- Nie było na korcie żadnej sytuacji, żebym nie czuła kontroli. To było komfortowe. Cieszę się, że zapracowałam na taki wynik, że pozostałam w optymalnym skupieniu i dyscyplinie - przyznała Iga Świątek po zwycięstwie nad Anastazją Potapową w czwartej rundzie Roland Garros. Polka wygrała 6:0, 6:0 w 40 minut. W ćwierćfinale liderka rankingu zmierzy się z Marketą Vondrousovą.
Jej rywalka była naturalnie w zdecydowanie gorszym nastroju. Nie tylko z powodu dotkliwej porażki, ale także swojego samopoczucia w ostatnich dniach. - Właściwie tego można było się spodziewać - wypaliła w kontekście wyniku. - Niestety, przez ostatnie kilka dni nie czułam się zbyt dobrze fizycznie i psychicznie. Wczoraj znowu cały dzień siedziałam na kortach, nie zregenerowałam się i nie trenowałam. Niestety takie są warunki u nas w tym roku. Jak powiedzieli mi ludzie z zewnątrz, którzy się na tym znają, dziś wyszło na jaw, coś, co kumulowało się we mnie od dawna - kontynuowała rosyjska zawodniczka, dla której był to najlepszy występ w tym sezonie obok ćwierćfinału w Indian Wells.
- Bardzo długo tłumiłam w sobie stres, który narastał z powodu przełożenia, deszczu, braku treningów. Przez cały ten chaos nastąpiła eksplozja, prawie całą noc nie spałam, czułam, że mój organizm szwankuje. Oczywiście miło jest wygrywać deblu, ale musimy zastanowić się, co dalej robić, żeby jakoś zregenerować siły - podsumowała Rosjanka, która równolegle rywalizuje także w grze podwójnej. Jej partnerką jest Yana Sizikowa. Awansowały przez pierwszą rundę i w następnej zagrają z rozstawioną z ósemką partą Dolehide/Krawczyk. To spotkanie odbędzie się w poniedziałek o godz. 11:00, więc Potapowa ma mało czasu na regenerację.
Natomiast przed Igą Świątek dzień odpoczynku. Do gry wróci we wtorek, gdy zagra w ćwierćfinale z Marketą Vondrousovą. To szósta tenisistka świata, która w Paryżu dotarła niegdyś do finału. Będzie to ich piąte starcie, wszystkie dotychczasowe wygrała Polka.