W ostatniej akcji trzeciej kwarty Jakub Garbacz trafił za trzy z połowy boiska i lubelski Globus poderwał się z okrzykiem radości. Rzadko spotykana akcja miała być impulsem, jakże potrzebnym Polakom w meczu z Niemcami. Piękny rzut Garbacza zmniejszył straty do dziesięciu punktów - lepiej grający od początku spotkania Niemcy prowadzili 61:51.
Impulsu jednak nie było, od początku czwartej kwarty goście kontrolowali wynik. Dopiero w 36. minucie trybuny poderwały się ponownie, bo przebłysk miał Aleksander Balcerowski. Najwyższych w kadrze (219 cm wzrostu), a zarazem jej najmłodszy gracz (21 lat) najpierw efektownie zablokował rywala, a potem zdobył cztery punkty z rzędu. Biało-czerwoni zbliżyli się na 62:67, ale Dominic Lockhart trafił za trzy i po raz kolejny uciszył Polaków.
I w dużym skrócie - tak ten mecz wyglądał. Biało-czerwoni walczyli, gonili, zmniejszali straty, a Niemcy co chwila dawali im prztyczka w nos. Wygrali ostatecznie 72:69 i w grupie D mają bilans 1-1. Polacy po dwóch porażkach są na ostatnim miejscu.
Inaczej niż w czwartkowym, wyjazdowym meczu z Izraelem (porażka 61:69), tym razem Polacy niczym Niemców nie zaskoczyli. Przeciwnicy prowadzili od początku – solidnie bronili i spokojnie wykorzystywali błędy Polaków w obronie. W składzie Niemców nie było oczywiście żadnego z siedmiu graczy NBA, zespół w Lublinie tworzyło 11 graczy z Bundesligi i grający we Włoszech Robin Benzing. Na osłabioną reprezentację Polski w przebudowie (poza weteranami, z których zrezygnował Igor Milicić w Lublinie nie było kontuzjowanych Mateusza Ponitki, Michała Sokołowskiego i Michała Michalaka), to wystarczało.
W pierwszej połowie Polacy mieli właściwie jeden dobry moment – zryw 6:0, kiedy na boisku w czwartej minucie pojawił się Andrzej Mazurczak. Tego dnia – już trzeci rozgrywający po Marcelu Ponitce i Jakubie Schenku. Polacy doprowadzili do remisu 10:10, potem zmienili obronę na strefową, ale niewiele to się zdało – Niemcy wciąż byli na prowadzeniu.
Na początku drugiej kwarty goście po serii rzutów z dystansu wygrywali nawet 25:13. Polacy mieli duże kłopoty z organizacją akcji – nie znajdowali pozycji, często rzucali z trudnych pod presją czasu. Rozgrywający częściej tracili piłki niż dobrze podawali i gdyby Schenk nie trafił trzech trudnych rzutów, wynik byłby jeszcze gorszy.
Agresywna obrona na całym boisku? Było jej dużo mniej niż w Izraelu. Polacy próbowali wywierać nacisk, ale Niemcy byli na to przygotowani, kilka razy kończyli akcje praktycznie bez obrony. Defensywna pułapka przy linii środkowej udała się biało-czerwonym raz – w drugiej kwarcie, za sprawą Michała Kolendy i Balcerowskiego. Ale trzy sekundy po przechwycie ten pierwszy stracił piłkę…
Do przerwy było 30:40, ale drugą połowę koszykarze Milicicia zaczęli lepiej. Przede wszystkim w ataku - akcje były szybsze, odważniejsze, do kosza. Dobrze zaczął tę część Schenk, który przez moment wziął na siebie ciężar zdobywania punktów, do kosza trafiał też Jarosław Zyskowski. Problem w tym, że trafiali też Niemcy - szczególnie z dystansu. Lockhart czy David Kramer potrafili uciszać Polaków trafieniami za trzy w momentach, w których wydawało się, że biało-czerwoni się nakręcają. Pokazową akcję Niemcy zagrali w 27. minucie - po wybiciu zza linii końcowej za swoim koszem, z dwoma podaniami bez kozła i wsadem z powietrza Kramera.
I trochę tak ten mecz wyglądał - Polacy zbliżali się na pięć punktów, Niemcy odpowiadali udanymi akcjami podcinającymi skrzydła. W 29. minucie Benzing trafił za trzy i goście wyszli na prowadzenie 61:48. Po chwili trójkę z połowy rzucił Garbacz, ale ostatecznie na niewiele się to zdało.
Najwięcej punktów dla biało-czerwonych zdobył Schenk - 17. Dzięki bardzo dobrej czwartej kwarcie 16 punktów uzbierał w sumie Balcerowski. U Niemców najskuteczniejszy był Kramer, który rzucił 24 punkty.
Po dwóch kolejkach liderem grupy D z bilansem 2-0 jest Izrael, który w niedzielę pokonał na wyjeździe Estonię 79:69.
Do drugiego etapu eliminacji mistrzostw świata awansują trzy najlepsze zespoły z grupy. Kolejne mecze reprezentacji – 25 i 28 lutego. Polacy dwukrotnie zagrają w tych dniach z Estonią: najpierw na wyjeździe, a potem u siebie.