Oficjalnie: To koniec. PZPN wydał komunikat w sprawie Czesława Michniewicza

Czesław Michniewicz nie poprowadzi dłużej piłkarskiej reprezentacji Polski - poinformował PZPN. Michniewicz pełnił funkcję selekcjonera od 31 stycznia. Pod jego wodzą kadra zagrała 13 meczów i zrealizowała wszystkie cele, łącznie z wyjściem z grupy podczas mistrzostw świata w Katarze. Na razie nie wiadomo, kto zostanie nowym trenerem kadry.

Czesław Michniewicz objął reprezentację Polski 31 stycznia po tym, jak z kadry nagle, miesiąc wcześniej, uciekł Portugalczyk Paulo Sousa. Wybór Michniewicza był logiczny, bo doświadczony trener jest uznanym "zadaniowcem", który potrafi realizować krótkoterminowe cele, ale jednocześnie budził duże kontrowersje ze względu na jego niejasną przeszłość. Chodzi o domniemany udział w aferze korupcyjnej i kontakty z "Fryzjerem" – szefem gangu ustawiającego w Polsce mecze.

Zobacz wideo Dziennikarze z Maroka oszaleli ze szczęścia po wygranej nad Hiszpanią

Czesław Michniewicz odchodzi z reprezentacji Polski. Kto za niego?

W czwartek PZPN poinformował o przyszłości Michniewicza. Selekcjoner kończy przygodę z kadrą.

"Polski Związek Piłki Nożnej informuje, że z dniem 31 grudnia 2022 roku Czesław Michniewicz przestanie pełnić funkcję selekcjonera reprezentacji Polski" - czytamy w oświadczeniu.

Na ten moment nie wiadomo, kto będzie następcą Michniewicza. Według informacji Marka Szkolnikowskiego z TVP Sport, PZPN zachęca do wysyłania ofert i przedstawienia planu ofensywnej gry i długofalowego planu aż do mundialu 2026.

Cele wykonane, ale kosztem stylu i atmosfery

Na początku pracy Michniewicz dostał za zadanie wygranie marcowych baraży o awans na mundial. Z Rosją nie musiał się mierzyć, bo ta została wykluczona po napaści na Ukrainę. Poprowadził kadrę od razu w meczu ze Szwecją i wykonał zadanie - Polska wygrała 2:0 i awansowała na mundial.

Po barażach Michniewicz prowadził kadrę w sześciu meczach Ligi Narodów. Wygrał dwa (oba z Walią), zremisował z Holandią oraz zanotował trzy porażki. Jedna z nich była szczególnie bolesna. W Belgii Polacy przegrali aż 1:6. Te wyniki wystarczyły jednak do tego, żeby utrzymać się w Dywizji A.

Na mistrzostwach Michniewicz i jego drużyna odnieśli największy sukces od 36 lat. Reprezentacja Polski przebrnęła przez fazę grupową i awansowała do 1/8 finału. Kontrowersje wywołał jednak styl, w jakim to się stało. Polacy meczu z Meksykiem (0:0) zaprezentowali się słabo, a w spotkaniu z Argentyną (0:2) wręcz fatalnie. Dzięki wygranej z Arabią Saudyjską 2:0 i korzystniejszemu bilansowi goli Polacy awansowali dalej. W 1/8 finału zagrali odważniej, ale przegrali z Francją 1:3.

To był ostatni mecz Michniewicza z kadrą. Po odpadnięciu w mediach rozgorzała debata na temat przyszłości selekcjonera. Przemawiały za nim wszystkie zrealizowane cele – awans na mundial, wyjście z grupy i utrzymanie w Lidze Narodów. Argumentów przeciwko było jednak więcej. Reprezentacja grała zachowawczo i defensywnie, a momentami wręcz słabo i wielu obserwatorów wskazywało na to, że gdyby nie świetnie dysponowany Wojciech Szczęsny, awansu z grupy mogłoby nie być. Po ostatnim meczu z Francją Robert Lewandowski i Piotr Zieliński dali do zrozumienia, że nie odpowiada im styl proponowany przez Michniewicza. Media informowały nawet, że to piłkarze podjęli decyzję o odważniejszej grze z Francją, bo trener chciał skupić się na defensywie.

Za Michniewiczem nie przemawiała też atmosfera wokół kadry. Selekcjoner w trakcie i po MŚ wdawał się w utarczki z dziennikarzami. Na Twitterze kolejni obserwatorzy pokazują, że zostali zablokowani na tym portalu przez trenera, ale ten mówił o medialnej nagonce. - Podczas wywiadu w jednej ze stacji czułem się jak Krystyna Janda w filmie "Przesłuchanie". Czekałem aż wejdzie Fajbusiewicz z programu "997" albo Wołoszański z "Sensacji XX wieku". To wszystko sięgnęło absurdu – powiedział Michniewicz w rozmowie z "Polskim Radiem" już po powrocie z mundialu. Aż w końcu skasował konto na Twitterze.

"Afera premiowa"

Do tego - a może nawet przede wszystkim - doszła tzw. afera premiowa. Wybuchła ona po tym, jak dziennikarze WP Sportowe Fakty ujawnili, że reprezentacja miała dostać do podziału kilkadziesiąt milionów złotych z państwowej kasy. Obiecać miał to premier Mateusz Morawiecki podczas spotkania z piłkarzami.

- Nie wiedzieliśmy o tym, że premier przyjedzie na zgrupowanie. Nie było to awizowane. To budzi nasze wątpliwości i zdziwienie. Nie rozumiemy, dlaczego to się tak potoczyło i nie byliśmy zaangażowani w to spotkanie. Przekazanie informacji prezesowi Kuleszy na pewno by nie zaszkodziło. To zostało ustalone na poziomie sztabu i najbliższego otoczenia selekcjonera - stwierdził Łukasz Wachowski, sekretarz generalny PZPN na antenie Canal+Sport.

Więcej o: