W środę, dzień przez rozpoczęciem zawodów Pucharu Świata w biathlonie w Hochfilzen, austriacka policja odwiedziła bazę rosyjskich zawodników. Nie doszło do żadnych zatrzymań, nie zabezpieczono materiału dowodowego. Celem było poinformowanie o prowadzonym postępowaniu w związku z podejrzeniami o doping podczas zeszłorocznych mistrzostw świata.
Działania austriackiej policji są połączone z dochodzeniem w sprawie korupcji i dopingu w Międzynarodowej Unii Biathlonu. Głównym podejrzanym jest były już szef IBU Anders Besseberg, który miał tuszować proceder rosyjskiej kadry.
Mówiło się o podejrzeniach wobec pięciu sportowców i pięciu osób ze sztabu. Z kolei rosyjski dziennikarz Dimitrij Gubernijew ujawnił na Instagramie listę nazwisk rosyjskich sportowców, trenerów, lekarzy i masażystów, którym zarzuca się naruszenie zasad antydopingowych. Na tej liście są takie nazwiska jak: Jewgienij Garaniczew, Aleksandr Łoginow, Anton Szypulin, Irina Starych, Aleksiej Wołkow. Nie wszyscy z tej listy byli obecni na zgrupowaniu w Austrii, zabrakło choćby Szypulina, który jeszcze w tym sezonie nie startował.
- Nigdy nie naruszyłem przepisów antydopingowych. Żaden test nie dał cienia wątpliwości. Nie wiem, o co chodzi w tym procesie. Jestem zły, że to polowanie na czarownice trwa, bo to wpływa negatywnie na moją pewność siebie nie tylko w walce z dopingiem, ale i o dobre imię sportu - napisał Szypulin.
Przeciwko 31-latkowi nie było prowadzone żadne śledztwo, ale w 2018 roku nie dostał zgody na start w zimowych igrzyskach w Pjongczangu.
Rosyjscy sportowcy startują w zawodach w Hochfilzen. W czwartkowym sprincie kobiet Rosjanka Jekaterina Jurłowa-Percht zajęła trzecie miejsce.
Komentarze (7)
Policja w obozie rosyjskich biathlonistów przed PŚ w Hochfilzen. Chodzi o aferę dopingową
Rosjanie twierdzą, że w całej sprawie chodziło tylko o maksymalne wyprowadzenie zawodników z równowagi, co do pewnego stopnia się udało. Niektórzy zawodnicy nie mogli usnąć do rana, a środki nasenne mogły być potraktowane jako doping.