Kownacki (19-0, 15 KO) urodził się w Polsce, ale w wieku siedmiu lat wyjechał z rodzicami do Stanów Zjednoczonych. Na zawodowym ringu 30-latek stoczył już 19 walk i wciąż jest niepokonany. Na Brooklynie jest sławny, ale w Polsce zrobiło się o nim głośno dopiero dwa lata temu, gdy znokautował Artura Szpilkę (22-4, 15 KO). W styczniu pokonał Geralda Washingtona (20-3), byłego pretendenta do pasa mistrzowskiego. Już w nocy z soboty na niedzielę najwyżej notowany polski pięściarz królewskiej dywizji zmierzy się w Nowym Jorku z 38-letnim Chrisem Arreolą (38-5-1, 33 KO). Amerykanin to bardzo doświadczony zawodnik, który w przeszłości mierzył się z Deontayem Wilderem, Tomaszem Adamkiem czy Witalijem Kliczko. Jeśli Kownacki wygra z Arreolą, to być może stanie przed szansą walki o mistrzostwo świata.
Adam Kownacki: - Tak. Myślałem, że Artur wygra. I to niekoniecznie na punkty. Wydawało mi się, że Chisora już jest rozbitym pięściarzem. Tymczasem pokazał, że wciąż potrafi boksować na wysokim poziomie. Poza tym, siła ciosu nie spada na starość, więc wciąż ma czym przyłożyć.
- Nic. To nie moje zadanie. On sam musi zadecydować o swojej przyszłości. Mogę jedynie powiedzieć, aby pamiętał o zdrowiu, bo jest najważniejsze. Słyszałem, że przeszedł dokładne badania i nic mu poważnego nie dolega. Myślę, że jeszcze stoczy kilka walk. Chętnie bym obejrzał jego rewanż z Mariuszem Wachem, bo pierwsza walka była wyrównana i dostarczyła wielu emocji.
- Faktycznie nie jest najlepiej, dlatego zrobię co w mojej mocy, aby poprawić humor wszystkim kibicom. Pamiętaj jednak, że Głowacki został oszukany przez sędziego i Breidisa. Sulęcki poległ, ale z jednym z najlepszych pięściarzy świata, a Izu przegrał przecież z innym Polakiem - Łukaszem Różańskim.
- Za wcześnie na takie porównania, choć obaj lubimy ofensywny styl. Walka z Izu była jego dopiero pierwszą poważną, a ja już trochę ich stoczyłem. Ale być może teraz Łukasz dostanie medialnego kopa, będzie miał lepszych sparingpartnerów, lepsze warunki do trenowania, trudniejszych rywali i wtedy faktycznie pokaże, że może coś zdziałać nawet na rynku międzynarodowym. Dajmy mu szansę.
- Czuję się bardzo dobrze, choć za mną bardzo ciężki obóz - siedem tygodni sparingów. Nie widać było po mnie było jednak zmęczenia. Kondycyjnie dawałem radę.
- Mam taką nadzieję. Ćwiczyłem dużo defensywy. Przede wszystkim schodzenie z linii ciosów. Chcę unikać ciosów, schodząc na boki. Pracowaliśmy nad unikami rotacyjnymi. Wzorem w tym elemencie jest Mike Tyson.
- Znowu pomagał mi Mike Coffie. Boksował ze mną także Joey Dawejko i kilka rund w ringu spędziłem z Jarellem Millerem. W przygotowaniach brał też udział Brandon Lynch, pewnie go nie kojarzysz, bo do tej pory stoczył tylko jedną walkę, ale widać, że chłopak ma duży potencjał.
- Myślę, że około 120 kilogramów. [Kownacki jeszcze nigdy tyle nie ważył podczas walki]
- Nie. Po walce z Washingtonem miałem trochę zbyt długie wakacje i wtedy mocno przytyłem. Nie było już czasu, żeby więcej zrzucić. Ale powiem ci szczerze, że akurat w tej walce waga może być moim atutem. Widzę, że Arreola jest dobrze przygotowany. Ale siła fizyczna będzie po mojej stronie.
- Ta walka może długo nie potrwać, bo obaj lubimy ofensywny styl. Będą leciały iskry. Taki już jestem. Nie chcę tylko wygrywać. Pragnę dawać kibicom show.
- Mam dla niego wielki szacunek, bo wchodził do ringu z najlepszymi w wadze ciężkiej. Obaj jesteśmy wojownikami, obaj walczymy w podobny sposób i zadajemy dużo ciosów. Już wcześniej zapowiadaliśmy, że to może być walka roku i na to liczę. Mówi się, że jest coraz starszy, ale przecież Manny Pacquiao też, a jednak wciąż zachwyca.
- Wiem, ale nie można go lekceważyć. No i pamiętaj: w wadze ciężkiej wiek tym bardziej ma mniejsze znaczenie. Poza tym, wszyscy skreślali Ruiza przed walką z Joshuą, a ten jednak przechytrzył ekspertów i bukmacherów. Arreola mówi, że jak ze mną przegra, to kończy karierę. Liczę, że po mojej walce zostanie emerytem. Mam jedną znaczącą przewagę nad nim. Brooklyn to mój teren i moich kibiców [to będzie dziewiąta walka Kownackiego w tym miejscu]. Trybuny będą biało-czerwone. Ja i mój team sprzedaliśmy już dwa tysiące biletów.
- Żałować to może Miller, że tak to się wszystko skończyło. I teraz faktycznie jest strasznie zły na siebie. Wie, że zmarnował doskonałą szansę. Ja nie jestem. Nie byłem wtedy przygotowany. Może bym wyszedł i przegrał w I rundzie? Gdyby tak się stało, to jedną zbyt pochopną decyzją zmarnowałbym wiele lat marzeń i ciężkich treningów. Pamiętasz jak początkowo odmawiałem walki ze Szpilką, bo miałem pęknięty ząb? To ludzie śmiali się, że uciekam od walki. A każdy teraz wie, jak się skończyła walka. Mam wyznaczoną drogę, z której nie zboczę. Nie ważne, czy będę kuszony wielką kasą i pasami. Nie zejdę z obranej ścieżki.
- Tak, ale szczegółów nie zdradzę. Pieniądze to jedno, ale bardziej jaram się, że po raz pierwszy w karierze mam walkę wieczoru, przed milionami kibiców sprzed telewizora. To dodatkowa motywacja.
- Chciałem walczyć o pas, ale teraz sytuacja się zmieniła. Panuje duże zamieszanie w wadze ciężkiej. Wilder będzie walczył z Ortizem, a później, jeśli wygra, pewnie ma rewanż z Tysonem Fury. Natomiast Anthony Joshua czeka prawdopodobnie rewanż z Ruizem. Chyba muszę czekać na ich walki. Ale najchętniej wróciłbym do ringu w styczniu. Szczerze mówiąc, ostatnie miesiące w boksie nauczyły mnie pokory. Pogadamy o przyszłości, jeśli wygram z Areollą.
Adam Kownacki po walce z Geraldem Washingtonem. Nowy Jork, 26 stycznia 2019 Fot. Frank Franklin II/AP