Choć bobsleje i skeleton to dyscypliny, w których Polska do potęgi nigdy nie należała, miniony już sezon przyniósł niejeden powód do radości. Głównie za sprawą duetu Linda Weiszewski - Klaudia Adamek. Polki spisywały się nadspodziewanie dobrze w Pucharze Świata, potrafiły zająć nawet 9. miejsce w Winterbergu w rywalizacji monoboistek (bobslejowa wersja wieloboju), co jak na polskie warunki jest znaczącym osiągnięciem. W kolei w lutym Weiszewski została dwukrotną brązową medalistką mistrzostw świata juniorów.
Niestety ten sam miesiąc przyniósł jej także bardzo bolesny dramat. Nasza reprezentantka w wyniku wypadku straciła kawałek serdecznego palca w prawej dłoni. Kontuzja zakończyła przedwcześnie jej zmagania w tym sezonie i odebrała szansę udziału w mistrzostwach świata w Lake Placid w pierwszej połowie marca. Początkowo pojawiały się informacje, że doszło do tego podczas treningu. Jednak te doniesienia postanowiła rozwiać sama Weiszewski.
Urodzona w Niemczech Polka udzieliła wywiadu dla TVP Sport nt. feralnego dnia, w którym doszło do wypadku. Okazuje się, że wszystko wydarzyło się w sytuacji z pozoru dość błahej. Mianowicie w trakcie ładowania sprzętu bobslejowego do ciężarówki. Zadecydował jeden zły wybór.
- Złapałam za kufy, czyli ochraniacze na płozy od boba i niestety trener, zamiast popchnąć kufy, popchnął boba i płoza przejechała mi po palcu. Spojrzałam na palec, mówię, jest kość, ale nie wierzyłam w to, więc złapałam szybko i to już mnie zabolało. Jeszcze raz spojrzałam i zastanawiałam się, gdzie jest mój palec. Popatrzyłam na płozę, a palec był między nią a kufą. To dla mnie trochę traumatyczne. Jak kładę się spać, nadal mam to przed oczami - opowiedziała Weiszewski.
- Mogłam poprosić o narkozę i iść spać, a poprosiłam o znieczulenie, więc całą operację wszystko słyszałam. Jak odrywają mi kawałki kości, jak piłują, zaszywają. Obok była pielęgniarka i poprosiłam o piosenkę "Bohemian Rapsody", zaczęliśmy śpiewać wszyscy razem i jakoś to poszło - zdradziła Polka, która ujawniła także, że popłakała się, gdy po wszystkim spojrzała na swój znacznie skrócony palec.
Zapytana o dalszą karierę, Weiszewski ujawniła, że ubytek w jednej z dłoni nie przeszkodzi jej w kontynuowaniu startów. W podjęciu decyzji pomogła jej jedna z najbardziej utytułowanych bobsleistek świata. - Napisała do mnie mistrzyni olimpijska i świata Laura Nolte, że był kiedyś bobsleista, który sterował bez czterech palców. Powiedziała mi, że mam się nie załamywać, mam się stać silniejsza i wrócić do sportu - opowiedziała reprezentantka Polski.