To były decydujące okrążenia kwalifikacje. Na przedostatnim zakręcie kontrolę nad swoim samochodem stracił Valtteri Bottas i z dużym impetem uderzył w barierki. Przed nim linię mety minął Charles Leclerc z Ferrari, który nie był świadomy wydarzeń za jego plecami. Za Bottasem jechali kolejno Lewis Hamilton, Sebastian Vettel i jako ostatni Max Verstappen. Było oczywiste, że przy okazji takiego wypadku na torze powinny pojawić się żółte flagi, oznaczające konieczność zwolnienia w tym miejscu (pojedyncza żółta flaga) albo wręcz porzucenia okrążenia pomiarowego (podwójne żółte flagi - mówią o niebezpieczeństwie i możliwości pojawienia się ludzi na torze). Lewis Hamilton i Max Verstappen poprawili swoje czasy, natomiast Sebastian Vettel ewidentnie odpuścił i nie poprawił swojego wyniku. Od razu zapachniało kontrowersjami. Powtórki pokazały jasno. Lewis Hamilton, który jechał tuż za Bottasem nie zwolnił, ponieważ nie pojawiła się jeszcze żadna sygnalizacja.
Sytuację skomplikował fakt, że zazwyczaj sygnalizacja pojawia się jednocześnie na specjalnych panelach diodowych przy torze, na wyświetlaczach w kierownicach oraz poprzez tradycyjne machanie flagami przez sędziów. W tym wypadku nie zadziałał system elektroniczny i jedyną sygnalizację stanowił sędzia machający żółtą flagą. Co ciekawe sędziowie nie od razu zajęli się analizą tej sytuacji i wyglądało na to, że zamierzają ją zignorować. Oliwy do ognia dolał jednak sam Max Verstappen, który zapytany na konferencji prasowej o zdarzenie z kwalifikacji wypalił, że doskonale widział co się stało, ale minął Bottasa nie zdejmując nogi z gazu. Poprawił nie tylko czas okrążenia, ale pobił także rekord w ostatnim sektorze. Tego było widocznie za wiele. Sędziowie przeanalizowali sprawę, wezwali Max Verstappena na dywanik, sprawdzili zapisy telemetrii z jego samochodu i wydali wyrok - kara przesunięcia o trzy pozycje na starcie.
Robert Kubica: Ściganie się jest dla mnie priorytetem [WIDEO]
Kibice szybo się podzielili i w mediach społecznościowych rozgorzała dyskusja, czy kara jest zasłużona, czy nie. Należą się więc pewne wyjaśnienia.
1. Nie ma znaczenia, czy wcześniejsze okrążenie również dawało Maxowi Verstappenowi pole position. Tu nie chodzi bowiem o anulowanie czasu okrążenia, a karę za ignorowanie sygnalizacji sędziów.
2. Czy miał wystarczająco dużo czasu, by tę flagę zobaczyć? Ewidentnie tak, skoro jadący przed nim Sebastian Vettel również ją zobaczył i zwolnił przed metą.
3. Czy ma znaczenia, że nie zadziałał elektroniczny system na panelach? Nie ma, właśnie na wypadek takich zdarzeń funkcjonuje podwójny system, czyli zarówno flagi, jak i panele. Wyjątkiem jest ostatnie okrążenie i flaga w czarno-białą szachownicę. Ten przepis zmieniono przed sezonem 2019, aby uniknąć sytuacji, jaka miała miejsce w zeszłym roku, kiedy modelka Winnie Harlow pomachała flagą o jedno okrążenie za wcześnie. Od tego sezonu kluczowe są informacje na panelach, wyświetlane podczas ostatniego okrążenia, choć na GP Japonii również doszło do pomyłki i wyścig zakończono o jedno kółko za wcześnie. FIA bada dlaczego do tego doszło.
Wracając jednak do wydarzeń w Meksyku trzeba podkreślić kilka istotnych kwestii. Sędziowie nie mogą brać pod uwagę, czy sytuacja dotyczy zdobywcy pole position, czy kierowcy z 17. miejsca. Chodzi bowiem o bezpieczeństwo na torze i lekceważenie zasad może mieć poważne konsekwencje. Przepisy dotyczące żółtych flag doprecyzowano w sezonie 2016, kiedy podczas kwalifikacji na Węgrzech Nico Rosberg, jadąc na przesychającym torze, ustanowił rekord w sektorze, w którym pojawiły się podwójne żółte flagi. Niemiec udowodnił wtedy, że zdjął nogę z gazu, ale błyskawicznie poprawiające się warunki na torze sprawiły, że i tak pojechał szybciej niż na poprzednim okrążeniu. Od tego czasu, kiedy pojawiają się podwójne żółte flagi, kierowcy są zobowiązani do całkowitego odpuszczenia okrążenia. Pojedyncza żółta flaga (tak jak w Meksyku) oznacza, że muszą zwolnić. Kierowcy często tłumaczą się, że widzieli co dzieje się na torze i kontrolowali sytuację. To niestety nie jest dobre wytłumaczenie, ponieważ mogą nie mieć pełnego obrazu wydarzeń i dlatego to nie oni, a sędziowie decydują o tym, kiedy i gdzie należy zwolnić. Trzeba również pamiętać o tym, że wyścigi Formuły 1 ogląda tysiące kierowców na całym świecie i wzorują się na tym co zobaczą w transmisjach. Żółte flagi ostrzegają o niebezpieczeństwie i mają ograniczyć do minimum ryzyko na torze. Wyobraźmy sobie, że Max Verstappen rozbija się dokładnie w tym samym miejscu, w którym stoi zniszczony samochód Valtterego Bottasa. Skutki takiego wypadku mogą być tragiczne, dlatego sędziowie z całą stanowczością powinni egzekwować przepisy. W Meksyku podjęli słuszną decyzję, szkoda że zajęło im to tyle czasu.