W pierwszym ćwierćfinale zespół Jastrzębskiego Węgla podejmie Cerrad Czarnych Radom. Faworytem są gospodarze, którzy nie tylko plasują się wyżej w tabeli (z 36 punktami zajmując 4. pozycję), ale na dodatek w VII rundzie zmagań Pucharu Polski pewnie pokonali BBTS Bielsko-Biała 3:0. Po swojej stronie mają jedno z największych odkryć sezonu, czyli Salvadora Hildago Olivę, który w pojedynku z siatkarzami z Podbeskidzia zdobył 11 punktów; skuteczniejszy od niego o trzy był tylko Maciej Muzaj. W ostatniej kolejce siatkarskiej ekstraklasy jastrzębska drużyna wyraźnie wygrała z AZS-em Częstochowa i do kolejnych pojedynków podejdzie w zdecydowanie lepszych humorach niż Czarni. Podopieczni Roberta Prygla w Pucharze Polski co prawda pokonali I-ligowy TSV Sanok 3:0 (świetny mecz Jakuba Ziobrowskiego - zakończył go z dorobkiem 19 punktów), ale w sobotę drugi raz w regularnym sezonie przegrali z BBTS-em Bielsko-Biała, ulegając zespołowi trenera Chudika zarówno w ataku (43 procent skuteczności do 49 rywali), jak i przyjęciu (41 procent do 49).
Sporo emocji czeka kibiców, którzy zawitają do rzeszowskiej hali Podpromie, bowiem w niej miejscowa Resovia podejmie Lotos Trefl Gdańsk. Mimo tego, że zespół prowadzony przez Andreę Anastasiego w ostatnim czasie odnotowuje głównie zwycięstwa, to nie może być w pełni zadowolony z rozwoju ligowych wydarzeń. Team z Północy to obecnie 7. siła PlusLigi, lecz apetyty miał zdecydowanie większe. Do ćwierćfinału Pucharu Polski awansował dopiero po 4 setach walki z nyską Stalą (duża w tym zasługa Damiana Schulza - 22 punkty w spotkaniu), a następnie drabinka turniejowa zestawiła go z wicemistrzami kraju. Siatkarze Asseco Resovii Rzeszów od wielu lat nie mogą zapisać na swoim koncie sukcesu w krajowym Pucharze. Na ich korzyść przemawia fakt, że w rozgrywkach PlusLigi nie przegrali od połowy listopada, a w bezpośrednim pojedynku 4. kolejki pokonali gdańszczan 3:1. Poza tym za sobą mają jeszcze gładsze zwycięstwo w VII rundzie PP, w której pokonali olsztyński Indykpol AZS 3:0. W tym pojedynku imponowała zarówno skuteczność rzeszowskiej ofensywy, która wynosiła 59 procent, jak i rozkład sił zaproponowany przez Fabiana Drzyzgę - 16 punktów zdobył Gavin Schmitt, po 12 Thibault Rossard i Marko Ivović.
Teoretycznie najłatwiejsze zadanie w ćwierćfinałowym pojedynku ma PGE Skra Bełchatów, która zmierzy się z beniaminkiem PlusLigi, Espadonem Szczecin. Choć ostatnio gra zespołu trenera Blain nie wygląda idealnie, to mimo wszystko jest skuteczna - na wcześniejszym etapie zmagań PP bełchatowianie pokonali GKS Katowice 3:1, a następnie po pięciosetowym pojedynku zwyciężyli w regularnych zmaganiach z mistrzami Polski. Nie można nie zauważyć, jak wiele zależy od dyspozycji asa żółto-czarnych, Mariusza Wlazłego. W starciu z ZAKSĄ to on popisywał się w ofensywie i zdobył 38 punktów, a w spotkaniu ze śląską drużyną do konta swojego teamu dodał ich 21. Po drugiej stronie siatki Espadon Szczecin nie będzie miał jednak nic do stracenia. 15. drużyna PlusLigi do ćwierćfinału Pucharu Polski awansowała po tie-breaku z Cuprum Lubin, choć statystycznie ulegała rywalom w większości elementów (blok 11:16, atak 44 do 46 procent efektywności). W ostatniej kolejce regularnych rozgrywek nie miała również zbyt wielu argumentów w potyczce z Asseco Resovią Rzeszów, z którą przegrała 0:3.
Granie o wszystko - w tym sezonie to dewiza ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, która celuje zarówno w obronę tytułu mistrzowskiego, jak i triumfy w Lidze Mistrzów i właśnie w Pucharze Polski. Choć do ćwierćfinału dostała się po krótkim pojedynku z MKS-em Będzin, w którym odnotowała aż 70 procent skuteczności przyjęcia, to nawarstwianie się walki na różnych polach mogło powodować, że już druga porażka w tym sezonie ze Skrą w ubiegłą sobotę to nie przypadek a zmęczenie. Nie zmienia to faktu, że liderów tabeli nikt nie lekceważy i na pewno nie zrobi tego również Effector, który powalczy z mistrzami kraju o półfinał Pucharu Polski. Zespół z Kielc w poprzednim etapie zmagań wygrał 3:2 z AZS-em Politechniką Warszawską, lecz ostatnia porażka w PlusLidze z lubinianami uplasowała go dopiero na 12. pozycji w tabeli. W obu wspomnianych pojedynkach w oczy rzucała się spora liczba błędów własnych, które zdają się być zmorą ekipy Adama Swaczyny (w pierwszym przypadku było ich 42, a w drugim 22). Jedno jest pewne - w środę mistrzowie kraju takich pomyłek łatwo nie wybaczą.
Pamiętacie McKaylę Maroney? Zaczyna karierę muzyczną! [ZDJĘCIA]