W barwach szczecińskiej watahy zadebiutował litewski gigant, Ovidijus Galdikas. Głównymi aktorami niedzielnego widowiska były jednak inne stosunkowo nowe twarze - Russel Robinson oraz Brandon Brown. O ile ten pierwszy nie zaliczył jeszcze słabego spotkania w barwach Wilków, o tyle na taki popis Browna, kibice w Szczecinie czekali w zasadzie od początku jego pobytu w klubie.
Ospały początek
Podopieczni Marka Łukomskiego w swoim stylu słabo weszli w pierwszą kwartę, która zaczęli od stanu 4:13. Popłoch pod koszem siał były zawodnik szczecińskiego klubu, Witalij Kowalenko. W porę grę watahy uporządkował jednak Robinson i gospodarze najpierw dogonili swoich rywali, a po 10 minutach mieli nawet minimalnie prowadzenie. W drugiej kwarcie kibice w Azoty Arenie oglądali dość wyrównane spotkanie i wrocławianie konsekwentnie nie pozwalali Wilkom Morskim na zwiększenie dystansu. Na półmetku było 40:36.
Trzecia kwarta zadecydowała
Śląsk w pierwszej połowie podyktował więc zaskakująco trudne warunki, ale jak się okazało, pary starczyło im tylko na 20 minut. Trzecia kwarta zaczęła się od prowadzenia drużyny Łukomskiego 14:0 i to był przełomowy moment tego spotkania. W tym fragmencie meczu, Wilki Morskie zdeklasowały swoich rywali, a dzieła zniszczenia celną "trójką" dokonał Brandon Brown. W ostatniej odsłonie niedzielnego pojedynku trzeba było tylko spokojnie dowieźć wysokie prowadzenie do końca i szczecinianie nie mieli z tym żadnych problemów.
Gospodarze wygrali 89:64 i dzięki dodatniemu bilansowi 12-11, są już na ósmym miejscu w tabeli. W tej chwili oznacza to awans do fazy play-off, która jest celem na ten sezon.
King Wilki Morskie Szczecin - Śląsk Wrocław 89:64 (25:23, 15:13, 30:12, 19:16)
King Wilki: Brown 16, Robinson 14, Gaines 13, Nikolić 10, Kikowski 8, Leończyk 7, Nowakowski 6, Garbacz 6, Majewski 5, Galdikas 3, Aiken 1, Majcherek 0.
