Dominika Pazdan: - Należało mu się to. Szczególnie tutaj. Wcześniej jego rodzinnym miastem był Kraków, ale od pięciu lat są nim Niepołomice. W sobotę na lotnisku we Frankfurcie, kiedy wracałam z meczu z Marsylii, dostałam smsa, że jest taki pomysł. Postanowiliśmy wtedy, że zdecydujemy się na to. Cieszę się, dziękujemy.
- Kropli na uspokojenie nie musiałam brać. Powiem szczerze, byłam spokojna. Dopiero przy karnych włączała się adrenalina. To była mieszanka łez, szczęścia, euforii i zadowolenia, że w końcu jesteśmy w ćwierćfinale.
- Najbardziej lubię obrazek, na którym "Krystek" [Cristiano Ronaldo - przyp. red.] chowa się za kolegami i pyta, czy Michał już poszedł.
- We wtorek lecimy na urlop, na siedem dni. Musimy się zrelaksować odciąć od piłki. Gdzie? Za granicę, ale nie zdradzę szczegółów. Trochę uciekniemy od tego zamieszania, choć oczywiście próbujemy też wszystkim dogodzić. Chcemy, by każdy miał możliwość spotkania się z Michałem. Ale z drugiej strony chcemy odpocząć, mamy w domu małe dziecko. Musimy mu poświęcić czas, bo taty ostatnio prawie nie było w domu.
- Ale najpóźniej trzy godziny przed meczem. Z kolei półtorej godziny przed można wysłać ostatniego smsa. Cóż, są zasady, do których musiałam się dostosować. Najgorszy był właśnie ten brak kontaktu. Długo nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie odbiera telefonów, kiedy przygotowuje się do gry. Po ośmiu latach już wiem (śmiech).
- Nie, już wcześniej byłam kibicem. Z tatą oglądałam wszystkie najważniejsze mecze, może trochę kibicowałam też Wiśle Kraków.
- Wiadomo, że sytuacja rodzinna ma wpływ na wybór klubu. Na dziś zdecydowania odpada Turcja, szczególnie po ostatnich zamachach na lotnisku. Na pewno się na to nie zgodzę. Wiadomo, że niebezpieczeństwo czai się wszędzie, ale nie będę wiecznie żyła na minie. Wymarzony kierunek? Niemcy, ewentualnie Włochy.