- Zdecydowanie nic mnie nie niepokoi. Nie martwię tym na co nie mam wpływu - powiedział na pierwszej konferencji prasowej przed najbliższymi spotkaniami Adam Nawałka.
Ale zmartwień, na które selekcjoner nie ma wpływu, z pewnością trochę jest. M.in. obsada lewej obrony, gdzie na pewno nie zobaczymy Artura Jędrzejczyka, a Maciej Rybus, który do tej pory wydawał się naturalnym zastępcą zawodnika Legii, dopiero wraca po kontuzji. O trudnej sytuacji na lewej stronie defensywy reprezentacji Polski kilka dni temu pisaliśmy tutaj.
Lewą obronę na razie jednak zostawiamy z boku. Czas przyjrzeć się środkowej części tej formacji, ponieważ tam również nie jest ciekawie. O ile o dyspozycję Kamila Glika możemy być stosunkowo spokojni, to o grę Pazdana już nie. Doświadczony zawodnik niczym nie przypomina piłkarza, który w ubiegłorocznym Euro 2016 zachwycił polskich i zagranicznych kibiców swoją walecznością i pewnością siebie.
W tym sezonie Pazdan był zamieszany w pięć z trzynastu straconych przez Legię bramek. Reprezentant Polski bezpośrednim winowajcą goli strzelanych przez rywali był w spotkaniach z Koroną Kielce (1-1), kiedy nie upilnował Łukasza Kosakiewicza; z Bruk-Bet Termalicą (0-1), kiedy nieudolnie wybił piłkę wprost pod nogi Łukasza Piątka, a także w wygranym meczu z Piastem (3-1), kiedy okazał się gorszy w pojedynku główkowym z Michalem Papadopoulosoem.
I to, że pojedynki główkowe w ostatnim czasie nie są mocną stroną Pazdana, udowodnił on również w niedzielnym starciu z Lechem Poznań (0-3), w którym Legioniści byli o klasę gorsi od przeciwników, a 30-latek był zamieszany w utratę dwóch pierwszych bramek, które strzałami głową zdobywali kolejno Maciej Gajos i Łukasz Trałka. Za każdym razem reprezentant Polski był słabszy, wolniejszy, a przede wszystkim mniej zaangażowany w walkę, podobnie jak cała warszawska drużyna.
Problemy Pazdana wszyscy widzieli już przed wrześniowymi meczami reprezentacji Polski. Nie widział, albo co bardziej prawdopodobne - nie chciał ich widzieć Adam Nawałka, który w ciemno wystawił zawodnika Legii na środku obrony obok Kamila Glika w spotkaniu z Danią (0-4). Na efekty długo nie trzeba było czekać. Biało-czerwoni otrzymali w Kopenhadze srogą lekcję futbolu, a obrońca mistrzów Polski bezpośrednio lub pośrednio przyczynił się do utraty dwóch bramek - najpierw, przy trzecim golu dla Duńczyków, wybił piłkę wprost pod nogi Christiana Eriksena, który dograł do Nicolaia Jorgensena, a jego krycie też zawalił Pazdan. Przy czwartym golu, zdobytym przez naszych rywali po pięknym uderzeniu Eriksena zza pola karnego, partner Kamila Glika ze środka defensywy, również mógł zachować się zdecydowanie lepiej, zamiast tego biernie przyglądał się przeciwnikowi składającemu się do strzału.
Pazdan w tym sezonie nie radzi sobie z nikim. Nawet w wygranych meczach (lub tych przegranych ale bez jego bezpośredniej winy przy straconych bramkach) 30-latek na tle napastników rywali wypada bardzo słabo. Były piłkarz m.in. Jagiellonii Białystok w ostatnich tygodniach nie radził sobie z Łukaszem Kosakiewiczem, Łukaszem Piątkiem, Michalem Papadopoulosem, Cillianem Sheridanem, Fedorem Cernychem, Marcinem Robakiem, Nicolaiem Jorgensenem, Andreasem Corneliusem itd. itd. Wymieniać można bardzo długo.
- Czasem przychodzi okres, że wszystko się wali. Nie ma ludzi, którzy przez całe życie nie popełniają błędów. A na pewno nie ma takich w futbolu. Złe rzeczy, które dzieją się w Legii Warszawa, nie są winą Michała. Tak samo w kadrze. Nie zrzucajmy wszystkiego na niego. To zamieszanie jest bardzo duże, ale kompletnie niepotrzebne. Powinniśmy raczej go wspierać - mówił po meczu z Danią w rozmowie ze Sport.pl Marcin Kamiński, który stanął w obronie krytykowanego Michała Pazdana.
Po chwili defensor VfB Stuttgart dodał jednak, że jest gotowy do gry i może wskoczyć do składu w miejsce piłkarza Legii: Nie przyjechałem na zgrupowanie by być statystą i siedzieć na trybunach czy ławce rezerwowych. Chcę dostać szansę, ale czekam spokojnie. Jeśli przyjdzie ten dzień, będę przygotowany.
Wówczas pytania o gotowość do gry Kamińskiego dotyczyły meczu z Kazachstanem (3-0), w którym ostatecznie na środku obrony obok Glika ponownie zagrał Pazdan. W spotkaniu na Stadionie Narodowym w Warszawie Legionista spisał się już lepiej, ale trudno dokładnie określić jego grę biorąc pod uwagę klasę rywala.
Kandydatura Kamińskiego na środek obrony wciąż jest jednak aktualna. Były zawodnik Lecha Poznań otrzymał powołanie na zgrupowanie przed czwartkowym meczem z Armenią w Erywaniu oraz niedzielnym spotkaniem domowym z Czarnogórą. 25-latek w tym sezonie prezentuje się bardzo solidnie. Do tej pory zagrał we wszystkich meczach VfB Stuttgart w tym sezonie niemieckiej Bundesligi i wyrósł na jedną z najważniejszych postaci zespołu Hannesa Wolfa.
Wśród powołanych przez Adama Nawałkę środkowych obrońców znajduje się również Thiago Cionek, ale znając upodobania Adama Nawałki i trudną sytuację na lewej stronie defensywy, możemy zakładać, że zagra on właśnie na boku boiska po stronie Kamila Grosickiego. Na chwilę obecną wydaje się więc, że naturalnym wyborem partnera Kamila Glika jest właśnie wspomniany Kamiński.
Wszelkie decyzje personalne Adama Nawałki poznamy najprawdopodobniej dopiero w czwartek, na kilkadziesiąt minut przed spotkaniem z Armenią, które rozpocznie się o godzinie 18.00 czasu polskiego. Mecz z Czarnogórą zagramy w niedzielę 8 października o godzinie 20:45.
Komentarze (22)
El. MŚ 2018. Michał Pazdan największą niewiadomą przed meczem z Armenią
Pazdan zagra z Armenią i po co siać ferment? Z Kazachstanem zagrał bardzo dobrze i Nawałka nie ma żadnego powodu, by coś mieszać na środku defensywy. Na lewej obronie zagra Rybus, chyba, że lekarze nie dadzą zielonego światła. Wtedy zagrałby Cionek.
Możemy dyskutować, czy tak kurczowe trzymanie się nazwisk przez Nawałkę to dobry pomysł, ale już od dawna przyzwyczaił nas do tego, że nie zamierza za bardzo mieszać w składzie i z pewnością przed tak ważnym, meczem z Armenią też nie namiesza...
został- w rok z hakiem rozp'ier'dolił cały swój potencjał, ale czego się można było spodziewać grając w europejskiej B klasie?