Gdy w 1968 r. bruk - paves - zaczęto pokrywać asfaltem, organizatorzy najstarszego wyścigu, zresztą ci sami, którzy organizują Tour de France, zaczęli protestować przeciwko niszczeniu tradycji. Decyzją ministra środowiska bruki północy uznano za zabytek narodowy. W sumie na trasie wyścigu jest ponad 50 km bruku, w 26 odcinkach. Najtrudniejszy z nich - Arenberg - wprowadzony do wyścigu dzięki kolarzowi polskiego pochodzenia Janowi Stablewskiemu, leży w lasach państwowych i przez cały rok zamknięty jest na kłódkę. Aby móc nim przejechać, organizatorzy płacą 6 tys. franków.
Kwintesencją tego, co czują kolarze, są słowa jednego z najlepszych - Franco Balleriniego - wypowiedziane po przejechaniu Paryż - Roubaix: - Żałuję tylko jednego dnia w życiu. Dnia, w którym wsiadłem na rower.
Tradycyjnie najlepsi kolarze na świecie, ci znani z wieloetapowych tourów, nie wystartowali. - Po takim wyścigu trzeba się leczyć przez trzy tygodnie. Im się to nie opłaca - wyjaśnił kiedyś Zenon Jaskuła. Meta znajduje się na ponad 100-letnim welodromie, najrówniejszym odcinku całego wyścigu. Za nią niewielu kolarzy jest w stanie utrzymać szklankę z wodą. - Ręce trzęsły mi się tak, że woda wychlapywała się na ziemię - wspominał zwycięzca trzech edycji Gilbert Duclos-Lassalle swój pierwszy start w wyścigu Paryż - Roubaix w 1980 r. Na zwycięzcę czeka 30 tys. euro, ale kto utrzyma czek w ręku?
Komentarze (0)
Paryż - Roubaix - najtrudniejszy kolarski wyścig świata
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!