Feyenoord? Nie ma się czego bać
Poznaniacy zapewnią sobie awans do trzeciej rundy Pucharu UEFA, jeśli pokonają zdobywcę tego pucharu sprzed ponad sześciu lat. Niewykonalne? Niekoniecznie, Feyenoord w Pucharze UEFA przegrał cztery z pięciu rozegranych w tej edycji spotkań i nie ma możliwości awansować, słabo spisuje się w lidze, a na dodatek dotknęła go plaga kontuzji.
Awans Lechowi da każde zwycięstwo dwubramkowe lub wyższe. W przypadku wygranej jedną bramką poznaniacy muszą czekać na wynik meczu Deportivo La Coruna - Nancy. Jeśli tam nie będzie remisu, to Lech awansuje. Jeśli w Hiszpanii zespoły podzielą się punktami, awans Lecha nie będzie pewny. Wtedy Lech musi strzelić co najmniej tyle samo bramek, ile strzeli Deportivo. Czyli wygrana "Kolejorza" 1:0 w Holandii da poznaniakom awans, jeżeli w La Coruni będzie co najwyżej 1:1. 2:2 już być nie może.
Feyenoord, po dwóch kolejnych porażkach w lidze ze słabiutkim De Graafschap i liderem z Alkmaar jest w dołku. W niedzielę zespół Gertjana Verbeeka czeka prestiżowe spotkanie z PSV Eindhoven, które też zawodzi, ale nie aż tak bardzo jak Feyenoord. I to bardziej o tamtym spotkaniu myślą w Feyenoordzie niż o meczu z Lechem. Na pokazanie swojej drużynie fragmentów spotkań Lecha i omówienie drużyny Verbeek poświęcił we wtorek zaledwie godzinę. Drugą godzinę zabrał mu "trening" na bocznym boisku, który bardziej przypominał zabawę z piłkami. - Proszę się nie dziwić, trener ma teraz ważniejsze zmartwienia niż Puchar UEFA, w którym na nic nie mamy już szans. Istotniejsza jest liga - mówił 18-letni polski napastnik Feyenoordu Michał Janota. On załapał się do meczowej kadry, bo miejsce w niej straciło kilku kolejnych graczy.
Lechem kompletnie nie interesuje się też prasa. Wtorkowy "Rotterdams Dagblad" poświęcił np. niemal kolumnę rozgrywkom kobiecego hokeja na trawie (bardzo popularnego w Holandii). O meczu Pucharu UEFA nie było ani słowa. - Inne dzienniki zrobiły podobnie - mówi mieszkający w Holandii Mariusz Smolarek, syn znakomitego piłkarza Włodzimierza Smolarka, który przed laty grał w Feyenoordzie. - Tu, w Rotterdamie, prawie nikogo ten mecz tak naprawdę nie interesuje - pokazuje na jedynego holenderskiego dziennikarza, który przyszedł na konferencję prasową Lecha. Smolarek mu ją tłumaczył. - Feyenoord gra do d... nie tylko w Pucharze UEFA. To, że w europejskich rozgrywkach mu się nie powiodło, nikogo nie zdenerwowało. Gorzej, że nie wiedzie mu się w lidze. To wywołało tu nawet zamieszki - Smolarek pokazuje na schody do budynku klubowego. - Nie tak dawno wdarli się tu nawet krewcy kibice Feyenoordu. Chcieli dymisji zarządu.
A trenera Verbeeka? - W żadnym razie! - mówi Smolarek. - On jest ich zdaniem super. Najlepszy trener, jakiego Feyenoord miał od lat. Ostry w treningach, dobry fachowiec. Przyszedł z Heerenveen, które doprowadził do wielu sukcesów. A w Rotterdamie mu nie idzie... Według fanów to wina nie jego, lecz władz klubu i ich polityki kadrowej - wyjaśnia Smolarek.
Jego zdaniem Verbeek musi oszczędzać swoich piłkarzy i nie może tym najlepszym pozwolić na grę na pełen gwizdek przeciwko Lechowi. - Nie przed meczem z PSV Eindhoven. Wystawi kilku młodych graczy. Oni są bardzo zdolni, ale moim zdaniem nie będą w stanie sprostać najlepszych piłkarzom Lecha - uważa młody Smolarek.
Smuda: Beenhakkera o pomoc nie prosiłem
Feyenoord zdziesiątkowały kontuzje. Z Lechem nie zagrają: były reprezentant Holandii Kevin Hofland, obecni kadrowicze Denny Landzaat i Tim De Cler, Jonathan De Guzman czy Duńczyk Jon Dahl Tomasson. Najbardziej brakować może jednak byłego asa Barcelony Giovanniego van Bronckhorsta, który w sobotę został kopnięty w głowę i odwieziony do szpitala. Na siłę mógłby pewnie zagrać z Lechem, ale Janota nie pozostawia wątpliwości: - Będzie nam na pewno go brakowało, ale nic nie można zrobić. To człowiek, którego potrzebujemy na mecz z Eindhoven.
Van Bronckhorst był na początku sezonu defensywnym pomocnikiem, ostatnio - po kontuzji De Clera - łatał dziury na lewej obronie. Gdy i jego nie będzie, trener Verbeek postawi na 19-letniego Kevina Wattamaleo, który nie dość że jest pomocnikiem, to nie ma żadnego doświadczenia. - Co ma zrobić, skoro tylu ludzi brakuje? - zastanawiał się Verbeek. Nadzieją Feyenoordu pozostaje więc Roy Makaay, choć i po nim widać, że lata świetności ma już za sobą.
Problemami Feyenoordu nie interesuje się trener Lecha Franciszek Smuda. - Powiedziałem już: gramy o wygraną. Albo rybka, albo akwarium - mówił. - Chciałbym, aby Feyenoord zagrał możliwie najlepszym składem, bo wtedy nam się będzie fajniej grało. Wydaje mi się, że Verbeek pewnie oszczędzi van Bronckhorsta, a resztę na nas wypuści. Przynajmniej na początek meczu.
Smuda był w zaskakująco dobrym humorze. Zaskakująco jak na perypetie z lotem, które miał Lech. Gęsta mgła spowodowała, że trenujący piłkarze Feyenoordu i Lecha ledwie widzieli bramki po drugiej stronie boiska, ale też to, że samolot nie mógł wylądować w Rotterdamie. Skierowano go do Eindhoven i dopiero stamtąd, gdy mgła się przerzedziła, poleciał do celu. Dodatkowy start i dodatkowe lądowanie oznaczało ekstra stres dla tych graczy, którzy boją się latania - np. Kolumbijczyka Manuela Arboledy (zdenerwowany naciągał na głowę kaptur). - No i dla mnie, ja też tego nie lubię - dodał Smuda.
Mecz rozpocznie się o godz. 20.45. Sędziuje Włoch Paolo Dondarini - ten sam, który prowadził przegrany mecz Wisły Kraków z Feyenoordem Rotterdamem dwa lata temu. Wtedy Wisła też musiała wygrać, by awansować. Przegrała, ale nie dość, że była w słabszej formie niż Lech obecnie, to Feyenoord miał o co grać. W środę Holendrzy mogą walczyć tylko o punkty do rankingu UEFA.
Piłka nożna: Cashback 55 PLN od BetClick.com - poleca Mateusz Borek ? - reklama