Arkadiusz Milik poleciał na testy przed transferem. Nagle zatrzymał go policjant [WIDEO]

Arkadiusz Milik w ciągu kilkudziesięciu najbliższych godzin prawdopodobnie podpisze kontrakt z AS Romą. Polski napastnik w piątek udał się na testy medyczne przed przenosinami do nowego klubu. Na lotnisku Ciampino został upomniany przez policjanta, ponieważ nie miał na twarzy maseczki ochronnej. - Był tak śpiący, że o niej zapomniał - pisze "La Gazzetta dello Sport".

Oficjalnie potwierdzenia i pewności jeszcze nie ma. Nieoficjalnie wiadomo, że Arkadiusz Milik jest bardzo bliski transferu do Romy. W sobotę reprezentant Polski przeszedł pierwsze testy medyczne w szwajcarskiej klinice Klinik Gut w St. Moritz. To zaufana klinika Dana Friedkina, amerykańskiego miliardera, który od stycznia bieżącego roku jest właścicielem rzymskiego klubu.

Zobacz wideo "Jest drugie dno wejścia CBA do PZPN. Boniek zakiwał się w tej sytuacji" [SEKCJA PIŁKARSKA #63]

Ciężki dzień Milika. "Był tak śpiący, że zapomniał maseczki"

Sobota była dla Milika bardzo trudnym i aktywnym dniem. Jak relacjonują dziennikarze "La Gazzetta dello Sport", już przed 7 rano opuścił dom w Posillipo (zamożna dzielnica znajdująca się nad Zatoką Neapolitańską), udając się samochodem do Rzymu. Tam stawił się na lotnisku Ciampino, skąd leciał do Szwajcarii. Przed lotem, podczas którego w prywatnym samolocie towarzyszył mu m.in. Massimo Manara, dyrektor medyczny Romy, Milik został jednak na chwilę zatrzymany przez policjanta, ponieważ nie miał na twarzy maseczki ochronnej.

- Był tak śpiący, że jej zapomniał - pisze "LGdS". Policjant poprosił zawodnika do jednego z pomieszczeń przeznaczonych dla służb odpowiadających za bezpieczeństwo obiektu - tam przekazał zawodnikowi jednorazową maseczkę. Zanim to jednak zrobił, zrobił sobie wspólne zdjęcie z piłkarzem. Cała sytuacja została nagrana i udostępniona w internecie.

Badania w klinice w Sankt Moritz przeszły pomyślnie. Włoscy dziennikarze zdradzili, że Romie zależało przede wszystkim na sprawdzeniu stanu zdrowia kolan 26-latka (Milik w przeszłości dwukrotnie zrywał więzadła krzyżowe, raz w prawym, a raz w lewym kolanie). Badania na szczęście nie wykazały nic niepokojącego.

Pierwsze badania wypadły pozytywnie. Kontraktu wciąż jednak nie ma

Poza sprawdzeniem stanu kolan Milika, Roma zaplanowała jeszcze szereg innych badań. Nie na wszystkie starczyło w piątek czasu, dlatego Polak po kilku godzinach wrócił do Rzymu. Stamtąd udał się w podróż powrotną do Napoli - takie działanie poleciły mu władze Romy, choć wiadomo, że w barwach neapolitańczyków 26-latek już prawdopodobnie nie zagra. Na pewno nie zrobi tego w niedzielę, ponieważ drużyna Gennaro Gattuso gra na wyjeździe z Parmą, a Milika zabrakło w kadrze meczowej.

Dlaczego więc Polak nie został w Rzymie? Jego transfer wciąż stoi bowiem pod znakiem zapytania. Transakcja zależy od bardzo wielu zmiennych. Po pierwsze zależy od tego, czy z Romy odejdzie Edin Dzeko, którego chce Juventus. Po drugie zależy od zachowania Napoli, które z jednej strony Milika już nie chce, ale z drugiej nie zamierza mu ułatwiać odejścia. "La Gazzetta poinformowała", że za Milikiem wciąż ciągną się konsekwencje słynnego buntu z 5 listopada, gdy niemal wszyscy gracze Napoli zwrócili się przeciwko odgórnie wydanej decyzji o karnym zgrupowaniu po słabym występie w Lidze Mistrzów. Jedną z konsekwencji tamtego protestu może być proces sądowy dotyczący praw wizerunkowych, o które Napoli zawsze bardzo mocno dba. Jak podkreśla "LGdS", Dawid Pańtak i Fabrizio De Vecchi, przedstawiciele piłkarza, szukali mediacji, ale Napoli się nie ugięło. "Aby dojść do porozumienia, Milik musiałby zrezygnować z kilkumiesięcznej pensji i zawsze pozostawać w gotowości na ewentualny proces cywilny" - czytamy.

Milik jest piłkarzem Napoli od 2016 roku (trafił do Włoch po Euro 2016). Od tamtej pory do dziś w barwach neapolitańskiego zespołu rozegrał 122 spotkania, w których strzelił 48 goli i zaliczył 5 asyst.

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.