- Mamy szacunek do Bytovii, ale jesteśmy Legią i przyjechaliśmy tu wygrać. I to wygrać wysoko, by rewanż w Warszawie był o wiele łatwiejszy - powiedział przed meczem Romeo Jozak na antenie Polsatu Sport.
I rewanż będzie łatwiejszy, ale mógł być jeszcze bardziej, gdyby Legia pod koniec pierwszej połowy nie dała sobie strzelić gola. Ale nie dość, że dała, to jeszcze pretensje powinna mieć głównie do siebie, bo to był dość przypadkowy gol - strzelony po dużym zamieszaniu w polu karnym, gdzie obrońcy mistrza Polski nie upilnowali Michała Szewczyka.
To był trzeci gol w tym spotkaniu. Wcześniej dwa strzeliła Legia. A strzelać zaczęła szybko, bo już w 2. minucie trafił Armando Sadiku. Albański napastnik w sytuacji sam na sam pokonał bramkarza Bytovii. Chwalić za tę bramkę wypada jednak przede wszystkim Macieja Dąbrowskiego, który zaliczył fantastyczną asystę - dogrywając piłkę do Sadiku z własnej połowy.
Legia szybko objęła prowadzenie i wydawało się, że ma ten mecz pod kontrolą. Może nie w pełni, ale wyraźnie, bo choć nie tworzyła sobie wielu okazji, to nie pozwalała też na to rywalom. Praktycznie nie pozbywała się piłki. A od 29. minuty prowadziła już 2:0, bo swoją debiutancką bramkę - po indywidualnej akcji - zdobył Cristian Pasquato.
Końcówka pierwszej połowy i początek drugiej w wykonaniu Legii już jednak nie był tak dobry. Na kolejnego gola czekaliśmy długo. I to dłużej niż zwykle, bo w 66. minucie na stadionie w Bytowie zgasło światło. Usunięcie awarii potrwało kwadrans. Po nim obie drużyny wróciły na boisko. Nie stworzyły wielkiego widowiska, ale Legii udało się zdobyć jeszcze jedną bramkę - w 88. minucie do siatki po raz drugi trafił Sadiku.
Legia może nie rozstrzelała pierwszoligowca tak, jak chciała, ale dzięki wygranej 3:1 do półfinału ma bliżej niż dalej. Rewanżowe spotkanie pod koniec listopada w Warszawie.
Komentarze (6)
Puchar Polski. Legia nie rozstrzelała pierwszoligowca. Ale do półfinału ma bliżej niż dalej