Ten typ ma baterie o przedłużonej trwałości. Energią zaraża na boisku i poza nim. I czuje się w tej roli jak ryba w wodzie.
w półfinale Ligi Mistrzów lub pięć bramek w dziewięć minut meczu Bundesligi wciągnięte na listę rekordów Guinnessa - to trampolina do sławy dla napastnika. Lewandowski dokonywał rzeczy tak spektakularnych, że o miejsce wśród największych postaci piłki zabiegać nie musi. W ostatniej edycji plebiscytu Złota Piłka wyprzedzili go tylko Leo Messi, Cristiano Ronaldo i Neymar.
Droga na szczyt dla defensywnego pomocnika jest znacznie bardziej kręta, choć Krychowiak też ma na swoim koncie perełki. Jak brawurowy wślizg w rozpędzonego z piłką Messiego, którym Polak zdołał powstrzymać atak Barcelony w ligowym meczu z Sevillą w swoim pierwszym sezonie w lidze hiszpańskiej. Atakował najlepszego piłkarza świata z tyłu, gdyby trafił w jego nogi, wyleciałby z boiska, bo miał już żółtą kartkę. - Nie da się w takiej sytuacji kalkulować, bo zły wślizg od skutecznego odróżnia ułamek sekundy stracony na wahanie - tłumaczył "Wyborczej".
Anonimowy przybysz z ligi francuskiej oczarował Hiszpanię, wybrano go do jedenastki sezonu najlepszej ligi świata, stawiając ponad takimi pomocnikami jak mistrzowie świata Sergio Busquets z Barcelony i Toni Kroos z Realu Madryt.
Na Euro 2016 Lewandowski gola jeszcze nie strzelił. Światowe media muszą szukać innej twarzy, która wyjaśniałaby fenomen odradzania się reprezentacji Polski. Krychowiak pasuje do tego jak ulał, przecież drużyna Adama Nawałki wciąż nie straciła bramki. Dziennik "L'Equipe" umieścił pomocnika Sevilli jako jedynego polskiego piłkarza w jedenastce gwiazd fazy grupowej.
Francja to jego drugi dom, tu wyrósł na zawodowego piłkarza, przenosząc się z Mrzeżyna do Bordeaux jako 16-latek. Dziś najprawdopodobniej uzgodnił kontrakt z najpotężniejszym francuskim klubem Paris Saint Germain, który uczyni go najdroższym polskim piłkarzem - 45 mln euro (tej wysokości kwotę odstępnego zapisano w kontrakcie Krychowiaka z Sevillą) zapłacą katarscy właściciele paryskiego klubu.
Wydają właśnie 22 mln euro, by pozbyć się trenera Laurenta Blanca i zastąpić go Hiszpanem Unaiem Emery z Sevilli. Polak jest jego pupilem. Do pobicia jest niezbyt imponująca kwota 7,4 mln, którą w 2001 roku Liverpool zapłacił za bramkarza Jerzego Dudka.
W ten sposób historia zatoczy koło. Gdy nastoletni Krychowiak mieszkał w internacie w Szczecinie, ćwicząc w tamtejszym klubie Stal, wysyłał listy do gwiazd polskiej piłki z prośbą o autograf. Dudek, wielki bohater finału Champions League sprzed 11 lat, nie zawiódł nadziei chłopaka marzącego o podobnej karierze. Pamiętając swoją radość sprzed lat, "Krycho" stawia sobie za punkt honoru, by odpisywać na każdy kibicowski list.
To wszystko składa się w superatrakcyjną opowieść. Nawet kibic z zagranicy ją kupi.
- błyszczący męskim wdziękiem potęgowanym urodą swojej partnerki Celii Jaunat, francuskiej modelki o nieziemsko długich nogach. Rozgryźć Krychowiaka nie jest jednak łatwo ani na boisku, ani poza nim.
Za każdym piłkarzem kadry Nawałki stoją jakieś życiowe zakręty, dramaty. Lewandowskiego odrzuciła kiedyś Legia, niedługo po tym jak zmarł jego tata.
Kuba Błaszczykowski był świadkiem rodzinnej tragedii, która naznaczyła go na całe życie.
Krychowiak trudnych tematów unika. Chce mówić wyłącznie o tym, co pozytywne. Gdy zadałem mu ostatnio pytanie o drobną różnicę zdań z rodzicami, powiedział, że w ogóle nie może sobie czegoś takiego przypomnieć. - Kiedy radzi mi coś agent piłkarski, kolega z drużyny, trener czy nawet kibic, mógłbym wyczuwać w tym jakieś drugie dno. Ale rodzice są poza podejrzeniem. Mają na uwadze wyłącznie moje dobro - tłumaczył.
Chce być postrzegany jako facet nakręcony, zakochany w piłce, modzie, wiecznie żartujący. I to niebanalnie.
Kiedy poznał Celię w szkole we Francji, powiedział jej, że jest studentem. - Wojtek Szczęsny, gdy spotyka dziewczynę, chwali się, że jest piłkarzem. Ja nie muszę - żartował kiedyś.
Bramkarz kadry to jego ulubiony kompan, z nim zrobili słynny kawał przed meczem z Niemcami w Warszawie. Założyli się, że na oficjalnej konferencji prasowej Krychowiak powie słowa "Dida" i "Bierhoff". Wypowiedział. Obaj ze Szczęsnym z trudem zapanowali nad wybuchem śmiechu. Nawet niektórych ludzi z PZPN to oburzyło, bo jak to, zbliża się mecz z Niemcami, który dla milionów rodaków jest sprawą narodową, a "gówniarze" mający bronić honoru ojczyzny, bawią się, kpią, żartują?
Krychowiak tłumaczy to w sposób prosty. Gdy piłkarz nakręca się na mecz, żyje nim, stresuje wiele dni wcześniej, wychodzi na boisko na miękkich nogach. A wtedy musi mieć twardy tyłek. "Luz, blues" dał efekt. - Byliśmy zmotywowani przez 90 minut walki na boisku, wtedy żarty się skończyły - powiedział. Polska pokonała Niemców pierwszy raz w historii.
A ponieważ w Sewilli świeci ciągle, to czym się martwić? Żarty żartami. Piłka jest w jego życiu numerem 1 - często mówi. Gdy kariera będzie wymagała od niego wyjazdu do miasta, gdzie ciągle pada, podejmie wyzwanie. Paryż do takich miejsc nie należy.
Dlaczego Krychowiak nie powiedział Celii, kim jest naprawdę? Piłkarze mają we Francji wyjątkowo złą opinię, to środowisko traktowane jak patologiczne. Zdradziły go jednak ciągłe treningi, długo Celii w przeświadczeniu, że spotyka się ze studentem, utrzymać nie mógł. Najgorzej było, gdy dowiedziała się o tym jej mama. Załamała ręce. Dziś Grzegorza traktuje jak syna. - Chcę być oceniany za to, co robię, a nie, kim jestem z zawodu - mówi Polak.
Na narzekanie namówić się nie pozwala. Kiedyś robiłem z nim wywiad, który miał autoryzować, i właśnie tego dnia na treningu uszkodził więzadło w kolanie. Kontuzja bolesna i wykluczająca z gry na dwa miesiące. Poprosiłem, by do rozmowy dodał parę słów o swoim zdrowiu, ale odmówił. Może mówić o wygranych Sevilli, o swojej pracy dla drużyny, ale o problemach niechętnie. Może opowiadać o urazach, kiedy ma je za sobą. Ale i wtedy podkreśla ich dobre strony. - Pracowałem ciężko w salach fizjoterapeutycznych, ale odpocząłem sobie od gry, może dzięki temu na Euro 2016 będę miał więcej siły?
Krychowiak dba o karierę swoją i Celii. Kiedyś zapytano go, czy nie jest zazdrosny, patrząc na zdjęcia swojej dziewczyny w magazynie "CKM". Pozowała w reprezentacyjnej koszulce z napisem "Krychowiak" i numerem 4 na plecach. Główną atrakcją ubioru były jednak stringi. Grzegorz uśmiechnął się i przyznał, że pomógł Celii dostać tę ofertę. - Ładna koszulka, ale na spodenki nie starczyło chyba materiału - podsumował.
"Polski Robocop" - tak go ochrzcili w Sewilli. Kiedyś hiszpański dziennik "El Pais" pisał, że piłkarza tak obsesyjnie dbającego o swoją muskulaturę trudno spotkać nawet w środowisku sportowców. Że na siłownię przychodzi pierwszy, zanim część kolegów z Sevilli zwlecze się z łóżek. Jako słabostkę Krychowiaka dziennik określał obfite śniadanie w luksusowym hotelu Alfonsa XIII w stolicy Andaluzji. Raz na jakiś czas robi sobie wyżerkę, aby potem znów zaprząc się w kierat. - Je, trenuje, śpi, je, trenuje, a potem zaraz idzie do łóżka. Przed dziesiątą wieczorem. Taki z niego pożytek - żartowała kiedyś Celia.
Zwrot "ciężka praca" powtarza jak mantrę. Mówi nawet, że talent do piłki był w jego przypadku drugorzędny. Trudno stwierdzić, jak jest naprawdę, ale błysku do piłki brakować mu nie mogło, skoro już na mundialu juniorów w 2007 roku był najmłodszy w ekipie, ale to on zdobył gola z wolnego w meczu z Brazylią. Miał wtedy nieco ponad 17 lat. Gdyby nie dorastał klasą do starszych kolegów, nikt nie dałby mu strzelać wolnego. Jego brat opowiadał, że takich strzałów jak tamten Grzesiek oddał tysiące - już na podwórku.
Jako dzieciak marzył o zdobywaniu goli, czyli z grubsza jak wszyscy chłopcy liczył, że jako napastnik podbije serca fanów swoimi bramkami. Życie miało dla niego niespodziankę, czyli pozycję skrajnie odmienną. Defensywny pomocnik to ten, który robi wszystko, by gole nie padały. Jak sam mówi, granie na tej pozycji nie podbija serc fanów, ale podbija serca trenerów.
Krychowiak przyznaje, że jego postawa poza boiskiem to efekt przemyślanego planu na zbudowanie wizerunku. Dlatego nie oczekujcie od niego, by zaczepiał rywali lub krytykował trenerów. Kiedyś w czasie meczu z Realem Madryt Cristiano Ronaldo uderzył go łokciem. Grupa dziennikarzy natychmiast obległa Polaka. I co usłyszeli? - To sytuacja, jakich na boisku tysiące. O nic żalu do Ronaldo nie mam - powiedział.
Cel jest jeden: sprawić, by Portugalczyk nie katował Sevilli golami. To wszystko.
Trudno stwierdzić, na ile ten Krychowiak, którego widzimy w mediach, jest produktem jego własnych pomysłów, a na ile speców od marketingu. Choć unika kontrowersji i trudnych tematów, jest w nim coś naturalnego. Pytałem go, jaki jest, gdy opuszcza czasem skorupę człowieka sukcesu. - O to trzeba spytać Celię, ona z Krychowiakiem mieszka i zna go najlepiej - wykręcił się.
Jedną z ich wspólnych rozrywek były podróże do Madrytu i Paryża na zakupy. "Jedziemy do sklepu" - mówi Grzegorz, gdy ma czasem dwa dni wolnego. Celii nie trzeba tego powtarzać. Wsiadają w samolot i lecą. Ale na taki luksus stać ich najwyżej 10 razy w roku. Piłkarz żyje w rytmie meczowym. Gust ma kontrowersyjny - kiedyś, gdy zamieścił na Twitterze fotkę w nowym płaszczu, prezes Zbigniew Boniek zapytał, czy męskich nie mieli. Wywołał to lawinę komentarzy i medialnych polemik.
Grzegorz jest świadomy, że nie da się wszystkiego zaplanować, nie da się powiedzieć: "Będę piłkarzem, bo będę dużo zarabiał". Najpierw musi być miłość. A i ona nie gwarantuje awansu do elity, w każdym razie nie od razu. Trzeba być wybitnym w rzemiośle, żeby trafić do kasty artystów. Krychowiak twierdzi, że dzisiejszą swoją pozycję wypracował. Upór był tu absolutnie kluczowy.
Nie lubi rozwodzić się nad tym, ile kosztował go wyjazd z domu do internatu w Szczecinie, a potem do Francji. Matka miała nadzieję, że jako najmłodszy syn najpóźniej wyfrunie z gniazda, stało się odwrotnie. Kiedy legendarny napastnik kadry Kazimierza Górskiego Andrzej Szarmach dał 16-latkowi tydzień na spakowanie walizek i wyjazd do Bordeaux, rodzice rozumieli, że ryzyko trzeba podjąć. Szkółka w Bordeaux to tak jak dla studenta z Polski stypendium w Oksfordzie, Cambridge, a co najmniej na Sorbonie. Tata i mama zawierzyli dojrzałości syna. Było warto.
Krychowiak przyznaje, że miewał trudne momenty, ale zdecydowanie chętniej opowiada o ludziach, którzy mu wtedy pomagali. Odporny być jednak musiał i uparty, skoro w takim regionie Francji nie nauczyli go pić wina. Grzegorz nie dotyka alkoholu. Imprezy? - Nie chodzę. Tańczyć nie umiem, a dziewczynę już mam - żartuje.
Dlaczego przed Euro 2012 selekcjoner Franciszek Smuda wolał naturalizować Eugena Polańskiego, zamiast postawić na 22-letniego Krychowiaka? Sam piłkarz żalu o to nie ma, wręcz zgadza się ze Smudą. Mówi, że nie grał wtedy w pierwszej lidze we Francji, a więc do kadry aspirować nie mógł. Bo też jego kariera miała sporo zakrętów, musiał przebijać się na szczyt od III ligi. Ale nie zwątpił.
Ulubieniec wszystkich? Pół roku temu przed derbami Sevilli z Betisem wszedł na trybunę Gol Norte, na której siedzą zwykle fanatycy jego klubu, tak zwani "Biris" - uznawani za agresywnych. I zaśpiewał ich hymn "Jesteśmy ultrasami Sevilli, z nią zawsze będziemy, broniąc jej barw, za nią umrzemy". Nagranie umieścił w mediach społecznościowych, gdzie jest bardzo aktywny. Hiszpański komitet do zwalczania przemocy w sporcie, który wiele razy karał klub z Andaluzji za zachowanie "Biris", uznał, że Polak eskalował napięcie przed meczem najwyższego ryzyka. Szefowie Sevilli i jej kibice stanęli oczywiście murem za Krychowiakiem. Dla nich stał się symbolem wartości, które stawiają ponad wszystko.
Na jednej z głównych trybun Ramon Sanchez Pizjuan napisano: "Nervion nie rozdaje punktów". Nervion to dzielnica Sewilli, gdzie znajduje się stadion. - Można mecz przegrać i to nasi kibice ci wybaczą, ale nie wybaczą, kiedy drużyna się podda przed ostatnim gwizdkiem sędziego - mówi Polak. Dlatego, gdy kiedyś w meczu z Realem Sergio Ramos złamał Krychowiakowi nos, Polak nie pozwolił, żeby zastąpił go inny piłkarz. Dziewięć minut tamowano krwotok, po czym wrócił na boisko.
Sewilski dziennik "Estadio Deportivo" poświęcił kiedyś okładkę Krychowiakowi z tytułem "Perfekcyjna maszyna". Zamieścił zdjęcie Polaka jako superbohatera w zbroi Iron Mana i nazwał "Krychomanem". To było wtedy, gdy Polak dokończył mecz z Barceloną w Superpucharze Europy mimo pękniętego żebra. "To przybysz z innej planety, na to wskazuje jego nieziemska odporność na ból" - przekonywano. W grudniu 2014 roku Polak skręcił kostkę w meczu z Rayo Vallecano, na Twitterze zamieścił zdjęcie nogi spuchniętej jak balon, po czym tydzień później wrócił na boisko.
Tak samo było po zderzeniu z Ramosem. Grał w masce, którą zdjął tuż przed finałem Ligi Europy w Warszawie, gdzie zdobył gola. Na chwilę poczuł się jak Lewandowski albo jak ten dzieciak z Mrzeżyna, który chciał zostać napastnikiem. Bo mimo swojej defensywnej roli na boisku ma szczęście do ważnych bramek. Jego gol z Irlandczykami dał Polakom awans na Euro 2016. Gdy przed turniejem we Francji zapytałem go, czy można oczekiwać, iż strzeli też bramkę Irlandii Płn., odpowiedział: "Mam nadzieję, że zagramy we Francji ważniejsze mecze". Ten dzisiejszy ze Szwajcarią o ćwierćfinał jest ważniejszy. Najważniejszy w jego życiu.
taką klauzulę wykupu z Sevilli ma wpisaną w kontrakcie Grzegorz Krychowiak. PSG zapłaci niebawem zbliżoną kwotę