Poprzedni sezon nie był udany dla Roberta Lewandowskiego. Choć był najbardziej bramkostrzelnym piłkarzem FC Barcelony - zdobył łącznie 26 goli w 49 meczach - to zawodził w najważniejszych spotkaniach. Zdarzały mu się również dość długie posłuchy strzeleckie, za co spadała na niego spora krytyka. Zanotował także kilka rozczarowujących występów w reprezentacji Polski - szczególnie na Euro, gdzie zdobył tylko jedną bramkę i to z rzutu karnego, choć usprawiedliwiać może go nieco kontuzja. Nic więc dziwnego, że w mediach zaczęto spekulacje na temat przedwczesnego odejścia z Barcelony.
- Odejście zdecydowanie nie wchodzi w grę. Jak dotąd nie zastanawiałem się nad tym przez choćby sekundę. Ani o przeprowadzce do Arabii Saudyjskiej, ani do USA. W tej chwili nie ma to sensu. Dopóki będę czuł się tak dobrze, jak teraz, i uświadomię sobie, że na treningach nikt mnie nie wyprzedza, chcę grać dalej - podkreślał. I faktycznie Polak został w Barcelonie. Co więcej, w tym sezonie znów strzela jak na zawołanie. Pytanie tylko, czy jego gra będzie ekscytować kibiców. Czy kogoś będzie ekscytować jego rywalizacja z innymi gwiazdami ligi?
Na to pytanie odpowiedzieć próbował Leszek Orłowski, dziennikarz Canal+Sport i redaktor tygodnika "Piłka Nożna". Jego zdaniem Lewandowski ma już lata świetności za sobą. W związku z tym raczej nie będzie on gwiazdą ligi.
- To powoli początek końca. Robert jest już po drugiej stronie góry. Ma 36 lat. Świat nie ekscytuje się już zawodnikami w tym wieku. Szacunek i uznanie za to, jak nasz reprezentant gra na początku sezonu, ale lokomotywą promocyjną La Ligi niestety już nie zostanie. (...) Już nigdy nie będzie lokomotywą napędową La Ligi i trzeba się z tym pogodzić - podkreślał w rozmowie z WP SportoweFakty.
Co więcej, wskazał innego piłkarza, który powinien przejąć pałeczkę po Lewandowskim w tym aspekcie. - Niewątpliwie w tę rolę wejdzie Lamine Yamal - dodawał. I jego zadaniem to właśnie rywalizacja młodego Hiszpana z Kylianem Mbappe, a więc gwiazdą Realu Madryt, może rozgrzewać kibiców La Ligi do czerwoności w kolejnych latach. - Ten duet może stanowić swoistą lokomotywę La Ligi, jak kiedyś Cristiano Ronaldo i Lionel Messi - kontynuował.
I trudno z tym polemizować. Choć Polak znajduje się obecnie w znakomitej formie - wystąpił w pięciu spotkaniach, zdobywając cztery gole - to jednak wydaje się, że już bliżej mu do zakończenia kariery niż do powtórzenia wyników z najlepszych sezonów. I to mimo że znów współpracuje z Hansim Flickiem, pod okiem którego w przeszłości strzelał najwięcej bramek.
W minioną niedzielę Lewandowski znów pojawił się na murawie od pierwszych minut, ale nie dograł całego spotkania z Gironą (4:1). Zaprezentował się dość słabo, choć zanotował dość przypadkową asystę. Trener postanowił zmienić go w 69. minucie. "Girona najlepiej radziła sobie atakami Lewandowskiego", "Niedokładny" - tak jego występ podsumowały hiszpańskie media. Szanse do rehabilitacji będzie miał w najbliższy czwartek, kiedy to Barcelona zagra z Monaco w 1. kolejce Ligi Mistrzów.