Już po pierwszych plotkach o rzekomym podpisaniu umowy przez WTA z saudyjskim Public Investment Fund Martina Navratilova była jedną z krytykujących ten pomysł. Wraz z Chris Evert napisała nawet list do dyrektora generalnego WTA Steve'a Simona, gdzie wyraziła sprzeciw. Legendy tenisa pisały m.in. o nierównym traktowaniu kobiet w Arabii Saudyjskiej, nieposzanowaniu środowisk LGBT i łamaniu praw człowieka. Jak widać, nie poskutkowało.
2 listopada wystartował turniej w Rijadzie, a Navratilova już kilka miesięcy temu deklarowała, że się na nim nie pojawi. Ze wpisów legendy w serwisie X wygląda na to, że faktycznie nie pojechała do Arabii Saudyjskiej, a zmagania ogląda w telewizji. Jej uwagę przyciągnęła jedna rzecz, o której nie omieszkała nie wspomnieć.
"Uważam, że to naprawdę dziwne nie widzieć publiczności podczas transmisji meczów" - zaczęła wpis Navratilova. "Ani w trakcie meczu, ani po meczu. Po prostu dziwne" - dodała legenda żeńskiego tenisa.
Nie wiadomo jednak, czy Navratilovej chodziło o rzekome pustki na trybunach w Rijadzie, czy fakt, że realizatorzy niechętnie pokazują trybuny podczas meczów WTA Finals. Prawdopodobnie była to jednak sugestia, że niewielu fanów chce oglądać tenisa w Arabii Saudyjskiej. "Na trybunach nie ma wielu osób" - pisali fani pod wpisem legendy tenisa. "Brak fanów to tylko jeden z powodów, dla którego WTA Finals nie powinno odbywać się w Rijadzie" - wtórował Navratilovej inny z kibiców.
"Przeniesienie WTA Finals do Arabii Saudyjskiej oznaczałoby krok wstecz. Ze szkodą dla WTA, kobiecego sportu i wszystkich kobiet" - pisały Navratilova i Evert w liście sprzed kilku miesięcy. Można przypuszczać, że do tej pory nie zmieniły zdania. Rywalizacja w WTA Finals potrwa do 9 listopada, na kiedy zaplanowano finał.