zwłaszcza na mundialu, a po meczu z Francją kapitan dał wyraźny sygnał, czego oczekuje. - Nie boję się o "Lewego" i liczbę wykreowanych dla niego sytuacji. Naszym problemem w ostatnim czasie było to, że graliśmy futbol pasywny, na pewno nie proaktywny. Teraz będziemy bazowali na tym, że my będziemy chcieli skonstruować akcje i obsłużyć Roberta, na zasadzie współpracy. Bardzo ważne jest to, co powiedział Santos - że tych gwiazd na niebie jest więcej. Chodzi o to, żeby zbudować ducha całego zespołu. Dobrze, że to hasło wraca - mówi Marciniak, nawiązując do czasów Adama Nawałki.
- Trener Santos odpowiednio pokieruje Lewandowskim. Zrobił to już z Cristiano Ronaldo w szczytowym momencie jego kariery. Są nagrania z szatni po triumfie na Euro, gdy CR7 dziękował Santosowi, że doprowadził on reprezentację do największego sukcesu w historii. Portugalia bardzo chętnie zakładała pressing na połowie przeciwnika, a to jest to, o co apeluje "Lewy" od dawna. Jestem pewny, że będzie miało to miejsce - podsumowuje Marek Marciniak.
Pierwsze mecze Biało-Czerwoni pod wodzą nowego selekcjonera rozegrają już w marcu. Ich rywalami w rozpoczynających się eliminacjach do Euro 2024 będą Czechy oraz Albania.