Uznany polski groundsman, Krzysztof Puzio: piłkarze kosztują tyle, że murawa musi być bezpieczna

- W ośrodku treningowym Tottenhamu pracuje zespół 14 groundsmanów, do tego czterech ogrodników od krzewów i kwiatów oraz osoba do koszenia trawników - wylicza Krzysztof Puzio, którego zespół został w zeszłym sezonie wybrany najlepszym w Premier League. Teraz wyszkolony na Wyspach Brytyjskich groundsman zajmie się m.in. przygotowaniem boisk, na których gra reprezentacja Polski

Marek Kuprowski: Jak się zostaje groundsmanem?

Krzysztof Puzio , Trawnik Producent: Zaczynałem w małym klubie w Edynburgu, potem ukończyłem college specjalizujący się w zarządzaniu murawami. Dostałem pracę w Celticu, ze Szkocji trafiłem do Tottenhamu. Po ponad dziesięciu latach nadarzyła się okazja powrotu do Polski i podjąłem wyzwanie. Poznaję już Stadion Energa w Gdańsku, wprowadzam pierwsze innowacje, pracuję pełną parą. Nie mogę się doczekać Stadionu PGE Narodowego i pracy z kadrą Adama Nawałki.

Widzi pan już jakieś różnice między Polską a Wielką Brytanią?

- Tak. Jest bardzo duża różnica, jeśli chodzi o klimat, o zimę. W Wielkiej Brytanii nie jest tak sroga. Owszem, czasem dochodzi do minus sześciu-siedmiu stopni, ale nawet jeśli w nocy jest temperatura poniżej zera, w dzień zawsze jest słonecznie.

Największa różnica jest w budżetach. Na utrzymanie murawy w Premier League wydaje się 300-500 tys funtów, w Polsce jest to znacznie, znacznie mniej.

I to dlatego murawa w Anglii, przynajmniej w telewizji, zawsze wygląda tak genialnie? A może stosuje się jakieś triki wizualne, malowanie trawy jak w PRL-u...

- Nie, żadne upiększacze. Głównie chodzi o technologię... na którą tamtejsze kluby mają pieniądze. Przede wszystkim, doświetlanie muraw na zacienionych stadionach. Lampy generują ogromne koszty. W Polsce, wynajem trzech takich lamp to ok. 25 tys miesięcznie, do tego dochodzi koszt energii na poziomie ok. 600 tys zł. na sezon. Niektóre stadiony w Polsce, ze względu na poziom zacienienia, powinny być doświetlane przez cały rok. Nie powiem, że polskich klubów nie stać... ale na razie nie uwzględniają wydawania pieniędzy z budżetu na taką rzecz.

Czyli nie może pan obiecać, że nie obejrzymy już meczu reprezentacji Polski, podczas którego nie da się patrzeć na murawę?

- Obiecać nie mogę w końcu cały czas mamy do czynienia z żywym organizmem. Jestem jednak spokojny, że będzie dobrze, jesteśmy przygotowani. Jeśli chodzi o PGE Narodowy, jest to całkiem inny, specyficzny rodzaj utrzymania murawy. Ta murawa nie leży tam cały rok, jest wykładana na siedem dni przed meczem, więc praca groundsmana skraca się do tych kilku dni. Trzeba brać pod uwagę rozkład treningów, pogodę i życzenia selekcjonera. Określone normy, ma też UEFA, która jest bardzo dokładna. Wszystkie zabiegi pielęgnacyjne, strzyżenie i nawożenie murawy jest precyzyjnie zaplanowane.

A kim tak właściwie jest groundsman?

- To fach, który wymaga wiedzy, doświadczenia i ciągłego doskonalenia. Wiedza jest ważna, ale głównie dzięki doświadczeniu podejmuje się właściwe decyzje. Każdy może wiedzieć, jakie procesy trzeba wykonać przed meczem, ale najważniejszy jest tzw. timing. W każdych warunkach pracuje się inaczej. Wielka praca, odpowiedzialność i nakłady finansowe muszą zależeć od kogoś, kto wie, co robi.

Po co to wszystko?

- Bez dobrego boiska nie ma dobrej gry! Jeśli zawodnik nie koncentruje się tylko na piłce, nie wykorzystuje w pełni potencjału. My mamy mu stworzyć takie warunki, by nie musiał się przejmować niczym poza gra?. Groundsman przygotowuje murawę, która ma być podstawą dobrego widowiska.

Brak funduszy to najczęściej wymieniany powód złego stanu murawy...

- W Polsce pominięto jeden temat. Zadbano o piękne stadiony, ale nie przewidziano kosztów pielęgnacji murawy. Utrzymanie trawy w dobrym stanie na wysokim, zacienionym stadionie, w dodatku zimą kosztuje sporo. Jeśli chce się efektów, środki na nie muszą być wliczane w planowany budżet. Nawet jednak jeśli pieniędzy nie jest dużo, można rozpocząć zmiany od prostych rzeczy, choćby przedmeczowych rozgrzewek.

To znaczy?

- Wszystkie zajęcia szybkościowe poza boiskiem. Rozgrzewka bramkarzy nie w "piątce" tylko z boku na dodatkowych bramkach Dopiero na dośrodkowania i strzały bramkarz wchodzi w pole karne. Ważna jest współpraca ze sztabem trenerskim i wspólne planowanie miejsc odpowiednich do rozgrzewki na boisku. Czasami te przedmeczowe zajęcia niszczą murawę bardziej niż mecz.

Często mówi się, ze piłkarze znają każdy centymetr murawy na własnym stadionie... Czy zdarza się, że groundsmani przygotowują boiska pod nich, szykując pułapki, np. nierówne fragmenty w miejscach, o których miejscowi piłkarze zostają uprzedzeni i wiedzą, żeby ich raczej unikać?

- (Śmiech) Może kiedyś to występowało na zasadzie: nie kosimy trawy, bo tamci lubią szybką piłkę. Ale to mogło być lata temu... Teraz jest to profesjonalny zawód obwarowany wieloma regułami i najważniejsze jest to, żeby murawa była bezpieczna. Dla każdego piłkarza. Chociażby dlatego, że piłkarze dzisiaj dużo kosztują i każda kontuzja naraża klub na ogromne straty.

Jak wyglądał zespół w groundsmanów w Tottenhamie?

- W ośrodku treningowym pracuje 14 groundsmanów, do tego czterech ogrodników od krzewów i kwiatów oraz osoba do koszenia trawników. Oprócz tego, trzech groundsmanów odpowiedzialnych tylko za stadion. Zespół jest starannie dobierany i każdy czuje się po części odpowiedzialny za postawę drużyny.

Kto w Anglii najbardziej przywiązuje wagę do murawy?

- Wiem, że bardzo zwraca na to uwagę Arsene Wenger. Na stadionie Arsenalu nawet część zadaszenia jest wykonana ze specjalnego materiału przepuszczającego światło na murawę. Wenger powiedział, że nie interesują go wspaniałe biura i inne budynki, bo jego biurem są boiska, więc mają być najlepsze. Plac gry czy treningu zawsze musi być przygotowany na sto procent.

Jak zaszczepić podobne myślenie w Polsce?

- Wyzwanie jest spore, ale sporo zostało już w Polsce zrobione. Moim zdaniem brakuje kilku lat, by skończyły się problemy z murawami. Cieszę się, że będę mógł na to pracować i wykorzystać wiedzę i doświadczenie. Z Trawnik Producent szykujemy kilka niespodzianek i technologicznie idziemy mocno do przodu. Liczę też na to, że mój zawód szybko się w Polsce rozwinie. Ta praca daje niesamowite możliwości, wciąż nie ma wielu specjalistów, a na świecie groundsman to poszukiwany pracownik.

W Polsce mówiło się raczej "greenkeeper"... To "greenkeeper" czy "groundsman"?

- Greenkeeper przygotowuje tylko pola golfowe, o murawy na stadionach dba groundsman. Tylko, że on nie ma ratować, tylko przewidywać, być aktywnym przed potencjalnym zagrożeniem. Trzeba być na bieżąco z planami pogody i piłkarzy. Planować tygodnie i miesiące do przodu. Cały czas bada się murawy i dopasowuje zabiegi w zależności od specyfiki podłoża i aktualnych warunków. Liczy się nawet kształt ziarenek piasku, na którym jest zbudowana murawa. Każdy szczegół może być decydujący.

Kiedy zobaczymy efekty Twojej pracy w Polsce?

- Mam nadzieję, że jak najszybciej, choć nie od razu Rzym zbudowano. Poznaję coraz lepiej zespół, z którym pracuję, mamy potężną bazę sprzętu, największą plantację w Europie i ambitne projekty. Kluczowe będzie podejmowanie właściwych decyzji nie tylko przy pielęgnacji murawy, ale też przy planowaniu budżetów. Na dobrą murawę każdy porządny klub czy operator stadionu musi przeznaczyć odpowiednie środki.

Gdzie jest ta plantacja?

- Firma Trawnik Producent ma plantację na obszarze 350 hektarów, w Szczecinku. Obrazowo: to ok. 400 boisk piłkarskich.

Chyba lubisz swoją pracę?

- Wykonuję zawód, który sam wybrałem i który sprawia mi przyjemność. Taka praca daje mnóstwo satysfakcji i pięknych wspomnień. Wciąż pamiętam uczucie, kiedy stoi się na murawie podczas hymnu Ligi Mistrzów. Czujesz jak ciarki przechodzą po plecach i wiesz, że za chwilę ci świetni piłkarze pokażą, co potrafią także dzięki twojej pracy. Polecam, to świetny zawód, ale ostrzegam, że bardzo wciąga. Zawsze przecież można zrobić coś lepiej!

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.