Oficjalnie potwierdzenia i pewności jeszcze nie ma. Nieoficjalnie wiadomo, że Arkadiusz Milik jest bardzo bliski transferu do Romy. W sobotę reprezentant Polski przeszedł pierwsze testy medyczne w szwajcarskiej klinice Klinik Gut w St. Moritz. To zaufana klinika Dana Friedkina, amerykańskiego miliardera, który od stycznia bieżącego roku jest właścicielem rzymskiego klubu.
Sobota była dla Milika bardzo trudnym i aktywnym dniem. Jak relacjonują dziennikarze "La Gazzetta dello Sport", już przed 7 rano opuścił dom w Posillipo (zamożna dzielnica znajdująca się nad Zatoką Neapolitańską), udając się samochodem do Rzymu. Tam stawił się na lotnisku Ciampino, skąd leciał do Szwajcarii. Przed lotem, podczas którego w prywatnym samolocie towarzyszył mu m.in. Massimo Manara, dyrektor medyczny Romy, Milik został jednak na chwilę zatrzymany przez policjanta, ponieważ nie miał na twarzy maseczki ochronnej.
- Był tak śpiący, że jej zapomniał - pisze "LGdS". Policjant poprosił zawodnika do jednego z pomieszczeń przeznaczonych dla służb odpowiadających za bezpieczeństwo obiektu - tam przekazał zawodnikowi jednorazową maseczkę. Zanim to jednak zrobił, zrobił sobie wspólne zdjęcie z piłkarzem. Cała sytuacja została nagrana i udostępniona w internecie.
Badania w klinice w Sankt Moritz przeszły pomyślnie. Włoscy dziennikarze zdradzili, że Romie zależało przede wszystkim na sprawdzeniu stanu zdrowia kolan 26-latka (Milik w przeszłości dwukrotnie zrywał więzadła krzyżowe, raz w prawym, a raz w lewym kolanie). Badania na szczęście nie wykazały nic niepokojącego.
Poza sprawdzeniem stanu kolan Milika, Roma zaplanowała jeszcze szereg innych badań. Nie na wszystkie starczyło w piątek czasu, dlatego Polak po kilku godzinach wrócił do Rzymu. Stamtąd udał się w podróż powrotną do Napoli - takie działanie poleciły mu władze Romy, choć wiadomo, że w barwach neapolitańczyków 26-latek już prawdopodobnie nie zagra. Na pewno nie zrobi tego w niedzielę, ponieważ drużyna Gennaro Gattuso gra na wyjeździe z Parmą, a Milika zabrakło w kadrze meczowej.
Dlaczego więc Polak nie został w Rzymie? Jego transfer wciąż stoi bowiem pod znakiem zapytania. Transakcja zależy od bardzo wielu zmiennych. Po pierwsze zależy od tego, czy z Romy odejdzie Edin Dzeko, którego chce Juventus. Po drugie zależy od zachowania Napoli, które z jednej strony Milika już nie chce, ale z drugiej nie zamierza mu ułatwiać odejścia. "La Gazzetta poinformowała", że za Milikiem wciąż ciągną się konsekwencje słynnego buntu z 5 listopada, gdy niemal wszyscy gracze Napoli zwrócili się przeciwko odgórnie wydanej decyzji o karnym zgrupowaniu po słabym występie w Lidze Mistrzów. Jedną z konsekwencji tamtego protestu może być proces sądowy dotyczący praw wizerunkowych, o które Napoli zawsze bardzo mocno dba. Jak podkreśla "LGdS", Dawid Pańtak i Fabrizio De Vecchi, przedstawiciele piłkarza, szukali mediacji, ale Napoli się nie ugięło. "Aby dojść do porozumienia, Milik musiałby zrezygnować z kilkumiesięcznej pensji i zawsze pozostawać w gotowości na ewentualny proces cywilny" - czytamy.
Milik jest piłkarzem Napoli od 2016 roku (trafił do Włoch po Euro 2016). Od tamtej pory do dziś w barwach neapolitańskiego zespołu rozegrał 122 spotkania, w których strzelił 48 goli i zaliczył 5 asyst.
Przeczytaj także:
Komentarze (10)
Arkadiusz Milik poleciał na testy przed transferem. Nagle zatrzymał go policjant [WIDEO]