Nowe szczegóły "afery premiowej". "Lewandowski był zażenowany"

- Po meczu z Argentyną na kolacji selekcjoner wywołał temat premii. Zaproponował sposób podziału. Lewandowski był wyraźnie zażenowany, czemu w takim momencie zaczyna się dyskusje o premiach - ujawnia anonimowo w rozmowie z Onetem członek sztabu reprezentacji Polski. Krok Czesława Michniewicza podobno bardzo źle wpłynął na atmosferę w kadrze.

Mogłoby się wydawać, że temat tzw. "afery premiowej" w reprezentacji Polski jest już zamknięty. Premier  Mateusz Morawiecki wycofał się szybko z kłopotliwej deklaracji, a najważniejsi zainteresowani, czyli Czesław Michniewicz, czy Robert Lewandowski bagatelizowali sprawę w kolejnych wywiadach. Kolejny dzień przyniósł jednak nowe, niespodziewane szczegóły sprawy, a wszystko za sprawą słów jednego z członków sztabu szkoleniowego.

Zobacz wideo Giroud znów poprowadzi Francję do mistrzostwa?

Członek sztabu reprezentacji zdradza nowe szczegóły "afery premiowej". Czesław Michniewicz ma się z czego tłumaczyć

Osoba blisko współpracująca z reprezentacją i Czesławem Michniewiczem udzieliła wywiadu Onetowi. Poprosiła jednocześnie o zachowanie anonimowości. Z rozmowy możemy dowiedzieć się, że to właśnie selekcjoner i jego asystent Kamil Potrykus mieli głównie zajmować się sprawą. Bardzo zależało im, by ogromne pieniądze faktycznie trafiły do wszystkich w kadrze. Co więcej, Michniewicz faktycznie miał działać za plecami PZPN-u i Cezarego Kuleszy. Kontaktował się bezpośrednio z kimś z otoczenia szefa rządu. 

– Temat premii zaczął selekcjoner. Prowadził go z jakimś człowiekiem od premiera Morawieckiego. Z pominięciem PZPN. Asystent selekcjonera wydzwaniał do tego człowieka od premiera. Po meczu z Argentyną na kolacji selekcjoner wywołał temat premii. Zaproponował sposób podziału. Lewandowski był wyraźnie zażenowany, czemu w takim momencie zaczyna się dyskusje o premiach. Cała ta sytuacja bardzo źle wpłynęła na atmosferę w kadrze przez kolejne dwa dni - czytamy.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Michniewicz wrócił do tematu ponownie już po awansie do 1/8 finału. Znów wybrał fatalny moment, zaprzątając głowy piłkarzy tuż przed meczem z Francją. Gdy doszło do konkretów, selekcjoner nie był specjalnie zadowolony, że piłkarze mają odmienne zdanie, jeśli chodzi o podział owej premii. Wówczas miał zrezygnować ze swojej "doli". 

- Asystent selekcjonera zbierał numery kont. Chciał, żeby wypłaty były załatwione jeszcze przed meczem z Francją. Podczas odprawy przed meczem z Francją doszło do otwartej wymiany zdań między selekcjonerem a piłkarzami w sprawie podziału premii. Selekcjoner sprawiał wrażenie nieco obrażonego i powiedział, że w takiej sytuacji on i asystent nie wezmą pieniędzy - relacjonuje informator Onetu. 

Jednocześnie człowiek, który ujawnia te szczegóły, nie dziwi się zachowaniu piłkarzy. Komentując otwarcie teraz sprawę, mogliby narazić się na gniew Michniewicza. Wciąż możliwe jest bowiem, że nadal będzie on prowadził reprezentacją na wiosnę. Nikt nie chce ryzykować utraty miejsca w składzie.

– Oni nie zabiegali o żadną premię. Zostali trochę wciągnięci w tę sytuację, bez własnego udziału. Dlatego mając świadomość, że może wyjść z tego duży skandal, od razu zdecydowali, że znaczna część ewentualnej premii przekażą na cele charytatywne - powiedział. 

– Oni mają ograniczone możliwości obrony. Żaden z nich nie zna losów selekcjonera, każdemu zależy na dobru reprezentacji i aktualnie nie wiadomo, z kim przyjdzie im pracować w marcu na starcie eliminacji. Mając to na uwadze, publiczne oskarżanie selekcjonera odbiłoby się na ich obecności w kadrze. W prywatnych rozmowach wielu z nich nie kryło jednak swojego zażenowania rozegraniem całej tej sytuacji - zakończył. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.