Cieszy, że projektanci z Lightfog Creative & Design też widzą w rowerze sposób na spaliny i miejski smog. To na pewno dobra droga. Najlepszy sposób na spaliny to bowiem zapobieganie ich powstawaniu. Tu rower spisuje się znakomicie - zarówno ten zaprojektowany przez Tajlandczyków, jak i normalny holender jeżdżący od pół wieku. Każdy jeden cyklista sprawia, że w mieście jest o jedno kopcące auto mniej!
Drugim sposobem walki z zanieczyszczeniami jest ich oczyszczanie, najlepiej od razu w miejscu powstawania. Na to też już ktoś wpadł - praktycznie wszystkie nowe pojazdy mają katalizatory spalin. Oczywiście nie rozwiązują one problemu i nie sprawią, że jakiekolwiek auto (nawet elektryczne) stanie się naprawdę ekologiczne - ale zawsze to coś, jakiś krok w dobrą stronę.
Dlaczego zatem projektanci pomyśleli, że to właśnie cykliści powinni "filtrować" miejskie powietrze z samochodowych spalin ? Nie wiadomo. Nie będzie to bowiem ani specjalnie skuteczne (filtr daleko od miejsca produkcji zanieczyszczeń), ani sprawiedliwe społecznie. Bo niby dlaczego to cyklista miałby płacić za filtry zanieczyszczeń z aut? Niby dlaczego ma je wozić (zbędny ciężar roweru)? Niby czemu ma wymieniać wkłady filtra, lub nawet zasilać prądem taki filtr z dynama swojego roweru lub baterii (rower elektryczny)? To wszystko stoi na głowie i nie ma grama sensu!
Oczyszczanie powietrza ze spalin oczywiście jest ważne i powinno się dziać - ale w autach, u źródła emisji zanieczyszczeń. Niech kierowcy płacą za katalizatory. Niech czyszczą powietrze filtrami zamontowanymi w autach. Niech ponoszą koszty trucia innych. Cyklistów zaś zostawcie w spokoju! Oni i tak już ratują środowisko i powietrze w miastach. Nawet, gdy nie zdają sobie z tego sprawy.
Rafał Muszczynko