W środę i czwartek odbyła się pierwsza seria gier w nowym formacie Ligi Europy. Już na start byliśmy świadkami kilku niespodzianek, takich jak, chociażby porażka FC Porto z Bodo/Glimt (2:3) czy domowe zwycięstwo Tottenhamu z Karabachem Agdam. Choć na pierwszy rzut oka wygrana Anglików nie powinna nikogo dziwić, to w rzeczywistość wyglądała nieco inaczej. Wszystko przez to, że gospodarze od siódmej minuty grali w osłabieniu po czerwonej kartce, którą otrzymał Radu Draguszin. Rumun dopuścił się taktycznego faulu, po czym wyleciał z boiska.
To jednak w ogólne nie przeszkodziło Tottenhamowi w strzelaniu goli. Mimo gry w przewadze Karabach nie potrafił stworzyć sobie zbyt wielu sytuacji bramkowych. Między słupkami gości stał Mateusz Kochalski, który przeniósł się do ekipy z Azerbejdżanu podczas ostatniego okna transferowego, odchodząc ze Stali Mielec za 900 tys. euro.
Niestety nie był to najlepszy występ 24-latka. Do jego siatki trafiali kolejno Brennan Johnson, Pape Matar Sarr oraz Dominic Solanke. Ostatecznie grający w dziesiątkę Tottenham zwyciężył 3:0, zgarniając trzy punkty w pierwszej kolejce Ligi Europy. Dla Kochalskiego było to debiut w europejskich pucharach.
Planowo czwartkowe spotkanie miało rozpocząć się równo o godz. 21:00. Tymczasem pierwszy gwizdek na stadionie Tottenhamu wybrzmiał aż 35 minut później. Dlaczego? Wszystko przez to, że kiedy zawodnicy gości jechali w stronę obiektu, w północnym Londynie doszło do dwóch tragedii. W krótkim odstępie czasu na dwóch stacjach - London Euston i Liverpool Street - pociąg śmiertelnie potrącił dwie osoby. W stolicy Anglii zapanował olbrzymi chaos, a kierowcy utknęli w korkach.
Tam znalazł się m.in. autobus z piłkarzami Karabachu Agdam, który ze względu na paraliż drogowy nie mógł na czas dotrzeć na stadion. Ostatecznie gościom udało się dotrzeć na miejsce, jednak z pewnością niezbyt dobrze zapamiętają tamten wieczór. W drugim meczu Ligi Europy ich rywalem będzie szwedzkie Malmo FF.