Wrócili do ekstraklasy po 32 latach. I od razu porażka

Posłuchaj artykułu (ładuję...)
Mecz powrotów zakończył niedzielne zmagania w ekstraklasie - po 32 latach przerwy w elicie znów zagrali piłkarze Motoru Lublin, a Raków Częstochowa ponownie poprowadził Marek Papszun. Więcej powodów do radości miał 49-letni szkoleniowiec, którego drużyna obnażyła niedoskonałości beniaminka. Siódmym zespół minionego sezonu wygrał starcie 2:0, ale Motor nie ma powodów do wstydu.

Ostatni raz Motor Lublin grał w ekstraklasie (ówczesna I liga - przyp. red.) w 1992 roku, a w jego składzie oglądaliśmy m.in. Leszka Pisza, czy młodego Jacka Bąka. Te czasy w Lublinie pamiętają nieliczni, a więcej obecnych kibiców wspomina tułaczkę po niższych ligach i starcia ze Spartakusem Daleszyce, czy Wólczanką Wólka Pełkińska. Te w mieście obrosły już "legendą", o której niewielu chce pamiętać i na szczęście nie musi. Po 32 latach lublinianie wreszcie wrócili do elity, wcześniej spędzając osiem sezonów w I lidze, 14 w II lidze i 10 w III lidze.

Zobacz wideo Skandaliczna oprawa kibiców Legii Warszawa

- To na pewno będzie święto w Lublinie. Bardzo cieszymy się z tego, że piłkarze będą mogli być głównymi aktorami tego widowiska i mam nadzieję, że to będzie kolejny bardzo dobry dzień w historii Motoru i tego miasta - mówił przed spotkaniem trener Mateusz Stolarski, a klub informował, że sprzedano komplet biletów na 15-tysięczną Arenę Lublin.

"Cześć, chyba jeszcze nie znasz mnie" - brzmiała oprawa kibiców Motoru jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Ta parafraza znanego utworu Sokoła i Sariusa miała przypomnieć, że faktycznie lublinianie nie byli w "ekstraklasie", bo tę nazwę wprowadzono dopiero w 2005 roku.

To święto mieli jednak zamiar zepsuć piłkarze Rakowa Częstochowa, na którego ławkę wrócił trener Marek Papszun - autor największych sukcesów klubu i zdobywca mistrzostwa Polski w sezonie 2022/23. Szkoleniowiec zastąpił swojego byłego i jednocześnie obecnego asystenta Dawida Szwargę, który w poprzednim sezonie zajął dopiero siódme miejsce w lidze. - Jesteśmy dobrej myśli, będziemy przygotowani i mamy nadzieję na trzy punkty. Motor jest drużyną powtarzalną, przygotowujemy się do tego meczu i liczymy na zwycięstwo - mówił krótko szkoleniowiec.

Motor Lublin - Raków Częstochowa. 32 lata oczekiwania i powrót Marka Papszuna

Od pierwszych minut w Lublinie było czuć głód piłki, a kibice na trybunach zaczęli od fajerwerków i pirotechniki. Na boisku to Raków przejął inicjatywę grą w wysokim pressingu i agresywnym doskokiem. Nie przekładało się to jednak na sytuację, a pierwszą groźną w 19. minucie miał Motor. Błąd przy wyprowadzaniu piłki popełnił Kacper Trelowski, a Piotr Ceglarz i Samuel Mraz do spółki zabrali mu piłkę. Ten drugi uderzył jednak w bramkarza, który zrehabilitował się tym za błąd.

Groźnie w polu karnym gospodarzy zrobiło się już pięć minut później, kiedy po strzale piłka trafiła w rękę Kamila Kruka. Sędzia Jarosław Przybył początkowo odgwizdał rzut karny, ale po analizie VAR zobaczył, że obrońca nie powiększał obrysu ciała i odwołał swoją decyzję. W 33. minucie Raków w kapitalny sposób wykorzystał ofensywny wypad lublinian i dwoma podaniami wyszedł z kontrą na połowę rywala. Na prawej stronie akcję podciągnął Fran Tudor i perfekcyjnie dograł na nogę Ante Crnaca. Chorwat wyprzedził obrońcę i jednym kontaktem wpakował piłkę do siatki na 1:0. W pierwszej połowie nie wydarzyło się wiele więcej i piłkarze przy takim wyniku zeszli na przerwę.

Od początku drugiej części spotkania Raków nadal miał inicjatywę i kontrolował boiskowe wydarzenia. Tudor na zmianę z Jeanem Carlosem Silva napędzali akcję bokami boiska, a momentami Motor stał całym zespołem pod własnym polem karnym. Zespół gospodarzy odgryzał się pojedynczymi, ale dość konkretnymi akcjami. W 63. minucie jedną z takich sytuacji miał Ceglarz, którzy po rzucie rożnym huknął ledwo nad poprzeczką.

Piłkarze Marka Papszuna bez forsowania tempa dążyli do podwyższenia prowadzenia i zamknięcia meczu. Finalnie udało im się to późno, bo dopiero w 87. minucie starcia. Po stracie Motoru w środku pola Raków ekspresowo znalazł się pod polem karnym, a dokładną akcję sfinalizował rezerwowy Dawid Drachal i było już 0:2.

Ostatecznie takim wynikiem zakończył się mecz i to Raków zgarnął pierwsze trzy punkty w sezonie 2024/25. Drużyna Marka Papszuna pokazała również, że jest w znakomitej formie i ma przed sobą naprawdę obiecującą przyszłość. Z kolei Motor na nie ma powodów do wstydu - wrócił do elity, zapełnił stadion i w pierwszej kolejce pokazał się z dobrej strony na tle bardzo mocnego rywala.

Motor Lublin - Raków Częstochowa 0:2 (0:1)

Bramki: Crnac 33', Drachal 87'

-
MBramkiPkt
Więcej o:

WynikiTabela

Komentarze (9)

Wrócili do ekstraklasy po 32 latach. I od razu porażka

antropoid
9 miesięcy temu
Beniaminek i tak lepiej się na boisku zaprezentował od sędziego, który ma ewidentny problem z przepisem o faulu...
curam
9 miesięcy temu
To Spartakus Szarowola!!!
Motor srotor zdechł
curam
9 miesięcy temu
To Spartakus Szarowola!!!
Motor srotor zdechł
matti83838
9 miesięcy temu
Te skróty to poziom 4 bundesligi
Zgłoś komentarz

Czy masz pewność, że ten post narusza regulamin?

Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę
Dziękujemy za zgłoszenie

Komentarz został zgłoszony do moderacji

Nadaj nick

Nazwa użytkownika (nick) jest wymagana do oceniania, komentowania oraz korzystania z forum.

Wpisz swój nick
Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę

Użyj od 3 do 30 znaków. Nie używaj polskich znaków, wielkich liter i spacji. Możesz użyć znaków - . _ (minus, kropka, podkreślenie).