Liga Mistrzów. Krzynówek: Boenisch sporo potrafi, Lewandowski to idealna "dziewiątka"

- Naprawdę może być tak, że Sebastian Boenisch rozegra świetne zawody i będzie na ustach całej Europy. Chciałbym się przekonać czy w Polsce ktoś potrafi napisać o nim dobre słowo - mówi Jacek Krzynówek przed wtorkowym meczem Manchester United - Bayer Leverkusen w grupie A Ligi Mistrzów. Relacja na żywo z meczów LM od godz. 20.45 w Sport.pl.

Łukasz Jachimiak: Manchester United - Bayer Leverkusen, to z polskiego punktu widzenia najciekawszy z wtorkowych meczów pierwszej kolejki Ligi Mistrzów. Wyobraża pan sobie, że Sebastian Boenisch rozegra świetne spotkanie na Old Trafford?

Jacek Krzynówek: Trudno powiedzieć, jak będzie, ale na pewno Sebastian w Leverkusen gra lepiej niż w reprezentacji Polski. Dlatego nie ma co się bać, jak zagra, choć to jasne, że będzie walczył z dużo lepszymi piłkarzami od tych, z jakimi rywalizował w meczach kadry z San Marino czy nawet z Czarnogórą.

Dlaczego jest tak, że boimy się, co zrobi Boenisch, a Sami Hyypia nie boi się, co mogą zrobić z jego obrońcą Rooney, Van Persie czy Welbeck?

- Sebastian przyjeżdżając na kadrę ze wszystkich stron słyszy, jaki jest słaby. Kiedy wszyscy mówią, że gra źle, że do reprezentacji się nie nadaje, to na pewno nie czuje się dobrze. Coś takiego psychicznie trudno wytrzymać. Widać, że w Leverkusen gra mu się lepiej, nie bez znaczenia jest to, że tam jest doceniany. W Niemczech chyba nigdy nie spadła na niego taka fala krytyki, jaką wylewamy na niego w Polsce po każdym meczu.

Boenisch jest w podobnej sytuacji do tej, jakiej w końcu nie wytrzymał Ludovic Obraniak?

- Oczywiście. Naprawdę dajmy mu spokój, niech się dobrze przygotuje do meczów z Ukrainą i Anglią. Ten chłopak sporo potrafi. Gdyby było inaczej, nie grałby w Leverkusen, bo tam nie ma przypadkowych ludzi. Jeśli nie przestaniemy robić z niego kozła ofiarnego, to w końcu obrzydzimy mu reprezentację i sporo stracimy. On na pewno się stara, nie przyjeżdża na kadrę, żeby odbębnić obowiązek, dla niego te mecze nie są zabawą na podwórku. Przypomnijmy sobie, jak grał na początku, jakie wrażenie zrobił w towarzyskim meczu z Australią, kiedy był naszym najlepszym zawodnikiem. Weźmy pod uwagę, że później miał poważną kontuzję. Być może nadal kolano mu dokucza, a on nic nie mówi, bo nie chce się usprawiedliwiać. Sam miałem taki problem ze zdrowiem, jak on. Czasem wszystko bolało, puchło, ale człowiek nie płakał, tylko zaciskał zęby i walczył. No i wychodziło różnie, bo przy dużym bólu mimo chęci trudno się skoncentrować na swoich zadaniach, na walce z rywalami.

Gdyby Boenisch miał problem z kolanem, to miałby go i w meczach Bundesligi, a wtedy raczej nie wystąpiłby od pierwszej do ostatniej minuty we wszystkich pięciu meczach Bayeru.

- Zgoda, chyba rzeczywiście jedynym problemem jest podejście mentalne. Sebastian przyjeżdża na kadrę zgaszony, zaczyna wyglądać jak Ludo Obraniak, który w pewnym momencie przyjazdy do Polski traktował już chyba jak karę. Boenischowi dajmy spokój, bo jeszcze i on się obrazi i zrezygnuje z gry w reprezentacji. A przecież nawet wy, dziennikarze, mówicie, że problem na lewej obronie mamy duży i nie rozwiązuje go Kuba Wawrzyniak. Z dnia na dzień nowego, rewelacyjnego zawodnika na tę pozycję nie znajdziemy. Dlatego szanujmy tych ludzi, których mamy. Nawet jak zagrają raz i drugi słabo, to nie dołujmy ich, bo nic w ten sposób nie zyskamy. Szkoda, że niektórzy nie potrafią się ugryźć w język, zachować pewnych przemyśleń dla siebie i ewentualnie przedstawić ich po eliminacjach. One jeszcze trwają. OK., przed nami dwa bardzo trudne mecze, ale wcale nie jest na sto procent pewne, że ich nie wygramy. Szanse stracimy, jeśli tym chłopakom wmówimy, że nic nie mogą zdziałać, że się nie nadają, że nie są drużynie narodowej potrzebni. Naprawdę nie kalajmy własnego gniazda. Ciekaw jestem, co by zrobili ci wszyscy, którzy teraz opluwają Sebastiana i paru innych piłkarzy, jeśli jednak Polska awansowałaby na mundial. Myślę, że wtedy ci ludzie nosiliby Boenischa na rękach.

Trudno to sobie wyobrazić, bo naszej reprezentacji brakuje jakości pozwalającej na równą walkę z Ukrainą i Anglią, a przecież musiałaby wygrać oba wyjazdowe mecze z tymi drużynami.

- Jeśli się nie uda to trudno. Taka jest piłka - raz na wozie, raz pod wozem. Jeśli okaże się, że nie wyszło, to wtedy będzie można oceniać. Ja wiem, że media lubią nakręcić na piłkarzy straszną nagonkę. Najłatwiej komuś przywalić i cześć. Napisać o kimś mocny artykuł, iść spać i następnego dnia napisać o kimś innym. Dziennikarz szybko zapomina, a ocena, jaką wystawił zostaje na długo, idzie w świat, ciągnie się za piłkarzem. A później jest taki, a nie inny odbiór chłopaków.

Trudno nie pisać, że zawodnik gra słabo, kiedy nie angażuje się w walkę, kiedy biernie obserwuje, jak rywale zdobywają gole. Poza tym dziennikarzy w ostrej krytyce coraz częściej zastępują byli piłkarze. Nawet Zbigniew Boniek ostatnio dziwił się, że reprezentantom tak mocno obrywa się od starszych kolegów.

- Ja chłopaków wspieram, bo wiem, co to znaczy być z reprezentacją na dobre i na złe. Grałem w niej 11 lat i dużo przeżyłem. Dlatego apeluję do wszystkich, żeby się trochę wstrzymali z mocnymi ocenami, bo nimi naprawdę możemy tylko zaszkodzić. Też byłem przesadnie krytykowany. Wystarczyło, że przed meczem nie chciałem rozmawiać z dziennikarzami, a już pisano, że jestem obrażalski, że nie umiem przyjąć krytyki za jakiś wcześniejszy mecz. A ja po prostu chciałem się wyciszyć, skoncentrować na ważnym spotkaniu, nastawić dobrze na ciężką pracę, jaka mnie czekała. Tak samo było po meczach. Trzeba zrozumieć, że jedni piłkarze od razu idą do mediów i na gorąco odpowiadają na pytania, dzielą się wrażeniami, a są też tacy, którzy muszą wszystko sobie w głowie poukładać, a przede wszystkim po swojemu przeżyć to, co dopiero przed chwilą się wydarzyło. Teraz jest tak, że wszyscy od jakiegoś czasu chwalą tylko naszą trójkę z Dortmundu. Pewnie, że jest za co, ale czasem trzeba dowartościować też innych zawodników. A jak któryś gra gorzej, jak Boenisch, to warto dać mu spokój, nie stresować go dodatkowo. Wiem, że to naprawdę może mu bardzo pomóc.

Najbardziej pomógłby mu dobry występ w Manchesterze. W starciu z takim rywalem chyba najłatwiej pokazać swoją wartość?

- Po sobie wiem, ile daje dobry mecz w Lidze Mistrzów przeciwko wielkiej drużynie. Moim zdaniem jest duże prawdopodobieństwo, że Boenisch zagra na Old Trafford dobrze. Bayer na Wyspach czuje się fajnie, w pamiętnym sezonie 2001/2002, kiedy Leverkusen awansowało do finału Champions League, to w półfinale zagrało świetny mecz właśnie w Manchesterze. Mnie jeszcze wtedy w Bayerze nie było, ale od chłopaków często słyszałem o tamtym meczu. Wspominali go, bo po remisie 2:2 kibice United bili im brawo. Koledzy mówili, że nigdy nie schodzili z obcego boiska przy takim aplauzie. Wtedy zagrali tam świetnie, teraz też pokażą dobrą piłkę, bo występ na Old Trafford to zaszczyt, na taki mecz motywacja jest nadzwyczajna.

Ile piłkarsko brakuje dziś Bayerowi do Manchesteru?

- Moim zdaniem różnica nie jest duża. Leverkusen to trzecia siła Bundesligi, a o tym, jak ona jest mocna, wiedzą już wszyscy. Wystarczy przypomnieć, że w poprzednim sezonie Ligi Mistrzów mieliśmy niemiecki finał Bayern - Borussia. Może ktoś powie, że nie jestem obiektywny, bo sercem jestem za Leverkusen, bo cały czas jestem w kontakcie z paroma chłopakami z tej drużyny, ale według mnie naprawdę szykuje się dobry, zacięty mecz. Możliwe, że z Boenischem w jednej z głównych ról. Naprawdę może być tak, że on rozegra świetne zawody i będzie na ustach całej Europy. Chciałbym poczytać chwalącą go niemiecką prasę i przekonać się czy w Polsce ktoś potrafi napisać o nim dobre słowo. Może za chwilę będzie trzeba uznać, że nie tylko z Robertem Lewandowskim jest tak, że jego prawdziwą klasę widać dopiero wtedy, kiedy znajduje się w otoczeniu innych zawodników z najwyższej półki?

A propos tej klasy - w środę Borussia zagra na wyjeździe z prowadzącym w Serie A Napoli, a Lewandowski zapowiada, że celem BVB są trzy punkty. Dortmund je zdobędzie?

- W poprzedniej edycji Ligi Mistrzów Borussia pokazała, że postępy robi błyskawicznie. Wtedy błyszczała w bardzo trudnej grupie [z Realem, Manchesterem City i Ajaksem], w całych rozgrywkach pokazała, że nie boi się nikogo. To jest cały czas młody zespół, ale wyraźnie coraz lepszy. Odszedł od nich Mario Goetze, ale transfery Pierre'a-Emmericka Aubameyanga i Henricha Mchitariana spłacają się w błyskawicznym tempie, widać, że Borussia jest jeszcze mocniejsza. Napoli też ma fajny zespół [straciło Edisona Cavaniego, ale pozyskało m.in. Gonzala Higuaina, Jose Callejona i Driesa Mertensa], ale liczę, że poza Robertem w tym meczu zagra też Kuba Błaszczykowski i że obaj zrobią to, do czego przyzwyczaili, czyli jeden przeprowadzi kilka świetnych rajdów, a drugi znów pokaże, że jest idealną, klasyczną "dziewiątką" i wykorzysta swoje okazje. Robert jest w gazie, strzela od początku sezonu, oby tak dalej.

W poprzednim sezonie Ligi Mistrzów Lewandowski zdobył aż 10 goli. Lepszy, z 12 trafieniami, był tylko Cristiano Ronaldo. Uważa pan, że Polak znów powalczy o koronę króla strzelców?

- "Lewy" jest już dojrzałym piłkarzem, świetnie funkcjonuje w Borussii, na pewno stać go na kolejny tak dobry sezon. Takiego strzelca w historii tych rozgrywek jeszcze nie mieliśmy. Prawda jest taka, że Robert jeszcze się nie zatrzymał. Od początku swojej kariery cały czas robi postępy, kroku wstecz nie zrobił ani jednego, a nawet - jak już powiedziałem - on się jeszcze nie zatrzymał. Wyobrażam sobie, jak trudno mu się teraz gra. Staje się przecież coraz bardziej medialny, wszyscy go rozpoznają i się z nim liczą, coraz częściej pilnuje go dwóch-trzech obrońców. Ale on sobie z tym radzi. Potrafi się przepchnąć, umie błysnąć techniką, wypracować okazję sobie i kolegom. Świetnie się rozwija, dlatego liczę na to, że znów będzie robił reklamę naszej piłce. Bo przecież on pracuje nie tylko dla siebie. Dzięki niemu kluby z Europy coraz chętniej sięgają po młodych Polaków.

Chwali pan Borussię, a jak ocenia Bayern? Przed przyjściem Josepa Guardioli mówiono, że ekipa z Monachium pod jego wodzą zdominuje Ligę Mistrzów na lata, tymczasem na razie gra gorzej niż w ubiegłym sezonie.

- Dla mnie Bayern pozostaje faworytem. W ogóle spodziewam się powtórki finału sprzed roku. Chciałbym tylko, żeby Borussia się Bayernowi zrewanżowała. Guardiola ma swoją szkołę, swój styl i musi to pokazać. W tamtym sezonie Bayern wygrał wszystko. Liga Mistrzów, Puchar Niemiec, najszybciej zdobyte mistrzostwo Niemiec w historii, świetny styl - gdyby Guardiola przejął tę maszynę do wygrywania i nic nie zmieniał, nie miałby łatwego życia. Chce pokazać, że jest w stanie to wszystko jeszcze udoskonalić. Na razie może jego praca nie przynosi niesamowitych efektów, ale też na pewno nie ma co go krytykować. Przegrał z Borussią Superpuchar Niemiec, ale wygrał Superpuchar Europy, pokonując Chelsea, w której trenerem jest Jose Mourinho. Niedługo może wygrać klubowe mistrzostwo świata, a w Bundeslidze traci do Borussii tylko dwa punkty. Pod względem fizycznym Bayern na pewno będzie wyglądał dobrze. Jeżeli tylko piłkarze nie strzelą sobie jakiegoś mentalnego samobója, to wkrótce naprawdę mogą być nie do zatrzymania. A nie strzelą, bo Bayern będzie grał na tylu frontach, że Guardiola doceni każdego ze swoich zawodników i każdemu da pograć.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.