Zeszłoroczny finał Ligi Mistrzów pomiędzy Realem Madryt a Liverpoolem nie przeszedł do historii jako wybitne sportowe widowisko, ale jako gigantyczny skandal. Mecz opóźnił się o ponad pół godziny, a wszystko przez dantejskie sceny, do których doszło przed wejściem na trybuny podparyskiego Stade de France. Część kibiców nie mogła wejść na stadion, inni zaś forsowali bramy, nie mając biletu. Wyjątkowo brutalnie interweniowała policja i ochrona. Użyto m.in. gazu łzawiącego.
Niezależny raport wykazał, że główną odpowiedzialność za tę sytuację ponosi UEFA, która w należyty sposób nie zabezpieczyła imprezy. Z tego powodu Europejska Unia Piłkarska zaproponowała, że zwróci koszty biletów najbardziej pokrzywdzonym fanom. Jak podało BBC, rekompensaty miałoby otrzymać w sumie nieco ponad 19 000 osób, niezależnie od tego, którą drużynę wspierali. Chodzi o kibiców, którzy weszli na stadion z opóźnieniem, w ogóle nie dostali się na trybuny, niepełnosprawnych oraz zajmujących określone sektory, gdzie odnotowano przepełnienie.
Do tej propozycji negatywnie odnieśli się działacze Realu Madryt. Wydali specjalne oświadczenie, w którym domagają się zwrotu pieniędzy dla wszystkich kibiców. - Niestety uważamy propozycję UEFA za niewystarczającą - można przeczytać na oficjalnej stronie klubu. - Treść raportu, o który poprosiła sama UEFA, podkreśla, że wszyscy kibice, którzy uczestniczyli w finale, byli ofiarami słabej organizacji i widzieli, że ich bezpieczeństwo osobiste było zagrożone. Rzeczywistość jest taka, że wszyscy kibice ucierpieli - tłumaczono dalej.
Sygnał klubu był jasny. W takiej formule nie zamierza współpracować z federacją. - Real Madryt nie zdecydował się wesprzeć ograniczonego systemu rekompensat promowanego przez UEFA, którą prosimy o jego naprawienie i wzięcie na siebie pełnej odpowiedzialności - oświadczył zespół z Madrytu.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Ubiegłoroczny finał Ligi Mistrzów zakończył się zwycięstwem Realu 1:0 po goli Viniciusa Juniora. W zajściach pod stadionem w głównej mierze ucierpieli natomiast kibice Liverpoolu. UEFA w odpowiedzi na oświadczenie Realu zarzuciła mu, że jako jedyna strona nie wziął udziału w przygotowaniu niezależnego raportu.