Ekspert mówi wprost o substancji wykrytej u Igi Świątek

- Ta substancja może mieć wpływ na wydolność, choć najnowsze badania tego nie potwierdzają. Pojawiają się za to głosy, że jej rzeczywisty wpływ jest mniejszy niż się przyjęło w środowisku sportowym - tak w rozmowie ze Sport.pl ekspert ds. dopingu Grzegorz Borkowski opisuje wykrytą u tenisistki Igi Świątek trimetazydynę. Opowiada też o modzie na tę zakazaną przez WADA substancję i głośnym przypadku jej użycia przez rosyjską gwiazdę.

Wydawało się, że dwumiesięczna przerwa, którą po US Open zrobiła Iga Świątek, związana była z poszukiwaniem nowego trenera i potrzebą odpoczynku. Okazuje się, że wiceliderka światowego rankingu w tym czasie walczyła też o udowodnienie niewinności. W czwartek Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) zakończyła postępowanie w sprawie Polki. Przyjęto jej argumentację mającą udowodnić brak celowego stosowania zakazanej trimetazydyny, a 23-latka przystała na miesięczną dyskwalifikację. O tej substancji i najsłynniejszym dotychczas przypadku jej wykrycia opowiada Sport.pl Grzegorz Borkowski, kierownik Departamentu Informacji i Edukacji POLADA.

Zobacz wideo Iga Świątek wybrała nowego trenera. "Jestem bardzo podekscytowana"

Moda na trimetazydynę

- Najkrócej mówiąc, trimetazydyna często była stosowana w przypadkach niedokrwistości, czyli generalnie wspomaga układ krwionośny, a w związku z tym może mieć wpływ na wydolność - zaczyna ekspert.

O ile w ostatnich latach często pojawiają się przypadki wykrywania klostebolu u włoskich sportowców lub tych, którzy korzystali z produktów zakupionych w Italii, o tyle trimetazydyna jest charakterystyczna dla produktów z Europy Wschodniej i Środkowo-Wschodniej. W Polsce również jest znana od lat.

- Badania - nawet sprzed 30 lat - pokazują, że w Polsce sportowcy często po nią sięgali. A z drugiej strony są też głosy, że jej rzeczywisty wpływ na organizm jest mniejszy, niż się przyjęło w środowisku sportowym. Jednoznacznych powodów, dla których warto po tę substancję sięgać, nie ma. Często moda sprawia, że jakaś substancja staje się popularna. Szczyt popularności trimetazydyny to przełom wieków i pierwsze lata XXI wieku. Teraz obserwujemy powrót tej mody - często odnajdywana jest, poza lekami, w suplementach diety - tłumaczy Borkowski.

Z badań wynika, że wspomniany clostebol może się dostać do organizmu także przez kontakt "skóra do skóry", a trimetazydyna jedynie drogą doustną. Świątek argumentowała, że u niej zanieczyszczony był lek z melatoniną, który przyjmuje od wielu lat. Stosuje go ze względu na kłopoty ze snem. ITIA przyjęła to wytłumaczenie, a miesięczna dyskwalifikacja to efekt stwierdzenia "braku wyraźnej winy lub zaniedbania".

- Ze względu na poprawę wydolności spodziewamy się wykrycia trimetazydyny np. u kolarzy czy lekkoatletów, a okazuje się, że często była spotykana w dyscyplinach, w których jej wpływ wydaje się bardzo ograniczony - zaznacza ekspert.

U Świątek wykryto to samo co u słynnej Rosjanki

Borkowski nie przypomina sobie na szybko znanego przypadku wykrycia wcześniej tej substancji w tenisie. Przywołuje za to sprawę Marii Szarapowej, u której wykryto meldonium - inną zabronioną substancję poprawiającą wydolność. O trimetazydynie z kolei było bardzo głośno w 2022 roku za sprawą innej Rosjanki - łyżwiarki figurowej Kamili Walijewej.

- Było kilka głośnych przypadków, szczególnie dotyczyły one sportowców z Rosji. Albo wykrywano u nich trimetazydynę, albo meldonium. Ogółem te substancje często występują w lekach z różnych grup produkowanych za naszą wschodnią granicą. Jeśli lek pochodzi z Białorusi, Ukrainy czy Rosji, to jest duże prawdopodobieństwo - niezależnie od grupy leków - że któraś z tych substancji może się tam znaleźć - podsumowuje dawny przedstawiciel POLADA.

W komunikacie opublikowanym w czwartek przez ITIA podano, że w przypadku Świątek chodziło o lek wyprodukowany i sprzedany w Polsce bez recepty. Postępowanie w sprawie trwało półtora miesiąca i zakończyło się pomyślnie dla Polki. Została co prawda ukarana, ale symbolicznie. Apelację w tej sprawie może jeszcze złożyć m.in. WADA, która skorzystała z tej możliwości w przypadku Jannika Sinnera. Lider rankingu ATP przekonywał, że wykryty u niego w marcu klostebol trafił do jego organizmu przez kontakt "skóra do skóry". Maść zawierającą tę substancję stosował na skaleczony palec jego fizjoterapeuta, który potem masował Włocha. ITIA tu stwierdziła "brak winy lub zaniedbania", wobec czego zastrzeżenia zgłosiła potem WADA.

Finalna decyzja odnośnie Walijewej zapadła dopiero na początku obecnego roku. Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) uznał ją wtedy za winną naruszenia zasad antydopingowych i nałożył na nią czteroletnią dyskwalifikację, która zakończy się 25 grudnia 2025 roku. Wszystkie jej osiągnięcia od końca 2021 roku zostały anulowane. Do CAS trafiła również sprawa piłkarza Jakuba Świerczoka, u którego trzy lata temu w jego organizmie również wykryto trimetazydynę. Występował wtedy w japońskim klubie Nagoya Grampus, a Azjatycka Konfederacja Piłkarska nałożyła na niego czteroletnią dyskwalifikację. Trybunał Arbitrażowy w Lozannie pozytywnie rozpatrzył odwołanie zawodnika przekonującego, że zabroniona substancja znalazła się w jego organizmie w wyniku zanieczyszczenia suplementu diety.

- Zawodnik po pozytywnym wyniku testu z automatu jest traktowany jako winny. Musi dopiero udowodnić niewinność, a przedstawione dowody mają wielkie znaczenie. Muszą pokrywać się m.in. z dawką wykrytą w próbce. Tłumaczenia muszą więc być bardzo logiczne, bo w innym przypadku sportowiec zostaje karany - podkreśla Borkowski.

Na poczet miesięcznej dyskwalifikacji Świątek zaliczono już okres od 12 września do 4 października. Pierwsza data to termin nałożenia na zdobywczynię pięciu tytułów wielkoszlemowych tymczasowego zawieszenia po otrzymaniu informacji o jej pozytywnym wyniku testu na obecność zakazanej substancji. Na początku października - po pozytywnym rozpatrzeniu apelacji Polki - zostało ono zdjęte. Jak podano w komunikacie ITIA okres zawieszenia Świątek zakończy się 4 grudnia.

Więcej o: