44-letni Kevin Johnson stoczył na zawodowych ringach 60 walk. 36 z nich wygrał, 22 przegrał, dwie zremisował. Johnson w przeszłości walczył z wielkimi gwiazdami boksu. W 2009 r. jednogłośną decyzją sędziów przegrał walkę o mistrzostwo świata federacji WBC z Witalijem Kliczką. Była to pierwsza porażka Amerykanina w karierze.
W kolejnych latach Johnson przegrywał m.in. z Tysonem Furym, Derekiem Chisorą, Anthonym Joshuą, Kubratem Pulewem, Andym Ruizem Jr czy Danielem Duboisem. O ile wtedy zdarzało mu się jeszcze regularnie wygrywać walki, o tyle teraz wygląda to dużo gorzej.
W sierpniu 2023 r. jednogłośną decyzją sędziów Johnsona pokonał Mark Pietrowskij. Dla Amerykanina była to już 10. porażka w 13. ostatnich starciach. Do pojedynku doszło w Moskwie. Tam Johnson traktowany był już jak "swój".
W kwietniu zeszłego roku Amerykanin ogłosił, że chce przeprowadzić się do Rosji i przyjąć tamtejsze obywatelstwo. - Pochodzę z USA, gdzie ludzie opowiadają głupoty i kłamią. Nie możecie polegać na tym, co mówią. W Rosji jest inaczej. Tu ludzie najpierw robią, potem mówią - stwierdził Johnson.
Na początku sierpnia Johnson poleciał do Samary, gdzie wypełnił dokumenty i złożył wniosek o przyznanie rosyjskiego obywatelstwa. 9 stycznia tamtejsze media poinformowały, że Johnson odebrał już rosyjski paszport.
Co ciekawe, pięściarz przyjął nie tylko rosyjskie obywatelstwo, ale też otczestwo, czyli drugie imię po ojcu, które nadawane jest najczęściej w byłych krajach ZSRR. Johnson przyjął imię po prezydencie Rosji - Władimirze Putinie - o którym już w przeszłości wypowiadał się w samych superlatywach.
- Jestem bardzo szczęśliwy. Jestem też bardzo dumny, że noszę to samo imię, co nasz prezydent i mój ojciec chrzestny. Powiedziałem kiedyś, że przyznając mi paszport, Władimir Putin mnie adoptował, dlatego przyjąłem otczestwo "Władimirowicz" - wyjaśniał Johnson.
44-latek nie mieszka w USA od siedmiu lat. Od tamtej pory żył na Dominikanie, w Kolumbii, Wielkiej Brytanii oraz Niemczech. Teraz sam siebie nazywa 100-procentowym Rosjaninem i jak przyznał, jego największym marzeniem jest partia szachów z Putinem.
- Uwielbiam szachy, warcaby i grę na fortepianie. Uwielbiam wszystko, co zmusza mnie do myślenia. Uwielbiam też Putina. To uczucie fajniejsze niż lody, Boże Narodzenie czy fajerwerki w Nowy Rok. Nie umiem tego lepiej opisać - powiedział Johnson.
- To numer jeden na mojej liście. Poznałem Michaela Jordana czy Mike'a Tysona, ale nie wiem, jak bym się zachował, gdybym poznał Putina. Na początku pewnie by mnie zmroziło. Nie wiem, co bym powiedział, gdybym spotkał jedną z najważniejszych osób na świecie. Pewnie podziękowałbym mu za gościnę i za to, że mogę obok niego stać. A potem pewnie znów by mnie zmroziło - zakończył pięściarz.