Fanfary
Duńczycy
Przed startem Euro byli już niemalże skazywani na pożarcie i Holendrzy, Niemcy oraz Portugalczycy mieli ich zjeść w butach, po czym tylko wypluć sznurowadła. A tymczasem borem lasem... Wikingowie nie dali się, postawili, zawalczyli i jak się okazało - można. Czyli i my przed spotkaniem z Rosją nie stoimy na straconej pozycji. Szkoda tylko, że my to nie Duńczycy.
Jetro Willems
Wprawdzie nagradzanie po meczu z Danią kogokolwiek z pomarańczowej defensywy zakrawa na jakiś smutny i ponury żart, ale cóż - akurat Willemsowi się należy. Obrońca PSV Eindhoven zaliczył na Euro 2012 występ, mając 18 lat i 72 dni, dzięki czemu został najmłodszym zawodnikiem na murawie w historii Mistrzostw Europy. Niewiele starszym od dzieci, które wyprowadzają zawodników na boisko. Mało tego, to on z holenderskiej obrony chyba zawiódł najmniej, a w kilku akcjach naprawdę bez kompleksów szturmował duńską bramkę.
Mario Gomez
Ostatnio wszyscy się z niego śmiali, że i owszem, gole dla Bayernu dowozi całymi kontenerami, ale do strzelenia każdego z nich potrzebuje co najmniej 67 sytuacji. A czasem nie trafiłby w bramkę, nawet gdyby zrzucono ją na niego z dziesiątego piętra, a on stał bez ruchu. Tymczasem w pojedynku z Portugalią zrobił dokładnie to, co miał zrobić. Strzelił gola.
Pepe
Nie urwał nikomu głowy. A to już w jego przypadku sukces.
Fujary
Holenderska ofensywa
Pytanie na nowej maturze z Euro 2012 lub matematyki: Masz w składzie van der Vaarta, Sneijdera, Kuyta, Robbena, Huntelaara, van Persiego. lle bramek strzelasz Duńczykom? Odpowiedź według klucza: Zero. Tak bezradnych z przodu Holendrów świat nie widział, od kiedy pierwsi Oranje nauczyli się korzystać z otoczaków i zauważyli, że mamut być smaczny, jeśli tylko do mamut dodać ogień i sprawny zgryz.
Robin van Persie
Specjalne wyróżnienie. Gdyby nie on, Arsenal w ostatnim sezonie spadłby pewnie bezpośrednio do angielskiej trzeciej ligi. RVP strzelał komu chciał, kiedy chciał i jak chciał. Wyrzucił też ze składu reprezentacji supersnajpera Huntelaara. Tymczasem w meczu z Danią porażał bezradnością. Nie potrafił wykorzystać żadnej sytuacji, nie potrafił dobrze się zastawić, nie potrafił celnie podać. Prawdopodobnie nawet buty musiał mu ktoś zawiązać przed tym spotkaniem.
Holenderscy obrońcy
Gdyby naszych ubrać w pomarańczowe koszulki i wpuścić za pełną znanych nazwisk holenderską drugą i pierwszą linię, nikt nie powinien zauważyć znacznej różnicy. Ba, kto wie, może nawet byłoby nieco lepiej.
Buty Robbena, van Persiego i paru innych
Co prawda jeśli chodzi o kolory na co dzień odróżniamy tylko dwa: czarny i nie-czarny. Jednak nasi eksperci podpowiadają nam, że buty te były fioletowo-różowe, albo na odwrót. To w nich upatruję przyczyn porażki. Duńczycy również miewali podobny model. Ale im to jakoś nie przeszkodziło.
Grupa śmierci
Chyba z nudów. Gole to sól futbolu, a sobotnie danie było wybitnie niedosolone. W piątek zobaczyliśmy w dwóch meczach siedem bramek. W sobotę padły łącznie dwie. Do tego mecz Niemcy - Portugalia reklamowany szumnie w telewizji (''Mmmm, nigdy nie miałem lepszego sobotniego meczu niż ten'') był... powiedzmy to tak: długimi fragmentami dość kontrowersyjnej urody. Szczególnie w pierwszej połowie. No nic, pozostaje czekać na niedzielne pojedynki.
Cristiano Ronaldo
Gdyby taki mecz zagrał ktokolwiek inny, ciężko byłoby mieć do niego pretensje. Ale to CR7, to on miał prowadzić Portugalię, asystować, strzelać, rządzić, dzielić, palić, gwałcić i rabować. Tymczasem nie wyszło.
Komentatorzy
Czyli Marcin Żewłakow i Michał Zawacki. Ten pierwszy mówił do rzeczy, ale z taką werwą, że powieki same opadały, a słuchało się tego, jak programu telewizyjnego o ogrodnictwie. Drugi uparcie twierdził, że niemiecki szkoleniowiec nazywa się Lahm, a na boisku zamiast Joao Moutinho przebywa Jose Mourinho. Że już o innych rzeczach nawet nie wspomnę...
Łukasz Miszewski