Marcin Najman to były pięściarz oraz kick-bokser, ale zarazem jeden z pierwszych zawodników, który wystąpił w pojedynku freak fightowym w formule MMA. - Freak fighty to nie sport, to rodzaj zabawy w sport. Sport to był, jak jeździłem na mistrzostwa Polski w boksie czy zdobywałem srebrne medale na mistrzostwach w kick-boxingu. Freak fighty to rodzaj show, w którym sport jest raczej na drugim, a czasem na trzecim planie - mówił w marcu Najman w rozmowie z Kacprem Sosnowskim ze Sport.pl.
Na początku sierpnia 44-letni Najman zadebiutował na pierwszej gali freak fightowej federacji Clout MMA, której współzałożycielem jest Sławomir Peszko. Powrót do oktagonu był dla niego bolesny. W walce wieczoru został pokonany w niespełna 16 sekund przez Andrzeja Fonfarę. Niedługo ponownie zobaczymy go w oktagonie.
Będzie to miało miejsce podczas drugiej gali Clout MMA, którą zaplanowano na sobotę 28 października. Jego rywalem będzie dużo lżejszy Piotr "Lizak" Lizakowski. Kilka dni temu samozwańczy "cesarz polskich freak fightów" udzielił wywiadu kanałowi "Koloseum". W rozmowie poruszono różne tematy, jednym z nich był koniec kariery sportowca. Najman oznajmił, że prawdopodobnie nastąpi to za kilka lat.
- Wracając do zakończenia kariery, to została zakończona na Narodowym, gdy pozrywałem ścięgna. To był koniec mojej kariery, chociaż tego do siebie nie dopuszczałem. Teraz to jest sportowo-rozrywkowe. Ta druga walka z Jóźwiakiem pokazała, że ja chcę dać z siebie wszystko, ale ja już mam swoje ograniczenia - przyznał.
- To nie jest tak, że to ja jestem prekursorem walk po czterdziestce. Już pomijam George’a Foremana, który zdobył mistrzostwo świata w wieku 45 lat. Przecież Larry Holmes, zorientowałem się dopiero niedawno, walczył jeszcze po pięćdziesiątce. Jak Larry Holmes miał 52, ja mam 44, to jeszcze osiem lat. Jeszcze osiem lat orki przede mną - dodał.
Druga gala federacji Clout MMA odbędzie się w sobotę 28 października na Orlen Arenie w Płocku.