Przed nieco ponad dwoma laty głośnym echem obił się mecz Anglii z Iranem w fazie grupowej mistrzostw świata w Katarze. Nie chodziło jednak o wynik, bo ten nie był zaskoczeniem. Drużyna Garetha Southgate'a pewnie wygrała 6:2. Szalona była natomiast liczba minut, którą sędzia doliczył w tym spotkaniu. W pierwszej połowie było to aż 14, co miało związek z kontuzją bramkarza Alirezy Beiranvanda. Z kolei w drugiej odsłonie sędzia doliczył 10 minut, ale ostatecznie przedłużono partię o 13 minut. Tym samym mecz trwał aż 117 minut. 24 doliczone minuty to rekord na mundialu. I okazuje się, że w czwartkowy wieczór Iran znów stał się bohaterem podobnego wyczynu.
Tego dnia Iran podejmował Zjednoczone Emiraty Arabskie w eliminacjach do mistrzostw świata 2026. I ostatecznie to gospodarze przechylili szalę zwycięstwa na własną stronę. Najpierw do siatki trafił Sardar Azmun, a następnie Mohammad Mohebi. Pierwsze trafienie padło jednak w... 27. minucie doliczonego czasu pierwszej połowy, czyli po 72 minutach od pierwszego gwizdka.
Tak, to nie jest żadna pomyłka. Aż 29 minut doliczył bowiem arbiter do pierwszej partii spotkania. Powód? Jak podaje profil "Futbolowi Emigranci" na X, przyczyną takiej decyzji sędziego była awaria techniczna. "Przez rzęsisty deszcz padły reflektory na jednym z masztów" - czytamy.
Dzięki temu mecz zapisał się w historii. "Iran po raz kolejny pobił rekord doliczonego czasu w meczu międzynarodowym" - czytamy. Wcześniej były to 24 minuty ze wspomnianego spotkania z mistrzostw świata.
Zobacz też: Oni są "nietykalni" u Flicka. Oto sytuacja Lewandowskiego i Szczęsnego.
W czwartkowym spotkaniu grał m.in. Ali Gholizadeh z Lecha Poznań. Dzięki zwycięstwu Iran umocnił się na pozycji lidera w tabeli grupy A. Po siedmiu spotkaniach ma 19 punktów na koncie. Trzy "oczka" mniej ma wicelider Uzbekistan, a trzecie Zjednoczone Emiraty Arabskie mają w dorobku 10 punktów. Kolejny mecz Iran rozegra już w najbliższy wtorek, a rywalem będzie główny konkurent do awansu, czyli Uzbekistan. Początek o godzinie 17:00.