Suns przystąpili do meczu osłabieni. Na parkiet w drugim kolejnym meczu nie wyszedł mający problem z prawym kolanem Grant Hill. Dodatkowo zabrakło przeziębionego Markieffa Morrisa.
Marcin Gortat po raz kolejny bardzo dobrze zaczął mecz. Polak zdobył pierwsze punkty w spotkaniu efektownym wsadem po kontrze, a pierwszą kwartę zakończył z jedenastoma oczkami. Na półtorej minuty przed jej końcem popełnił jednak drugi faul i trener Alvin Gentry wysłał w jego miejsce na parkiet Robina Lopeza.
Do przerwy mecz był wyrównany. Na punkty Blake'a Griffina i DeAndre Jordana odpowiadali Gortat, Channing Frye i Shannon Brown. Decydująca okazała się końcówka trzeciej kwarty. Gentry zaczął wprowadzać na parkiet rezerwowych a Clippers w trzy minuty osiągnęli 10-punktową przewagę, której goście nie zdołali już zniwelować.
Nie pomógł też Gortat. Pod koniec trzeciej kwarty, gdy rywale odskakiwali, znów trafił na ławkę. W czwartej kwarcie Polak nie błyszczał. Wszedł na boisko 7 minut przed końcem i po chwili zmarnował dwa rzuty wolne. Gdyby trafił, Suns zbliżyliby się do gości na 7 punktów. W obronie nie mógł znaleźć z kolegami recepty na Griffina, który raz po raz kończył akcje wsadami. Na trzy i pół minuty przed końcem Suns mieli 15 punktów straty i trener Gentry poddał się wpuszczając z powrotem rezerwowych.
Z 23 punktami Gortat był najlepszym strzelcem swojego zespołu. Polak zanotował też 7 zbiórek, dwa bloki i trzy faule. 16 punktów i 7 zbiórek miał Frye, a 15 asyst zanotował Nash.
Wśród gości świetne spotkanie rozegrał Griffin, który skończył je z 27 punktami i 14 zbiórkami na koncie. 15 punktów i tyle samo asyst zanotował Chris Paul.
Clippers z bilansem 29-21 przygotowują się powoli do fazy play-off. Start w niej znów oddala się od Suns, którzy z bilansem 25 zwycięstw i 26 porażek wciąż są dziesiątą drużyną Konferencji Zachodniej. Dystans do Utah, Houston i Denver rośnie, a do końca sezonu zasadniczego ekipa z Phoenix rozegra jeszcze tylko 15 spotkań.
*8:30 - poprawiony błędny bilans Clippers, zgłoszony przez czytelnika pavlocebo