• Link został skopiowany

Prawdziwy horror Resovii w finale Pucharu CEV! 17:19 w tie-breaku

Bartosz Bednorz szalał w kwadracie dla rezerwowych, a Karol Kłos łapał się za głowę. Pierwsza odsłona finału Pucharu CEV była prawdziwym emocjonalnym rollercoasterem, ale bez szczęśliwego zakończenia dla broniących trofeum siatkarzy Asseco Resovii Rzeszów. Obronili cztery piłki meczowe, a przy piątej mieli pecha. Przegrali z Ziraatem Bank Ankara 2:3 (27:25, 21:25, 25:23, 23:25, 17:19).
Asseco Resovia Rzeszów, Bartosz Bednorz
PlusLiga, własne

Rok temu o tej porze siatkarze Resovii od dwóch tygodni mogli się chwalić stojącym w gablocie Pucharem CEV. Pierwszym w historii klubu europejskim triumfem. Teraz muszą przełknąć gorzką pigułkę po pierwszym spotkaniu, w którym emocje buzowały, a w pewnym momencie sędzia pokazał nawet czerwoną kartę. Podsumowaniem tego, co się wydarzyło w rzeszowskiej hali w środę, był widok Stephena Boyer, który po ostatniej akcji padł na kolana.

Zobacz wideo Aluron CMC Warta Zawiercie zwycięża w pierwszym ćwierćfinałowym meczu PlusLigi. Bartosz Kwolek: Ciężko się grało

Dwuipółgodzinny dreszczowiec w Rzeszowie. Bohaterem tragicznym zawodnik drugiego planu

Polscy kibice kilka godzin przed tym spotkaniem cieszyli się, widząc po raz pierwszy od dwóch tygodni Bartosza Bednorza w składzie meczowym. Ale zmagający się z kontuzją łydki reprezentant Polski zgodnie z pierwotnym planem jedynie obserwował z kwadratu dla rezerwowych walczących kolegów, a klubowi fizjoterapeuci wciąż walczą, by zagrał w sobotnim rewanżu ćwierćfinału PlusLigi z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. 

Ostatnio - w pierwszym pojedynku play-off z ekipą z Zawiercia - przyjmujący reprezentacji Polski zza band obserwował jak jego drużyna przegrywa 1:3. Tym samym przerwała ona serię 17 zwycięstw. Serię, podczas której brylowała druga z największych gwiazd rzeszowskiej ekipy - Boyer. W środę francuski atakujący dłuższą chwilę czekał na odblokowanie. Dwoił się i troił zaś zastępujący Bednorza Lukas Vasina, choć w jednym ważnym momencie się nie popisał. Ostatecznie przypadła mu rola bohatera tragicznego.

Czeski przyjmujący już w pierwszej akcji ucieszył prawie pięć tysięcy kibiców wypełniających halę Podpromie, posyłając asa. Później dołożył jeszcze jednego oraz dwa bloki. W ataku też szło mu nieźle. W przeciwieństwie do Boyer (25 procent skuteczności), który często nadziewał się na ręce rywali lub jego zbicia były podbijane.

Bednorz zaś z emocji nie mógł wystać w kwadracie w tej partii. Przy stanie 5:5 rozkładał ręce, gdy sędzia - mimo protestów rzeszowian - nie przerwał akcji, potem krzyczał, podpowiadając coś grającym kolegom i patrzył tylko przygnębiony, gdy przy wyniku 14:14 stracili w prosty sposób punkt. Potem jednak miał coraz więcej powodów do radości. Wznosił ręce po asach i efektownych blokach, a emocje wśród zawodników wzmagał fakt, że żadna z drużyn nie była w stanie odskoczyć na więcej niż dwa punkty. Emocje te w pewnym momencie musiał tonować sędzia, który wydawał się nie panować zbyt dobrze nad sytuacją. Gospodarze wykorzystali trzecią piłkę setową - cierpiący katusze w ataku Boyer popisał się w ramach rekompensaty skutecznym blokiem.

Ubiegłoroczny finał Pucharu CEV Resovia wygrała gładko, ale to była zupełnie inna historia niż teraz. Jej rywalem był niemiecki SVG Lueneburg, który cieszył się z samego udziału w meczu o taką stawkę. Ziraat zaś to przeciwnik plasujący się kilka półek wyżej. Ma już doświadczenie w Lidze Mistrzów, a teraz w półfinale Pucharu CEV wyeliminował Trentino Itas, czyli ubiegłorocznego triumfatora LM. Drużyna z Ankary ma też w składzie gwiazdy światowego formatu - Amerykanina Matthew Andersona i Francuza Trevora Clevenot. Ten drugi przez poprzednie trzy lata uprzykrzał życie siatkarzom z Rzeszowa jako zawodnik Jastrzębskiego Węgla i ekipy z Zawiercia. Teraz jednak ich zmorą był przede wszystkim Anderson do spółki z holenderskim atakującym Wouterem ter Maatem.

Graczom Resovii dość szybko w drugim secie dały o sobie znać problemy ze skutecznością ataku. Nie byli w stanie skończyć akcji, na tablicy wyników było 6:10, a siedzący za bandami członkowie sztabu szkoleniowego Ziraatu szaleli z radości. Rzeszowska drużyna przełamała chwilowo kryzys i doprowadziła do remisu 11:11, ale wyrównana rywalizacja trwała tylko kilka minut. Potem zaczęło się show Andersona i ter Maata, a gracze Resovii w końcówce wyglądali, jakby już myślami byli przy kolejnej partii.

Kłos aż złapał się za głowę. Sędzia nie wytrzymał. Cisza w hali Podpromie

W niej zaprezentowali się już w lepszym wydaniu. Co prawda nie zaczęli dobrze, bo było już 2:5, ale dzięki zagrywkom Klemena Cebulja po chwili wyszli na prowadzenie 7:6. Mogli nawet wygrywać 8:6, bo Słoweniec kolejnym serwisem sprawił ogromne kłopoty przeciwnikom, ale wtedy nie popisał się Vasina, który przy kiwce nadział się na blok. To jednak nie wybiło gospodarzy z rytmu - dokładali kolejne asy, a w ataku rozkręcił się Boyer. Po jednej z długich akcji obserwujący ją z boku środkowy Karol Kłos aż złapał się za głowę w uznaniu dla kolegów, a chwilę później to on był bohaterem, gdy zatrzymał w pojedynkę atakującego z drugiej linii Andersona i było już 24:21. Po stracie dwóch punktów z rzędu przez Resovię zrobiło się nieco nerwowo, ale sytuację wyjaśnił Boyer, obijając blok.

Siatkarze Ziraatu ponownie przypomnieli, że nie można ich zbyt szybko skreślać w secie numer cztery. Przez dłuższy czas gra była na styku, a emocje znów ogromne. Na tyle, że w pewnym momencie sędzia pokazał czerwoną kartę jednemu z przyjezdnych Bedirhanowi Bulbulowi. Ekipa z Ankary wydawała się pewnie zmierzać do tie-breaka, prowadząc 21:18, ale wtedy nastąpił kolejny zryw Resovii. Ta przy zagrywkach Boyer doprowadziła do remisu, a Kłos biegał po boisku, zachęcając kibiców do jeszcze głośniejszego dopingu. Szczęśliwego zakończenia jednak ta pogoń nie miała. Ter Maat w końcówce był nie do zatrzymania - w jednej akcji najpierw popisał się mocną zagrywką, a potem jeszcze skończył kontrę. A ostatnie słowo należało do Andersona.

Jeśli komuś emocji było jeszcze mało, to kolejną ich solidną dawkę dostał w decydującej partii. Rzeszowianie zaczęli fatalnie - na wstępie przy zagrywce Murata Yenipazara stracili trzy punkty z rzędu. Cały czas Ziraat z szalejącym Andersonem uciekał, a Resovia goniła. A Cebulj robił, co mógł mimo dużych problemów ze stopą. Obrona czterech piłek meczowych mogła tchnąć nadzieją, ale końcówka była brutalna. Najpierw piłka po bloku Dawida Wocha minimalnie spadła na aut, a po chwili nie przyjęli serwisu rywali, który przeszedł po taśmie. W hali zrobiło się ciszej, a Boyer padł na kolana i spuścił głowę. Rewanż w Ankarze odbędzie się za tydzień.

Więcej o:

Komentarze (2)

Prawdziwy horror Resovii w finale Pucharu CEV! 17:19 w tie-breaku

facio60
2 miesiące temu
Czy ktoś może napisać, kto z kim grał i o co oraz jaki był wynik?
Zgłoś komentarz

Czy masz pewność, że ten post narusza regulamin?

Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę
Dziękujemy za zgłoszenie

Komentarz został zgłoszony do moderacji

Nadaj nick

Nazwa użytkownika (nick) jest wymagana do oceniania, komentowania oraz korzystania z forum.

Wpisz swój nick
Wystąpił błąd, spróbuj ponownie za chwilę

Użyj od 3 do 30 znaków. Nie używaj polskich znaków, wielkich liter i spacji. Możesz użyć znaków - . _ (minus, kropka, podkreślenie).