Wojciech Nowicki został w Budapeszcie wicemistrzem świata, a Paweł Fajdek zajął czwarte miejsce. Mamy "tylko" srebro i "tylko" jeden medal. Polską specjalność wygrał człowiek, którego jeszcze w ubiegłym sezonie nie było w światowej czołówce. 21-letni Ethan Katzberg w rok poprawił się o pięć metrów - swój rekord życiowy przesunął z odległości 76.36 m na 81.25 m. I został najmłodszym mistrzem świata w młocie w historii.
To jest piękna historia nowej gwiazdy lekkoatletyki. Joanna Fiodorow, kiedyś wicemistrzyni świata, a dziś trenerka Nowickiego, w niedawnej rozmowie ze Sport.pl mówiła, że w Katzbergu widzi czarnego konia mistrzostw. Teraz pytamy, czy spodziewała się, że on w Budapeszcie będzie rzucał aż tak daleko. - Że aż tak, to nie. Myślałam, że rzuci 80 metrów - mówi. Ona i Nowicki podkreślają świetne warunki Katzberga - ma 198 cm wzrostu, waży 107 kg - oraz jego komfortową sytuację. On zaatakował czołówkę bez żadnych obciążeń. Poszedł na maksa, z fantazją - nie miał nic do stracenia i wszystko wygrał. - Jestem pod wielkim wrażeniem i pełen podziwu, że w tak młodym wieku można tak daleko rzucać. Życzę mu jak najlepiej, żeby był zdrowy i dalej tak rzucał. Bo to dla mnie jest dodatkowa motywacja, żeby walczyć - mówił tuż po konkursie Nowicki.
- Chyba tylko młody Paweł Fajdek tak szybko się kręcił w kole - zachwyca się Fiodorow. Trenerka Nowickiego mówi nam, że Dylan Armstrong - brązowy medalista olimpijski z Pekinu z 2008 roku i srebrny medalista MŚ 2011 w pchnięciu kulą - opowiedział jej, jak zobaczył tego chłopaka grającego w koszykówkę. Od razu dostrzegł w nim potencjał do rzutu młotem. Fiodorow dodaje, że Katzberg rzuca jeszcze z "krótkich rąk", że technicznie może być dużo lepszy. I że owszem, może zdominować młot na lata. Ale wcale nie musi, bo teraz zobaczymy, jak będzie sobie radził w całkiem nowej roli - mistrza.
Tym jego mistrzostwem trudno się nie zachwycać. Na przykład Nowicki opowiada nam, że naprawdę cieszy się sukcesem chłopaka, który w tym sezonie przyszedł do niego i opowiadał mu, jak jeszcze dwa lata temu jego i Fajdka podziwiał przed telewizorem i myślał, że bardzo chciałby się z nimi kiedyś mierzyć. Ale przy tym sensacyjnym mistrzostwie obok zachwytów są też pytania.
Tomasz Wieczorek, lekkoatletyczny sędzia i statystyk, zamieścił na Twitterze wpis pokazujący, jak niesamowity jest postęp Katzberga.
Na te dane statystyczne odpowiedział Szymon Ziółkowski. "Widać nie znam się na tej konkurencji, taka progresja to jest kosmos" - napisał mistrz olimpijski z 2000 roku i mistrz świata z 2001 roku. A na pytanie, co może spowodować taki progres, odpisał: "Nie znam takiej metody".
Jak interpretować takie wpisy i komentarze? Ziółkowskiego pytamy wprost: czy patrzy podejrzliwie na osiągnięcia Katzberga? Odpowiedź: "Patrzę podejrzliwie, bo nawet w historii byłego Związku Sowieckiego byłby to fenomen, progres kosmiczny".
Co wspólnego może mieć Katzberg ze "Związkiem Sowieckim"? Prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Henryk Olszewski mówi, że trenerem Kanadyjczyka jest jego rodak Armstrong, natomiast konsultantem jest Anatolij Bondarczuk. To dziś już 83-latek, który w 1972 roku zdobył olimpijskie złoto dla Związku Radzieckiego, a później prowadził Jurija Siedycha - mistrza olimpijskiego z roku 1976 i 1980, od roku 1986 rekordzistę świata z rekordem niebotycznym. Bo jego 86,74 m to jest wynik, do jakiego nikt dziś się nie zbliża.
W środowisku wszyscy mówią, że Siedych dopingował się na potęgę, a Grigorij Rodczenkow, który organizował w Rosji system dopingowy, a później wyjawił wszystko Międzynarodowej Agencji Antydopingowej WADA, pisał w swojej książce, że Siedych był tak nakoksowany, że jego próbka zanieczyszczała maszynę analizującą do tego stopnia, że skażała jeszcze wiele następnych, czystych próbek od innych zawodników.
Bondarczuk mieszka dziś w Kanadzie. I prowadził Armstronga do największych sukcesów. A zatem to naturalne, że trener Katzberga konsultuje się ze swoim byłym trenerem. Przecież chce jak najlepiej ten talent poprowadzić. Tym bardziej że Katzberg to młodość, świeżość. On wygląda w kole rewelacyjnie - oczu nie można oderwać, gdy wykręca kosmiczną prędkość przed wyrzuceniem młota. A że robi - jak mówi Ziółkowski - progres kosmiczny?
Może nie warto patrzeć aż tak podejrzliwie? Nawet jeśli już wiele dziwnych rzeczy się widziało? A może nie da się tak nie patrzeć, kiedy widziało się wiele? Sami czujemy się dziwnie, gdy robimy research do tekstu i widzimy, że np. żona Dylana Armstronga to dopingowiczka Jewgienija Kołodko z Rosji. Ona w 2012 roku zajęła trzecie miejsce na igrzyskach olimpijskich w Londynie w pchnięciu kulą, dostała srebro po dyskwalifikacji za doping Nadziei Astapczuk, a w 2016 roku straciła ten medal, bo i jej udowodniono, że pchała na koksie.
Na pewno przy Katzbergu trzeba stawiać pytanie o to, co będzie dalej. Ale może to jest po prostu Usain Bolt rzutu młotem i właśnie zaczął swoje panowanie? Jamajskiego sprintera przez lata oskarżano i twierdzono, że na czysto na pewno nie byłby w stanie aż tak uciec reszcie świata. Ale przecież wielokrotnie go badano i zawsze był czysty.