• Link został skopiowany

Sukces Apoelu sukcesem polskiej piłki

Apoel Nikozja wyeliminował Olympique Lyon w 1/8 finału Ligi Mistrzów, lądując niespodziewanie wśród ośmiu najlepszych drużyn Europy. Co zaskakujące tym bardziej, że Wiśle zabrakło trzech minut, żeby znaleźć się na miejscu Cypryjczyków. Czy to oznacza, że gdyby spotkania piłkarskie trwały 87 minut zamiast 90, teraz cieszylibyśmy się z piłkarzy ''Białej Gwiazdy'' w 1/4 finału Champions League? Oczywiście, że nie. Ale nie podajmy się tak łatwo w naszym optymizmie - każdy sukces cypryjskiej piłki, to tak naprawdę także sukces polskiego futbolu.
APOEL Nikozja
AP/Dmitry Lovetsky

To nasi ludzie budowali tam to, co obecnie wyrasta na mikropotęgę europejskiej piłki nożnej. Jacek Gmoch prowadził Apoel Nikozja w latach 1991-1993, zdobywając z tym klubem mistrzostwo Cypru i dwa Superpuchary. To również pod jego wodzą drużyna z Nikozji po raz pierwszy w historii zagrała w Lidze Mistrzów. Jednym z powodów był geniusz taktyczny Pana Jacka, innym fakt, że LM powołano do życia akurat w sezonie 1992/1993. Apoel odpadł wtedy w pierwszej rundzie eliminacyjnej z AEK Ateny, ale pierwsza cegiełkę pod obecny sukces została już położona. Jacek Gmoch przejął także Apoel na sezon 1996/1997, w którym zdobył z tym zespołem Puchar Cypru.

Jeszcze sześć lat temu Apoel prowadził także Jerzy Engel , który w sezonie 2005/2006 zdobył z nim Puchar Cypru. Echo tego sukcesu, niczym miedź brzęcząca albo cymbał grzmiący (głównie cymbał), słyszalne jest po dziś dzień w postaci sukcesów Cypryjczyków Lidze Mistrzów. Paręnaście lat wcześniej, w sezonie 1988/1989, zdobył także wicemistrzostwo z Apollonem Limassol. Swoją myśl szkoleniową wykładał Engel również w Apop Pafos, Nea Salamina oraz Arisie Limassol, niestety bez większych sukcesów, jako że jak zwykle wyprzedzał swoją epokę, a także nie mógł skorzystać z maszyny do główkowania Radosława Kałużnego.

To co nie udało się Engelowi, czyli zdobycie mistrzostwa Cypru, nie wyszło również Januszowi Wójcikowi , który z Anorthosisem Famagusta zdobył w sezonie 2001/2002 tylko krajowy puchar i do tego przy pomocy swojego ulubieńca Wojciecha Kowalczyka (24 trafienia w 25 meczach i tytuł króla strzelców) Sławomira Majaka (22 mecze, osiem bramek) oraz Radosława Michalskiego (25 spotkań, sześć bramek). Michalski w Famaguście został jeszcze dwa lata, rozgrywając dla tego klubu kolejne 44 spotkania i strzelając pięć goli. W sezonie 2002/2003 wygrał kolejny puchar, a trzy lata później świętował mistrzostwo z Apollonem Limassol, w którym spędził ostatnie półtora roku swojej kariery.

Nie byłoby też prawdopodobnie sukcesów nikozyjczyków, gdyby nie legion polskich graczy w ich lidze. Kowalczyk, aczkolwiek już nie w takiej formie strzeleckiej jak w Anorthosisie, sięgnął z Apoelem Nikozja po mistrzostwo w 2004 roku. W klubie tym też ławę grzali Andrzej Krzyształowicz (2005/2006) oraz Adrian Sikora (2009-2011). Piłkarze Apoelu byliby zwykłymi piłkarzami Apoelu, a nie chwilowymi bohaterami piłkarskiej Europy, gdyby nie Kamil Kosowski , który w latach 2008-2010 pokazał im, jak biegać na skrzydle podczas meczów i jak świętować zwycięstwa po meczach. ''Kosa'' już w swoim pierwszym meczu na Cyprze strzelił bramkę, dającą ekipie z Nikozji Superpuchar, dwa razy trafił przeciw Crvenej Zvieździe, wprowadzając Apoel do Pucharu UEFA, w swoim pierwszym sezonie zdobył jeszcze z tym zespołem mistrzostwo. Potem przeniósł się do Apollonu Limassol, gdzie nie szło mu jednak aż tak dobrze. Marcin Żewłakow występował w drużynie z Nikozji z Kosowskim w tym samym czasie. I najlepiej pamiętamy go z bramki strzelonej Chelsea w wyjazdowym spotkaniu Ligi Mistrzów. Zremisowanym sensacyjnie 2:2.

Co tam jednak Żewłakow! Łukasz Sosin! To był dopiero człowiek, który uczył Cypryjczyków strzelać bramki! W Apollonie Limassol (2002-2007), Anorthosisie Famagusta (2007-2010) oraz Arisie Limassol (od 2010 do teraz) został w latach 2003 - 2008 cztery razy królem strzelców cypryjskiej ekstraklasy w pięciu sezonach. Wystąpił w 210 meczach ligowych, trafiając do siatki 139 razy i ma na Cyprze status półboga, czemu się zresztą ciężko dziwić.

I co? Gdzie byliby traz Cypryjczycy, gdyby nie my? Polska w ćwierćfinale Ligi Mistrzów!

Łukasz Miszewski

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU