Zlatan Ibrahimović do niedawna był jedną z legend Malmoe. Kibice szwedzkiego klubu uwielbiali napastnika, który w ich ulubionej drużynie stawiał pierwsze piłkarskie kroki. Wszystko zmieniło się w listopadzie ubiegłego roku, kiedy 38-latek został współwłaścicielem Hammarby, innego szwedzkiego klubu, znienawidzonego przez Malmoe. Reakcją na decyzję Ibrahimovicia było podpalenie pomnika piłkarza, który stoi przed stadionem w Malmoe. Dodatkowo wandale powiesili na pomniku deskę sedesową, a na głowę podobizny gracza założyli niebieską folię.
Na tym się jednak nie skończyło. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia chuligani znowu zaatakowali pomnik Ibrahimovicia, tym razem ucinając mu nos. Policja postanowiła zareagować i otoczyła posąg ogrodzeniem. Wiceprezes MFF (oficjalne stowarzyszenie kibiców w Malmoe) Kaveh Hosseinpour skrytykował tę decyzję, nazywając ogrodzenie "bezwartościowymi śmieciami". Hosseinpour dodał, że nie jest zadowolony z zaangażowania Ibrahimovicia w Hammarby. - Wbił nam nóż w plecy, a potem przyszedł z mieczem i odciął nam głowy - powiedział szef kibiców. Pozostali fani rozpoczęli petycję, która ma na celu usunięcie posągu sprzed stadionu.
Ogrodzenie rzeczywiście okazało się bezwartościowe, bo w nocy z soboty na niedzielę posąg został zaatakowany kolejny raz. Tym razem chuligani byli dla niego bezlitośni - ucięli mu stopy i przewrócili na ziemię. Na głowę założyli natomiast czarną koszulkę z napisem "Szwecja".