1. Polska zaczęła grać
W 20. minucie kontrę skończył Michał Daszek i przy wyniku 5:11 trener Egiptu poprosił o czas. W naszej ekipie kapitan Sławomir Szmal krzyczał do kolegów, że zbyt ciężko pracowali na tę przewagę, by ją roztrwonić. Wreszcie w szeregach brązowych medalistów ostatnich mistrzostw świata było widać taką koncentrację, z jaką trzeba grać na igrzyskach olimpijskich. Kiedy w 40. minucie Daszek skończył kontrę na 21:12 było już jasne, że spokojnie pokonamy drużynę, która w dwóch pierwszych kolejkach - w odróżnieniu od nas - zachwyciła. Egipcjanie przegrali jednym trafieniem ze Słoweńcami (26:27) i jednym pokonali wicemistrzów olimpijskich, Szwedów (26:25). Z Polską nie mieli szans, bo wreszcie staliśmy twardo w obronie, pomagając odbijać piłki Szmalowi, z obrony wyprowadziliśmy kontry (w całym meczu osiem, wykorzystaliśmy siedem), wreszcie podnieśliśmy skrzydła (pięć trafień, a ostatnio, z Niemcami, ani jednego) mieliśmy lidera w osobie - będącego nim zazwyczaj - Michała Jureckiego, a ponad wszystko wyglądaliśmy jak prawdziwy zespół. Uff, dobrze, że Polska w końcu zaczęła grać.
2. Terminator wrócił
Po 14 minutach prowadziliśmy 7:4, a Michał Jurecki miał zapis 4/4. Bodaj najbardziej charakterny z naszych gladiatorów z Brazylią i Niemcami grał słabo, raczej powłóczył nogami niż, przeprowadzał swoje słynne rajdy terenowe. Teraz to on dał sygnał do takiego ataku, który od razu pokaże rywalowi jego miejsce. Szkoda, że pięć sekund przed końcem pierwszej połowy na stopę Jureckiego upadł Mateusz Kus i rozgrywający nabawił się kontuzji. Staw skokowy na pewno został podkręcony, "Dzidziusia" zniesiono za boisko, a za moment zwieziono go do szatni na wózku inwalidzkim. Z Egiptem już nie zagrał, teraz na pewno przejdzie badania, ale nie martwmy się na zapas. Już na początku drugiej połowy szalał za linią boczną boiska. Nogę próbował rozbiegać, akcje kolegów fetował, nie zważając na kontuzję, żył boiskowymi wydarzeniami tak mocno, jakby nie wyobrażał sobie, że mógłby nie wrócić na nie już w sobotnim meczu ze Szwecją.
3. To dopiero pierwszy krok
Po porażkach z Brazylią (32:34) i Niemcami (29:32) dużo było powodów do niepokoju. Byli zawodnicy kadry i trenerzy nie przestawali wyliczać mankamentów w naszej grze. Wszyscy martwiliśmy się, czy nie jest ich zbyt dużo, by myśleć o marzeniach, z którymi reprezentacja jechała na igrzyska. Mecz z Egiptem miał być trudny, zacięty. Nie był i to cieszy. Bardzo dobrze, że wreszcie jest za co chwalić zespół Tałanta Dujszebajewa. Ale nie zapominajmy, że to dopiero pierwszy krok tej ekipy. I że mimo wszystko wykonany w starciu z rywalem najłatwiejszym. Szwedzi, z którymi zmierzymy się w przedostatniej, czwartej kolejce grupy B, też zaczęli turniej od dwóch porażek, a po trzech kolejkach mogą mieć serię nawet trzech przegranych meczów (zagrają ze Słowenią w nocy z czwartku na piątek naszego czasu). Tak czy inaczej z nami będą musieli wygrać. My też musimy. Tu jeszcze będą nerwy, ćwierćfinał jeszcze wciąż daleko.
Komentarze (5)
Rio 2016. Polska - Egipt 33:25. Trzy rzeczy po meczu: Polska zaczęła grać, Terminator wrócił, ale to dopiero pierwszy krok
Z Burkina Faso byłby jeszcze lepszy.
Terminator wcale się nie przebudził. Po prostu przeciwnik pozwolił mu na wiele i tyle.
Gra nadal pozostawia bardzo wiele do życzenia. Nasz środkowy obrońca Kus to kawał kloca, który łapie tylko kary i brutalnie fauluje. Jeśli nie będzie zdecydowanej poprawy gry w obronie, to o zwycięstwach ze Szwecją i Słowenią możemy zapomnieć...
- Obrona zupelne dno,atak duzo biegania i brak podan na skrzydlo,trzech atakujacych obok siebie i srodkiem.Troche lepszy przeciwnik od Egipcjan,obnazy braki.Wkrotce Szwedzi zweryfikuja to przebudzenie i sprowadza do szeregu tam gdzies pod koniec.