Janusz, Kaczmarek, Huber, Kochanowski, Semeniuk, Śliwka, Zatorski - na taki skład zdecydował się selekcjoner Nikola Grbić w premierowym meczu mistrzostw Europy rozgrywanych w czterech krajach: we Włoszech, Bułgarii, Macedonii Północnej i Izraelu. Tym razem tylko na ławce był Wilfredo Leon.
Od początku starcia z Czechami Polacy byli zdecydowanie lepsi. W pierwszym secie mieli aż pięć punktowych bloków i trzy asy. Zaledwie raz pomylili się na zagrywce. Dobrze grali skuteczni w ataku Kamil Semeniuk i Marcin Kaczmarek. W efekcie Polacy wygrali pierwszego seta aż 25:17.
Drugą partię rozpoczęli w imponującym stylu. Doszło do rzadko spotykanej sytuacji: Biało-Czerwoni wygrywali 6:0, a pięć z tych punktów zdobyli blokiem! W końcówce nasz zespół stracił jednak koncentrację. Prowadził 22:13, a nagle zrobiło się 23:19, głównie przez nieskuteczną grę w ataku. Grbić poprosił wtedy o pierwszy w meczu czas.
- Nie podobało mi się to, co zrobiliśmy w końcówce. Straciliśmy wysoką przewagę - mówił szkoleniowiec Polaków.
Po dwóch setach Polacy mieli aż jedenaście bloków (rywale tylko trzy). Imponująco rozpoczęli też trzeciego seta, bo od prowadzenia 8:4. Chwilę później po bloku na Śliwce było tylko 8:7. To mocno zdenerwowało polskiego przyjmującego. W kolejnej akcji skończył atak ze złością na prawym skrzydle, a potem miał asa w linię końcową i było 13:7. Rywale mieli ostatni zryw, zmniejszyli przewagę nawet do trzech punktów, ale na więcej nie było ich już stać.
"Czesi odprawieni zgodnie z planem i przy okazji zamurowani. Małe przestoje, ale złóżmy to na karb początku turnieju. Szklanka zdecydowanie do połowy pełna" - napisała na Twitterze Agnieszka Niedziałek, dziennikarka Sport.pl.
W drugiej kolejce Polacy zagrają w piątek z Holandią. Początek meczu o godz. 20. Relacja na żywo na Sport.pl oraz w aplikacji Sport.pl LIVE. Potem rywalami Biało-Czerwonych będą: Macedonia Północna (3 września, godz. 20), Dania (5 września, godz. 20) oraz Czarnogóra (6 września, godz. 17).