Kluczowy reprezentant Polski na zakręcie. Aż trudno w to uwierzyć

Aż trudno w to uwierzyć, ale Jakub Kiwior jest rekordzistą pod względem liczby kolejnych występów w reprezentacji Polski. W ostatnich dwóch latach obrońca Arsenalu był dla kadry równie ważny jak Wojciech Szczęsny, Piotr Zieliński czy Robert Lewandowski. Ale na kilka miesięcy przed startem kwalifikacji do mistrzostw świata kariera Kiwiora znalazła się na zakręcie, co jest wielkim problemem dla Michała Probierza.

Mecz w Glasgow przeciwko Szkocji bez cienia wątpliwości był najsłabszym występem Jakuba Kiwiora w reprezentacji Polski. Co więcej, trudno przypomnieć sobie równie zły indywidualny występ naszego piłkarza na przestrzeni zaledwie 45 minut w ostatnich latach.

Zobacz wideo Robert Lewandowski pod wrażeniem! Ależ słowa po meczu ze Szkocją

Na Hampden Park straciliśmy dwa gole. Paradoksalnie oba padły w drugiej połowie, gdy Kiwior siedział już na ławce. Ale i tak o obronę z Sebastianem Walukiewiczem, który w przerwie zmienił zawodnika Arsenalu, mogliśmy być spokojniejsi.

Bo to Kiwior tworzył w czwartek największe zagrożenie pod naszą bramką. A to podał piłkę pod nogi przeciwnika, a to wyraźnie spóźniony sfaulował Scotta McTominay'a przed naszym polem karnym. - To już trzeci poważny błąd Kiwiora. I zdecydowanie najpoważniejszy - grzmiał komentujący ten mecz Grzegorz Mielcarski, gdy w 37. minucie Kiwior na dwa razy przyjmował proste podanie i ostatecznie zagrał do McTominay'a, który mógł mieć asystę przy golu na 1:1.

- Nie ma co ukrywać, to nasze najsłabsze ogniwo. Kuba nie daje rady ani w kryciu, ani w wyprowadzeniu piłki - mówił Mielcarski pięć minut później, gdy tuż przed naszą bramką zza pleców Kiwiora wyskoczył Lyndon Dyke i strzelił z bliska - na nasze szczęście tylko w boczną siatkę. Zero czucia piłki, zero wyczucia przestrzeni i ustawienia. Zero pewności siebie - taki był w czwartek zawodnik Arsenalu.

- Kubie trzeba pomóc. Ja nie jestem człowiekiem tego typu, że od razu będę obwiniał. Na pewno było to przykre, że musi zejść, bo nie gra też w klubie. Wierzę, że będzie silnym punktem reprezentacji, która go potrzebuje - tłumaczył Probierz po meczu w rozmowie z TVP.

Selekcjoner był wyraźnie zmartwiony występem Kiwiora. Probierz w Glasgow zachował się jak prawdziwy ojciec wobec syna. Najpierw mu zaufał i wystawił w podstawowym składzie, w przerwie był surowy, ale sprawiedliwy, a na koniec przed kamerą objął ojcowskim ramieniem. Pytanie jednak, co dalej.

Probierz i reprezentacją mają problem z Kiwiorem

Bo nie chodzi o to, by nad Kiwiorem się pastwić. Nawet beznadziejne występy zdarzały się dużo lepszym obrońcom. Problem w tym, że perspektywy na rychłą poprawę są marne, co zmusza nas do niepokojącej refleksji nie tylko nad samym zawodnikiem, ale i Probierzem oraz jego drużyną.

Kiwior nie zagrał w tym sezonie Premier League choćby minuty. W pierwszej kolejce nie znalazł się nawet w kadrze meczowej, dwie kolejne przesiedział na ławce rezerwowych. I trudno przypuszczać, by sytuacja się zmieniła. Sezon na lewej obronie w Arsenalu rozpoczął Ołeksandr Zinczenko. Jeszcze w trakcie pierwszego meczu Ukraińca zmienił Jurrien Timber, który cały poprzedni sezon stracił z powodu poważnej kontuzji. Holender znalazł się w podstawowym składzie na kolejne spotkania z Aston Villą i Brighton, w trakcie których na boisko wszedł też Riccardo Calafiori, czyli kolejny obrońca, którego Arsenal kupił za 50 mln euro z Bolonii.

Mikel Arteta, mimo że ostatecznie nie pozwolił Kiwiorowi na zmianę klubu latem, dał do zrozumienia, że Polak jest dla niego obecnie co najwyżej czwartym wyborem na lewej obronie. A w kadrze jest też przecież kontuzjowany obecnie Szkot Kieran Tierney, który ma za sobą niezły sezon na wypożyczeniu w Realu Sociedad. Na środku obrony, gdzie też mógłby grać Kiwior, niepodważalną pozycję mają William Saliba i Gabriel Magalhaes. Bardzo prawdopodobny jest więc scenariusz, że Kiwior straci całą jesień. A nie jest przecież powiedziane, że w styczniu, gdy kluby na całym świecie wydają mniej, Polakowi uda się zmienić klub.

Kiwior ma potężny problem. A problemy Kiwiora to także problemy reprezentacji Polski. Bo w ostatnich latach nie było zawodnika, który w kadrze miałby takie statystyki jak on. Aż trudno to sobie wyobrazić, ale od momentu debiutu w reprezentacji Polski, czyli od czerwca 2022 r., Kiwior nie opuścił ani jednego spotkania!

Mecz w Glasgow był dla 24-latka 27. występem z rzędu w drużynie narodowej. To absolutny rekord naszej reprezentacji. Poprzedni pod koniec lat 80. ustanowił Jan Urban, który zagrał w 25 spotkaniach z rzędu. Kiwior każdy mecz - włącznie z tymi na mundialu i Euro 2024 - zaczynał w pierwszym składzie. Stwierdzenie, że w ostatnich dwóch latach był dla kadry równie ważny jak Wojciech Szczęsny, Piotr Zieliński czy nawet Robert Lewandowski nie będzie przesadą.

Dla Czesława Michniewicza, Fernando Santosa i Probierza Kiwior był i jest piłkarzem absolutnie fundamentalnym. To na nim miała być budowana defensywa reprezentacji Polski i to on miał być jej liderem na lata. Ale na kilka miesięcy przed rozpoczęciem kwalifikacji do MŚ w 2026 r. kariera Kiwiora znalazła się na zakręcie, co jest potężnym problemem dla Probierza i kadry.

Selekcjoner ma dwa wyjścia. Albo zaprzeczy sam sobie i będzie wystawiał zawodnika, który nie gra w klubie, albo odstawi Kiwiora i spróbuje uszyć defensywę inaczej. Choć - mówiąc eufemistycznie - wielkiego pola manewru nie ma. W praktyce niemal żadnego.

- Dla was jest teraz najważniejsze, żebyście zaczęli grać w klubach. To jest klucz. Wiecie, że jeden czy drugi teraz nie gra, ale dostaliście powołanie, bo ta kadra musi wam pomóc, tak jak wy pomogliście jej w trudnych momentach. Ale musicie wywalczyć sobie miejsce w klubach - mówił Probierz na pierwszej odprawie tego zgrupowania, co mogliśmy usłyszeć we vlogu na kanale Łączy Nas Piłka.

Selekcjoner więc albo postawi na Kiwiora i meczami w kadrze spróbuje budować jego pewność siebie, albo zrażony jego występem w Glasgow będzie szukał dalej. A z doświadczenia już wie, że na pozycji środkowego obrońcy nie ma wielkiego wyboru. W końcu jesienią stawiał na Patryka Pedę z trzeciej ligi włoskiej, a jednym z bohaterów marcowego barażu z Walią okrzyknęliśmy 33-letniego Bartosza Salamona.

Chociaż w Glasgow z niezłej strony zaprezentował się Walukiewicz, a w klubie coraz lepiej radzi sobie Kamil Piątkowski, to sytuacja Kiwiora musi martwić. No, chyba że jak w poprzednim sezonie uśmiechnie się do niego szczęście i z powodu kontuzji kolegów zacznie grać w klubie. Na razie jednak nie ma co na to liczyć.

Więcej o: