FIFA chce ograniczać przypadki "farm" takich, jak np. w Chelsea, gdzie młodzi piłkarze są masowo kupowani do klubu, kilkukrotnie wypożyczani, a potem odsprzedawani z dużym zyskiem. Wielu z nastolatków, którzy przez ostatnie lata trafili na Stamford Bridge, nigdy nie zadebiutowało w pierwszej drużynie. Mimo tego, londyńczycy zarobili w ten sposób już ponad 100 mln funtów.
Jak wyliczył portal Dailymail.co.uk, w ostatnich pięciu latach londyńczycy sprzedali 32 piłkarzy, z czego aż 20 było zawodnikami z „farmy”. Większość z nich trafiło do klubu w wieku nastolatka, rzadko (lub wcale) grali w pierwszym zespole, a większość czasu spędzili na wypożyczeniach. Ci gracze przychodzili do Chelsea średnio w wieku 17 lat za 2,5 mln funtów, odchodzili zaś po kilku latach ze średnim zyskiem 7,9 mln funtów po zaledwie kilku występach w pierwszej drużynie. Ich ceny rosły dzięki wypożyczeniom i sukcesom w zespołach młodzieżowych, których w ostatnim czasie londyńczykom nie brakowało (m.in. dwukrotne zwycięstwo w młodzieżowej Lidze Mistrzów).
Wg informacji portalu Insideworldfootball.com, wrześniowe posiedzenie FIFA przyniosło przełom w sprawie i światowa federacja piłkarska gotowa jest na wprowadzenie limitu na wypożyczenia młodych piłkarzy. Na razie nie ustalono konkretnej liczby dozwolonych wypożyczeń, jednak wiadomo już, że zmiany w przepisach miałyby wejść w życie od sezonu 2020/21.
Zdaniem "The Times" liczba możliwych wypożyczeń w jednym momencie zostanie ograniczona od sześciu do ośmiu. Gdyby tak się rzeczywiście stało, to przykładowa Chelsea, która obecnie ma 39 wypożyczonych zawodników, musiałaby sprzedać większość z nich w ciągu najbliższych 18 miesięcy.
