To już była końcówka spotkania z Albanią. Fernando Santos chodził z rękami w kieszeni i spuszczoną głową albo nieruchomo wpatrywał się boisko. Wyglądał tak, jakby uleciało z niego całe życie. Jak Pablo Escobar z Netfliksowego serialu "Narcos", który stał się bohaterem memów. A to nie był koniec, bo to była dopiero 82. minuta. Polska przegrywała z Albanią 0:2, piłkarze wciąż biegali po boisku, ale nie wyglądali na drużynę, która chce i przede wszystkim ma pomysł, jak odrobić straty.
No, bo nie miała. Gdy sędzia skończył mecz, Robert Lewandowski od razu złapał się pod boki, Karol Świderski i Piotr Zieliński schowali twarz w koszulkach, a reszta piłkarzy spuściła głowy. Wszyscy byli załamani. Santos od razu po meczu nie schował się w szatni, tylko wparował na boisko. Podziękował najpierw sędziom, klepnął Lewandowskiego w plecy, a po chwili podszedł do pozostałych piłkarzy. Wyglądało to tak, jakby chciał pożegnać się z tą reprezentacją. Albo jakby wiedział, że to pożegnanie lada moment nastąpi, bo taką decyzję podejmie Cezary Kulesza.
- Mam podać się do dymisji? Ani dzisiaj, ani jutro. Pytajcie prezesa. Jeśli uzna, że dalsza współpraca jest niemożliwa, to ją zakończymy. Z mojej strony dymisji nie będzie - przyznał później na konferencji prasowej. To już było kilkadziesiąt minut po meczu. Kibice reprezentacji Polski na stadionie zdążyli w tym czasie kilka razy wykrzyczeć wulgarną przyśpiewkę w kierunku PZPN, której nikomu raczej przypominać nie trzeba.
Portugalczyk pewnie jej nie zna, ale jego kadencja na stanowisku selekcjonera idealnie wpasowuje się w zamierzchłe czasy, kiedy związkiem rządzili Grzegorz Lato albo Michał Listkiewicz. I pewnie już się kończy, bo w PZPN nikt tego głośno nie mówił, ale posada Santosa od jakiegoś czasu wisiała na włosku.
Po porażce z Albanią Santos powinien zostać zwolniony. Kulesza, który w niedzielę od razu po meczu pojawił się w szatni, nie podjął jednak tej decyzji na gorąco. - Prezes powiedział nam w szatni, byśmy się nie poddawali. Pocieszał nas. Mówił, że jeszcze wszystko jest w naszych nogach i możemy awansować na Euro - wyjawił Mateusz Wieteska.
Ten awans po niedzielnej porażce jeszcze bardziej się oddalił. Polska na trzy kolejki przed końcem eliminacji zajmuje przedostatnie miejsce w grupie, wyprzedza tylko Wyspy Owcze, z którymi zagra w październiku na wyjeździe. Kilka dni później podejmie Mołdawię, a eliminacje zakończy 17 listopada meczem z Czechami w Warszawie.
Wszystko wskazuje, że już z nowym selekcjonerem. Kto nim będzie? Od dłuższego czasu w PZPN mówi się, że to nie jest przypadek, iż Marek Papszun nie podjął do tej pory żadnej pracy jako trener i czeka na telefon ze związku.