Najpierw ''prywiosli'', bo porządny serial od drugiego sezonu wzwyż musi mieć ''prywiosli'' (najlepsze mają ''prywiosli'' już w pierwszym odcinku). W poprzednich odcinkach Cracovia przegrała z Górnikiem i Lechem, ale za to wygrała z Podbeskidziem i chyba tylko dlatego przyjechała w ogóle do Warszawy. Ale nie cała - ze składu tajemniczo wyparował Saidi Ntibazonkiza. Początkowo krążyły plotki, że został porwany przez zaginionego w dzieciństwie brata bliźniaka i zamieszkał przy Beverly Hills 90210, ale ktoś wspominał także o burzy, o jakichś piorunach... Enyłej - Saidi do Warszawy nie przyjechał, a trener Kafarski wyraźnie unikał tematu.
Zapiski kłusownika fot. AK
Zaczęło się rzeczywiście od burzy i piorunów. Polonia wykorzystała fakt, że piłkarze Cracovii myślami wciąż jeszcze byli na odprawie przedmeczowej w szatni i zagrała piłkę w pole karne gości. Dwaliszwili wbiegł, Radomski skorzystał ze swoich ''pałers'' i zrobił się niewidzialny, a Wojciech Kaczmarek przypomniał sobie niedawną wypowiedź prezesa Filipiaka i strzelił ''Rejtana bocznego płaskiego''. Dwaliszwili się wywalił, pan sędzia Lyczmański zagwizdał, a reporterzy wszystkich stacji dokładnie w tym samym momencie wygłosili dokładnie takie samo zdanie: ''Istnieje stara piłkarska prawda, że poszkodowany nie powinien wykonywać rzutu karnego''. Na szczęście Władimer Dwaliszwili nie znał tej prawdy i dał Polonii prowadzenie.
- Po co my to oglądamy - jęknęła towarzyszka niedoli życia kibica Cracovii - Nie moglibyśmy obejrzeć jakiegoś meczu ligi angielskiej, niemieckiej czy choćby burkinafasolskiej?
Zapiski kłusownika fot. AK
... odpowiedział towarzysz Broni. Bronia ucieszyła się, że czekający w lodówce mięsny jeż nie zmarnuje się.
Cracovia wrzuciła piłkę w pole karne - najwyżej wyskoczył Koen van der Biezen - przyjął piłkę głową, odbił ją do tyłu, wywrócił się i pogonił za futbolówką na czworakach. Bronia wstała, poszła do kuchni i zajrzała do lodówki. Mięsny jeż leżał spokojnie na talerzyku i uśmiechał się wesoło. Czyli na ekranie to jednak był prawdziwy van der Biezen...
Polonia atakowała, a Cracovia próbowała kontrować, ale wychodziło jej jak zwykle: a to Visniakovs przyjął sobie piłkę na dwanaście metrów do przodu i nie zdążył jej dogonić, a to Boljević technicznie (czytaj: ''leciuteńko jak puszkiem'') wrzucał piłkę w pole karne, a ziewający Sebastian Przyrowski czekał, aż doturla mu się ona do stóp. - Ale czemu oni nie wchodzą na tę wrzutkę! - krzyczał kibic ''Pasów'', z puszką w jednej ręce i garścią świeżo wyrwanych włosów w drugiej. - Wbiegającym zabrakło tajmingu! - pouczał komentator. - Jakim ''wbiegającym''? Przecież wszyscy stali! Jakiego ''tajmingu''? - Taj Ming - wyjaśniała Bronia - Taka dynastia.
Towarzysz Broni poczuł się trochę ''zaginiony''. Piłkarze Cracovii sprawiali wrażenie zaginionych bardzo. Ich boiskowy badylengłidż, taktyka i jej realizacja sugerowały, że połową myśli są już w autokarze wracającym do Krakowa, a drugą połową - w innym klubie. - Nieprawda! - żachnęli się panowie w paski.
Z boiska wiało nudą, z trybun wiało chłodem, z nieba wiało wiatrem i deszczem. Trener Michniewicz schował się we wnętrzu wielkiej ciemnej kurtki z wielkim ciemnym kapturem, a trener Kafarski pozwalał, by deszcz spływał mu po twarzy. - Taki twardziel? - zapytała Opinia Publiczna. - Aaaależ... - wyjaśniał Głos Wewnętrzny - Deszcz świetnie maskuje łzy.
W przerwie w szatni ''Pasów'' rozwinęła się interesująca dyskusja.
... zagaił kapitan drużyny - Panowie, musimy się wziąć do roboty, jeszcze nie wszystko stracone, to jest sport... - Tak jest - wymamrotał obrońca - Bądźmy prawdziwymi mę... yyy... znaczy... - Mężczyznami? - podsunął kierownik drużyny. - O, właśnie! - ucieszył się obrońca - Nimi. - A w razie czego odkupimy licencję od Termaliki - zachichotał pomocnik. - Sport! - pouczał kapitan - Ideały, imponderabilia, odwieczne wartości, które odwiecznie...
...wtrącił trener. - Nigdy nie spadnie! Cracovia nigdy nie spadnie! - śpiewali kibice Polonii. - A nie mówiłam! - podchwyciła Opinia Publiczna. - Oni coś wiedzą...
Druga połowa zaczęła się od trzech spostrzeżeń. Po pierwsze - obsługa komentatorska nadal używa telefonów marki Samsung, przy czym w tej konkretnej sytuacji nacisk nie jest położony na słowo ''Samsung'', tylko na słowo ''używa''. Po drugie - obslug'a techniczn'a na Konwiktorskie'j nada'l nie poprawił'a napis'u na band'zie reklamow'ej. Po trzecie - patetyczne hasła malowane plakatówkami na prześcieradłach, pod wpływem deszczu szybko zamieniają się w namoknięty pseudoakwarelkowy pejzażyk. Tym razem kibice Polonii usiłowali zagrać Bruno na ambicji i wywiesili hasło dopingujące. Niestety, Bruno wyszedł na boisko dopiero w 60. minucie i jedyne co mógł zobaczyć na transparencie, to czerwone wzgórza nad Soliną. - A ja bym powiedział, że to chyba Kara-kum - zauważył kierownik drużyny.
Zapiski kłusownika fot. AK
W roli niesamowitych ludzi wystąpili Tomasz Brzyski, Edgar Cani, a w roli niesamowitych mocy wystąpił kunszt w miarę celnego dośrodkowania i umiejętność trafienia w piłkę wewnętrzną częścią stopy. Kibice Polonii ucieszyli się z dwubramkowego prowadzenia, a piłkarze Cracovii, czekając na wznowienie gry, próbowali podawać sobie piłkę wewnętrzną częścią stopy i wybuchali radosnym śmiechem za każdym razem, gdy udało się im tego dokonać.
Trener ''Pasów'' gorączkowo poszukiwał nowych rozwiązań taktycznych i personalnych:
Zapiski kłusownika fot. AK
... a sytuacja na boisku przedstawiała się nieco dziwnie... - Dzień dobry, jestem sytuacją i jestem na boisku - przedstawiła się sytuacja. ...bo bramkę Cracovii atakował Tomasz Jodłowiec, a piłkę w ostatniej chwili wybił mu spod nóg Koen van der Biezen. Stoper w roli napastnika i napastnik w roli stopera, a potem się ludzie dziwią, że mecz wygląda tak, jak wygląda... A mecz wyglądał źle. Piłkarze obu drużyn biegali, starając się nie tracić z oczu boiskowego zegara, deszcz padał, wiatr wiał, publiczność ziewała, a Bruno strzelał na bramkę i do bramki. - Ja wiem, że był spalony! - krzyczał trener Cracovii - Ale jakim cudem on w ogóle doszedł do strzału? Co wyście tam robili?
Zapiski kłusownika fot. AK
...odpowiadali obrońcy.
W 86. minucie Cracovia próbowała wziąć wszystkich ''na litość''. Koen van der Biezen wbiegł w pole karne i wywrócił się jak długi, patrząc głęboko w oczy sędziego. Pan sędzia Lyczmański ma miękkie serce, więc zagwizdał i wskazał na ''jedenastkę'', a najbliższemu obrońcy Polonii pokazał czerwoną kartkę. - A dooobra., co mi tam... - machnął rękę Cotra - Chłopaki, idę do szatni, mogę wstawić wodę. Kto chce kawy, a kto herbaty? - Dla mnie z cukrem! - przypominał Marcin Baszczyński. - I drożdżówkę poproszę - uśmiechnął się do Cotry Edgar Cani. - Ależ pamiętam - odwzajemnił uśmiech obrońca - Z serem, prawda?
Van der Biezen strzelił, Przyrowski przepuścił, kibice Cracovii ucieszyli się troszkę, kibice Polonii poklepali ich po mokrych ramionach, mówiąc ''Nie, no... nie było tak źle, tylko jedna bramka różnicy'', a pan Lyczmański odgwizdał koniec meczu.
... powiedziała Bronia i aby osłodzić sobie i towarzyszowi gorycz porażki, sięgnęła do lodówki po mięsnego jeża, a trener Michniewicz uprzejmie dodał: - Jak Cracovia będzie dalej tak grała i uśmiechnie się do niej szczęście, to utrzyma się w ekstraklasie. - Wiele widziałam i wiele słyszałam, ale żeby nazywać ''szczęściem'' komisję licencyjną? - zdziwiła się Opinia Publiczna. - A może rzeczywiście chodziło o Termalikę? - podsunął Głos Wewnętrzny - A pan co o tym sądzi, trenerze? Trener sądził niewiele, ale zwięźle.
Zapiski kłusownika fot. AK
Polonię czekały teraz kolejne mecze o udział w europejskich pucharach, Cracovię - kolejne mecze o utrzymanie, a publiczność obu zespół konieczność/przyjemność/możliwość (niepotrzebne skreślić) oglądania kolejnych odcinków serialu.
Zapiski kłusownika fot. AK
PS. W rolach ''poligonowych'' wystąpili aktorzy serialu ''Misfits'': trenera Kafarskiego zagrał Joseph Gilgun, Arkadiusza Radomskiego - Iwan Rheon, innych piłkarzy - Antonia Thomas, Nathan Stewart-Jarrett, towarzysza Broni zagrał Robert Sheehan, a samą Bronię - Lauren Socha. Oklaski.
Andrzej Kałwa
Poligon to rubryka Z czuba.pl w której Andrzej Kałwa pisze o polskiej ligowej rzeczywistości, która jaka jest - każdy widzi, a niektórzy nawet sądzą, że ją rozumieją.