Doping: NRD wiecznie żywa

Nadciąga nowa dopingowa fala: laboratoria w Kolonii i Moskwie zaczęły dzięki udoskonalonym metodom łapać na sterydach dwa razy więcej sportowców. Metody nowe, ale sam doping stary jak zimna wojna: stanozolol i oral turinabol.

Laboratorium w Kolonii, które w ściganiu dopingu stało się tym, czym La Masia w szkoleniu młodzieży (to laboranci z Kolonii dopadli m.in. Alberto Contadora), wykrywało do tej pory rocznie ok. 200 przypadków stosowania anabolików. W 2013 zebrało ich już - jak wynika z reportażu telewizji ARD - dwa razy tyle, głównie z Europy Wschodniej. Podobne wyniki ma współpracujące z Kolonią laboratorium w Moskwie. Tak działa udoskonalony test pozwalający namierzyć ślady po zażyciu sterydów anabolicznych z o wiele większą dokładnością.

Oznacza to, że np. pozostałości stanozololu, czyli anaboliku, którym napędzał się Ben Johnson przed finałem sprintu w Seulu, są widoczne dla kontrolerów już nie maksymalnie dwa, ale nawet cztery tygodnie po zażyciu. A jeśli wierzyć specjalistom z Moskwy (o tym, skąd to "jeśli wierzyć" - później), czas na złapanie sportowca, który brał oral turinabol, wydłużył się z trzech tygodni do aż pół roku po zażyciu. Międzynarodowy Komitet Olimpijski właśnie bada m.in. tą metodą zamrożone próbki z igrzysk w 2006 roku w Turynie (wkrótce minie osiem lat od ich pobrania, a to jest maksymalny czas wyznaczony przepisami na powtórne badanie).

Laboratorium w Moskwie zebrało już 100 przypadków dopingu, których wcześniej sito kontrolerów by nie wychwyciło. 60 procent z nich to wpadki na stanozololu, pozostałe - na oral turinabolu. Na tym samym oral turinabolu, który po upadku NRD miał tak złą sławę jak Honecker i Stasi. Oral turinabol, najsłynniejsza niebieska tabletka przed viagrą, napędzał enerdowski sport przez dziesięciolecia, zapewniając rekordy, medale. Podawany był w takich dawkach, często w ramach eksperymentów, że narażał kobiety na bezpłodność, mężczyzn na raka jąder, produkował pływaczki mówiące basem, kulomiotkę Heidi Krieger zmienił w kulomiota Andreasa Kriegera.

Sterydowe tabletki były wynalazkiem Jenapharmu, który dziś jest częścią koncernu Schering. Cała grupa byłych enerdowskich sportowców procesowała się z tą firmą o milionowe odszkodowania za współudział w zniszczeniu im zdrowia. A sam lek został wycofany z oficjalnej produkcji. Ale jak w każdym takim przypadku, produkcję przejęły pokątne laboratoria. A oral turinabol ma wzięcie, bo przy małych dawkach ryzyko dla zdrowia jest niewielkie, a efekty (chodzi przede wszystkim o wzrost siły i skrócenie czasu regeneracji) dobre. NRD wraca w farmakologii (o ile kiedykolwiek odeszła), wraca też w mniej kontrowersyjnej formie, choćby w obecnych metodach szkolenia młodzieży w futbolu. Tak chwalony niemiecki system został ponad 10 lat temu zmieniony w oparciu m.in. o rozwiązania sprawdzone w NRD, o czym ostatnio opowiadał m.in. Uwe Roesler w świetnym wywiadzie dla "Daily Mail" .

Nie brakuje jednak ekspertów, którzy hurraoptymizm szefów moskiewskiego laboratorium kwestionują. Wydłużenie czasu na odkrycie pozostałości tej substancji aż do pół roku wydaje im się nieprawdopodobne. Między wierszami są sugestie, że laboratorium mogło trochę upiększyć rzeczywistość, by poprawić sobie opinię. Bo chodzi o to samo laboratorium, które Światowa Agencja Antydopingowa niedawno zawiesiła tymczasowo, dając Rosjanom czas do 1 grudnia na udowodnienie, że są w stanie wyeliminować niedociągnięcia i spełnić wymogi stawiane laboratorium, które ma kontrolować sportowców podczas igrzysk w Soczi. Wyniki olimpijskich testów muszą być nie do podważenia przed sądami, obecne procedury tego nie gwarantowały. Chodzi też o to, by nie było podejrzeń, że laboratorium łapie głównie obcych sportowców, a swoich tylko ostrzega. A były i takie głosy. Mało tego, szef laboratorium Grigorij Rodczenko był podejrzewany o rozprowadzanie dopingu wśród sportowców. Oczyszczono go na razie z zarzutów, ale aresztowano jego siostrę, która okazała się być dilerką dopingu. Jak widać, nie tylko NRD jest wieczna.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.