Tour de France: Wadecki: pomocnik Kittela powiedział, że stał się cud, że wygrał Niemiec, a nie Maciej Bodnar

- Tuż po finiszu słuchałem wywiadu z Fabiem Sabatinim z ekipy Quick-Step Floors. Włoski pomocnik Marcela Kittela powiedział, że kiedy z kolegami dowiedział się, że ucieka Maciej Bodnar, to od razu wiedzieli, że muszą jechać na maksa, a i tak stał się cud, że go dogonili. Bardzo jestem zły, że tak się stało, "Bodi" to świetny kolarz, a znów został z niczym - mówi trener kolarskiej kadry Polski Piotr Wadecki, po 11. etapie Tour de France. Samotnie uciekającego Bodnara peleton dogonił 250 metrów przed metą

Łukasz Jachimiak: Co można powiedzieć po takiej walce Macieja Bodnara, żeby nie zabrzmiało banalnie?

Piotr Wadecki: trzeba uspokoić tętno, i to jeszcze da się zrobić. Gorzej z nerwami. Strasznie zły jestem, że Maciek nie dojechał pierwszy. Oczywiście nie na niego, bo on wszystko zrobił pięknie. Po tym jak cały etap jechał w trzyosobowej ucieczce, zaatakował jeszcze znakomicie i oderwał się tej dwójce, żeby ostatnie 25 kilometrów przejechać po prostu rewelacyjnie. Rzadko się zdarza, żeby peleton miał aż tak duże problemy z połknięciem samotnego uciekiniera. Tuż po finiszu słuchałem wywiadu z Fabiem Sabatinim z ekipy Quick-Step Floors. Włoch powiedział, że kiedy z kolegami dowiedział się, że ucieka Maciej Bodnar, to od razu wiedzieli, że muszą jechać na maksa, a i tak stał się cud, że go dogonili. Pędzili, jak tylko mogli, żeby znów rozprowadzić Marcela Kittela, no i mają jego piąte zwycięstwo w tegorocznym wyścigu. A my zostaliśmy z niczym.

Skoro Pan jest rozżalony, to jak musi się czuć Bodnar?

- On pewnie sobie radzi lepiej niż ja. Jest aktywnym kolarzem, a wtedy doskonale się pamięta, że takie właśnie jest kolarstwo - uciekasz sto razy, uda Ci się dojechać dopiero za 101. razem. Szkoda tylko, że teraz już pewnie nawet on uwierzył, że ten 101. raz wreszcie przyszedł.

Skojarzyła się Panu końcówka etapu Bodnara z olimpijskim wyścigiem w Rio de Janeiro, gdzie tuż przed metą dwaj zawodnicy minęli prowadzącego Rafała Majkę?

- Tak, Rafałowi brakowało tam do zwycięstwa bardzo niewiele, a tu Maćkowi zabrakło jeszcze mniej. Ale Majka został chociaż z brązowym medalem. A o pięknej ucieczce Bodnara mało kto będzie pamiętał z tych zwykłych kibiców, którzy kolarstwo oglądają tylko od czasu do czasu. Bo Bodnar nic nie zdobył.

Dwa lata temu był drugi na etapie Vuelta a Espana, przed rokiem zajął czwarte miejsce w „czasówce” na mistrzostwach świata, tracąc do podium pięć sekund – to trochę pechowiec?

- Na pewno świetny kolarz, a pechowiec chyba trochę też. Jego czas na wielki sukces już powinien przyjść, Maciek na to już na pewno zapracował. Gdy przed rokiem zajął na etapie [również 11.] trzecie miejsce, za Peterem Saganem i Chrisem Froomem, pomyślałem, że następnym razem bez wątpienia mu się uda. Żal mi go, że ciągle czeka. Gdyby wygrał etap wielkiego touru, miałby zupełnie inną pozycję w peletonie i wśród kibiców. A tak ciągle jest postrzegany jako tylko pomocnik. Choć pokazuje, jakiej klasy jest zawodnikiem. Wystarczyło, że w grupie Bora zabrakło Sagana i Rafała Majki, a od razu wykorzystał trochę swobody, którą dostał. Często jest tak, że pomocnicy to równie dobrzy kolarze, jak liderzy na których pracują.

Ale Bodnara z Majką zrównać chyba nie można, bo Maciej nie jest kolarzem na góry, a przez to i na klasyfikację generalną?

- Oczywiście, to świetny „czasowiec”, który błysnąć potrafi też na płaskich etapach. Ale weźmy Michała Kwiatkowskiego. W najlepszej grupie świata, czyli Sky, lider może być tylko jeden, więc Michał pracuje na Froome’a. Jednak gdyby Froome’a nie było, to jestem przekonany, że „Kwiato” już miałby wygrany jakiś etap i byłby bardzo wysoko w „generalce”.

Wyżej niż na 11. miejscu, na którym ukończył TdF w 2013 roku, gdy jeszcze jako młodzieżowiec jechał z nastawieniem na walkę w „generalce”?

- Zdecydowanie wyżej. Od tamtego czasu Michał stał się znacznie lepszym zawodnikiem. Ma o wiele większe doświadczenie, mocy też nabrał.

Pracuje niesamowicie i zbiera pochwały od wszystkich, od Froome’a również.

- To nie kurtuazja, że Brytyjczyk potrafi po etapie zapukać do pokoju Michała i podziękować za to, co kolejny raz dostał. On doskonale wie, jakiej klasy ma pomocnika. Moim zdaniem w końcu przyjdzie czas, że to Froome będzie jechał na Kwiatkowskiego.

Tour de France. Rafał Majka po pierwszym etapie: "Ta tresa technicznie jest trudna i warunki są ciężkie"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.