Serie A. Maestro Pirlo odchodzi. Najlepsze rozwiązanie

Patrząc na jego grę, Gennaro Gattuso pytał sam siebie, czy może w ogóle nazywać się piłkarzem. Gianluigi Buffon, oglądając go, przekonał się do istnienia Boga. Andrea Pirlo opuszcza Juventus, by pod koniec swojej kariery spróbować sił w USA. Jego transfer jest najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich stron.

Od lat zachwyca rzutami wolnymi, techniki uczył się, podpatrując słynnego Juninho. Dokładnie analizował jego uderzenia. Wpadł wręcz w obsesję, każda jego myśl krążyła wokół tego tematu. - Przełom nastąpił, gdy siedziałem w toalecie. Niezbyt to romantyczne, ale tak to się stało. Nie chodziło o to, gdzie piłka była uderzana - tylko jak była uderzana. Tylko trzy palce u stopy Juninho dotykały piłki, nie cała stopa, jak można było podejrzewać - napisał Pirlo - pisał w swojej autobiografii "Myślę, więc gram".

Brazylijczyk w ciele Włocha

Sam siebie uważa za piłkarza o podwójnej narodowości, brazylijskiej oraz włoskiej. Zdaniem Dungi, selekcjonera reprezentacji "Canarinhos", to najbardziej brazylijski europejski piłkarz. Marcello Lippi mówi o nim jako o "cichym liderze", jego transfer do Juventusu z Milanu Buffon określił jako "transfer stulecia". Sam siebie nazywa "Pirlinha".

Już od najmłodszych lat wiedział, że jest lepszy od innych. Miał z tego względu problemy, bo koledzy w młodzieżówce Brescii nie podawali mu piłki. Zdarzało mu się płakać z tego powodu, ale nie poddał się i starał się samemu walczyć o piłkę. Słynna jest jego historia o tym, jak w dniu finału mistrzostw świata w 2006 roku najpierw długo spał, a potem grał na PlayStation, "najlepszym wynalazku ludzkości zaraz po kole". I wieczorem został mistrzem świata, wcześniej zaliczył asystę przy bramce Materazziego i pewnie wykorzystał jedenastkę w serii rzutów karnych. W półfinale to on dograł piłkę do Fabio Grosso, która dała Włochom zwycięstwo. "No look pass", ta nonszalancja i spokój w jednym. Geniusz w czystej postaci.

 

- Na boisku jestem jak wędrowny Cygan. Szukam swojego miejsca w wolnym zakątku, by móc choć na chwilę uwolnić się od kryjących mnie rywali czających się za mną jak cienie. Jedyne, czego chcę, to kilka metrów kwadratowych dla siebie - pisał w swojej autobiografii. Być może nigdy nie poznalibyśmy jego geniuszu, nie zachwycalibyśmy się jego wspaniałymi asystami oraz bramkami, gdyby nie Carlo Mazzone. To on w Brescii zauważył, że Pirlo nie powinien grać jako ofensywny pomocnik. Tam mógłby być przygnieciony i stłamszony przez szybszych oraz silniejszych rywali. To na pozycji "registy" - która już chyba zawsze będzie utożsamiana z Pirlo - czyli cofniętego rozgrywającego "Pirlinha" mógł wyrażać siebie za pomocą asyst. To jego sposób na "szerzenie szczęścia". Tu asysta jeszcze z czasów Brescii; ciężko się zdecydować, co jest lepsze - jego podanie czy przyjęcie Roberto Baggio.

 

Artysta wśród atletów

Ale wspomniany fragment z jego książki pokazuje, dlaczego odejście z Juventusu będzie dobre dla wszystkich stron. Po latach nikt nie będzie o tym wspominał, ale Pirlo coraz bardziej odstawał od swoich kolegów w pomocy "Starej Damy". Coraz częściej popełniał proste błędy i tracił piłki, a jego wpływ na grę ofensywną malał. Nie było to widoczne w Serie A, bo od 3/4 piłkarzy tej ligi będzie lepszy nawet 20 lat po zakończeniu kariery. Ale było to zauważalne w trakcie spotkań Ligi Mistrzów z Realem Madryt czy Barceloną.

Stwierdzenie, że był hamulcowym albo piątą kolumną byłoby nieco przesadzone, ale nie stanowił wartości dodanej. Dzisiejsza piłka nożna nie pozostawia miejsca dla takich "wędrujących Cyganów". Wystarczyło spojrzeć na grę Chile w niedawnym finale Copa America, na tych buldogów niedających rywalowi odetchnąć nawet na chwilę. Taki artysta jak Pirlo był coraz częściej tłamszony przez atletów, nie miał czasu, by poprawić sobie piłkę albo zrobić kółeczko. Pod tym względem byłoby tylko coraz gorzej, a tak zostanie zapamiętany przez kibiców w Turynie - i nie tylko - z jak najlepszej strony. Czasem lepiej rozstać się z legendą, niż patrzeć na jej powolny zmierzch.

Zastał Juventus drewniany, zostawił murowany

Gdyby został w Juventusie, trenera Allegriego czekałyby ciężkie decyzje. Wystawianie go kosztem innych pomocników mogłoby być niesprawiedliwe, ale ciężko ot tak posadzić na ławce taką legendę. Tak naprawdę każda decyzja budziłaby ogromne kontrowersje. A Pirlo zostawia Juventus w świetnym stanie, o niebo lepszym od tego, do którego przychodził cztery lata temu.

Bez niego "Stara Dama" nie byłaby dzisiaj tu, gdzie jest. Gdyby nie przyszedł z Milanu, Juventus nie miałby czterech mistrzostw Włoch z rzędu, może i nie zagrałby w finale Ligi Mistrzów. Jak go zastąpić? Allegri może korzystać z usług Vidala, Pogby, Marchisio, Khediry czy Pereyry. Styl gry musi się zmienić, ale niekoniecznie na gorsze. Juventus bez niego nie będzie gorszą drużyną, a Pirlo wreszcie zasmakuje innej kultury piłkarskiej.

Po powrocie z USA może zająć się swoją winiarnią usytuowaną na 10 hektarach. Rocznie powstaje 50 tysięcy butelek z winem. Andrea już jako dziecko pomagał swoim rodzicom w ugniataniu winogron. Nadal to robi, tylko że w ramach treningu przedsezonowego.

Pirlo zdobył niemal wszystko, co się dało. Ale jednego marzenia już nie zdoła spełnić. - Chciałbym strzelić najwięcej goli z rzutów wolnych w Serie A - zdradził w swojej autobiografii. W ten sposób zdobył 27 bramek, o jedną mniej niż Sinisa Mihajlović. Tylko pod tym względem pozostanie niespełniony.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.