Miesiąc temu wygasła umowa Leo Messiego z Paris Saint-Germain. I choć Argentyńczyk był kuszony przez wiele klubów świata, w tym przez nieprzyzwoicie bogatych szejków z Bliskiego Wschodu, to zdecydował się na kontynuację kariery w Stanach Zjednoczonych, podpisując kontrakt z Interem Miami, którego właścicielem jest właśnie David Beckham. Oczywiście, w USA też czekają na niego wielkie pieniądze, bo ok. 50 milionów euro rocznie, ale jednak transfer do Miami można odbierać jako niespodziankę.
- Sprowadzenie Leo Messiego do Interu Miami niespełna rok po tym, jak zdobył mistrzostwo świata, do klubu, który ma trzy lata to piekielne osiągnięcie - przyznał Beckham w rozmowie z "The Athletic".
- Nigdy nie sądziłem, że jako właściciel klubu będę miał takie same odczucia, jak wtedy, gdy byłem piłkarzem. Kiedy odebrałem telefon, w którym dowiedziałem się o transferze Messiego, to poczułem się, jakbym znowu wychodził na Old Trafford lub Wembley. Zdałem sobie sprawę, że pokonaliśmy ogromną konkurencję, by pozyskać najlepszego piłkarza w dziejach. To bez wątpienia był jeden z najpiękniejszych momentów w moim życiu - dodał Beckham.
Ale to nie koniec ambitnych planów 48-latka, który 115 razy wystąpił w kadrze Anglii. - Chcemy założyć kobiecy zespół w Interze Miami. To jest coś, o czym mówimy ze wspólnikami właściwie od pierwszego dnia Interu. I na pewno to zrobimy. Mam córkę i chcę, żeby każdego dnia coś ją inspirowało - powiedział ojciec 12 letniej Harper Beckham.
"Najpierw była katorżnicza praca, piękne gole, wielka sława i jeszcze większe pieniądze. Potem czerwone dywany, luksusowe samochody i łatka celebryty z ludzką twarzą. Ale teraz kruszy się pomnik Davida Beckhama. Anglik staje się symbolem chciwca, bez moralnego kręgosłupa" - pisaliśmy o Beckhamie podczas mundialu w Katarze. Jeśli chcesz przeczytać o tym, jak upada mit Beckhama, to kliknij TUTAJ.